Bohdan Poręba - reżyser i polityk

opublikowano: 2014-04-08 10:30
wolna licencja
poleć artykuł:
Bohdan Poręba był okresie PRL nie tylko znanym reżyserem, twórcą m.in. słynnego „Hubala”. Nie mniej interesujące było jego zaangażowanie polityczne. O jego narodowym komunizmie, Zjednoczeniu Patriotycznym „Grunwald” i rozczarowaniu przemianami roku 1989 rozmawiamy z Przemysławem Gasztoldem-Seniem, badaczem z Instytutu Pamięci Narodowej.
REKLAMA
Przemysław Gasztold-Seń - pracownik Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej. Autor książki „Koncesjonowany nacjonalizm. Zjednoczenie Patriotyczne Grunwald 1980–1990”, za którą został uhonorowany Nagrodą Historyczną tygodnika „Polityka” w kategorii debiutów.

Michał Przeperski: Bohdan Poręba był reżyserem filmowym, szczególnie aktywnym w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Sam definiował się niezmiennie jako polski patriota, czerpiący inspiracje z polskiego ruchu narodowego. Jego dyplomowy obraz „Apel poległych” był pomyślany jako epitafium dla żołnierzy polskich poległych na wszystkich frontach II wojny światowej. A jednak ten sam Poręba w 1969 roku wstąpił do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej…

Przemysław Gasztold-Seń: Zdaniem Poręby w 1969 roku PZPR była bardziej biało-czerwona, bardziej polska niż kiedykolwiek wcześniej. Ważne znaczenie miał też fakt, iż kampania antysemicka z lat 1967-1968, która spowodowała emigrację kilkunastu tysięcy Polaków pochodzenia żydowskiego, otworzyła mu drzwi do kariery filmowej. Pozytywnie oceniał on też działalność autora tej kampanii Mieczysława Moczara. Przypadło mu do gustu zwłaszcza stwierdzenie, że krew przelana za Polskę ma taką samą wartość, bez względu na poglądy polityczne walczących.

Już w 1969 roku Poręba nakręcił dla telewizji serial Gniewko Syn Rybaka, którego akcja osadzona jest w średniowieczu. Tytułowy Gniewko traci rodziców zamordowanych przez Brandenburczyków. Zostaje jednak przygarnięty na wychowanie przez polskiego rycerza, dorasta i później, jako szlachetny rycerz, walczy z Krzyżakami. Antyniemiecki wymiar serialu bardzo dobrze wpisywał się w ówczesną politykę propagandową PRL. Właśnie tematyka historyczna i militarna znajdowała się w głównym nurcie zainteresowań filmowych Poręby i pozostał jej wierny do końca swojej pracy reżyserskiej.

Był konformistą? A może raczej Wallenrodem?

Moim zdaniem nie był ani konformistą, ani Wallenrodem. Przez wiele lat nie zmienił swoich przekonań i wartości. Poręba był zdania, że Polacy mogą być dumni ze swojej historii i dawał temu wyraz. Właśnie takie filmy – propaństwowe i narodowe chciał tworzyć. Robił to oczywiście w ramach ograniczeń cenzury, ale starał się podejmować tematykę, która była dotąd unikana przez filmowców. Stąd właśnie filmy: Daleka jest droga o żołnierzach polskich na Zachodzie, Hubal, Polonia Restituta o odzyskiwaniu przez Polskę niepodległości, Katastrofa w Gibraltarze, czy Złoty Pociąg o transporcie polskiego złota do Rumunii.

Zobacz też:

REKLAMA

Jego twórczość filmowa była ściśle związana z działalnością polityczną. Nawet film Gdzie woda czysta i trawa zielona –miał w jego opinii charakter propaństwowy, bo pokazywał korupcję w partii zwalczaną przez ideowego komunistę. Był niewątpliwie twórcą czynnie zaangażowanym w propagandowe wspieranie reżimu komunistycznego. Co więcej, jego filmy nakręcone po Hubalu (1973) odgrywały ważną rolę w polityce historycznej PRL. Poręba znajdował się pod wpływem Zbigniewa Załuskiego i jego głośniej książki Siedem grzechów głównych, w których autor uwypuklał chwalebne karty z dziejów polskiego oręża i opowiadał się przeciwko krytycznej narracji o polskiej historii.

Poręba zdobył sławę wspomnianym już filmem „Hubal”. Dziś obraz ten wydaje się mało kontrowersyjny. Dlaczego w chwili wejścia do kin wywoływał on emocje?

Film obrazujący losy Oddziału Wydzielonego WP pod dowództwem mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala” okazał się ogromnym sukcesem. Zobaczyło go ponad 12 mln ludzi i do dzisiaj puszczany jest w telewizji. Pierwotnie autorem scenariusza był Jan Józef Szczepański, ale wycofał on swoje nazwisko z czołówki filmu, gdyż nie chciał, aby główną rolę w filmie kreował Ryszard Filipski. Następnie Poręba dokonał pewnych zmian w scenariuszu, które chyba jednak pozytywnie wpłynęły na ostateczny kształt obrazu. Jedna ze scen filmu weszła do historii polskiego kina wojennego, a mianowicie wejście żołnierzy Hubala w pełnym umundurowaniu do kościoła na pasterkę.

Generalnie, cały film jest demonstracją niezłomnej postawy polskiego żołnierza i wartości patriotycznych. Ryszard Filipski brawurowo wcielił się w rolę mjr. „Hubala”, a do legendy przeszły już kulisy powstawania filmu. Aktorzy mieli mieszkać w namiotach wojskowych i stuprocentowo wczuć się w rolę polskich żołnierzy. Zauważmy że film wszedł na ekrany w 1973 roku, kiedy ludziom w Polsce żyło się „dostatniej”, a fiaska gierkowskiej polityki zaciągania kredytów nie było jeszcze widać na horyzoncie. Jeżeli można było pokazać żołnierzy modlących się w kościele, to widzowie mogli sądzić, że granica tego co „dozwolone” nieco się przesunęła. Dzięki „Hubalowi” Poręba nie tylko uzyskał rozgłos, ale też stanął na czele Zespołu Filmowego „Profil”. Nawiązał też wiele znajomości wśród wojskowych, co później zaowocowało wsparciem ludowego Wojska Polskiego dla jego twórczości. W trakcie swoich badań w archiwum Ministerstwa Obrony Narodowej odnalazłem notatkę Głównego Zarządu Politycznego WP, w której polecono przydzielić dużą liczbę żołnierzy-statystów do filmu powstającego w zespole „Profil”, właśnie ze względu na Bohdana Porębę. Jak tłumaczono, jego postawa gwarantowała odpowiednią „busolę ideologiczną” filmu.

REKLAMA

Wyjątkowym czasem w życiu Poręby był przede wszystkim początek lat osiemdziesiątych. Stanął wówczas na czele Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. Na czym polegał fenomen tej organizacji? Dlaczego powstała właśnie wtedy?

Bohdan Poręba nie był inicjatorem powołania Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”, to nie on wyszedł z pomysłem powołania takiej organizacji. Zwrócono się jednak do niego, żeby firmował on ją swoim nazwiskiem, z uwagi właśnie na to, że był znanym reżyserem, chwalonym za „Hubala”. Swoją osobą i filmowym dorobkiem miał przyciągać do organizacji nowych członków. Poręba mocno zaangażował się w nową inicjatywę, gdyż linia Zjednoczenia w pełni odpowiadała jego poglądom politycznym.

„Grunwald” powstał na początku 1981 roku jako skrajna i nacjonalistyczna odpowiedź władz komunistycznych na działalność „Solidarności”. Pierwszym i zarazem najważniejszym dokonaniem organizacji był wiec 8 marca 1981 roku w Warszawie, przed byłym gmachem stalinowskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przy pl. Na Rozdrożu, w trzynastą rocznicę Marca 1968. Wśród mówców, obok Poręby, znalazło się barwne grono działaczy. Znalazł się tam Kazimierz Ćwójda – były milicjant walczący w 1945 roku z „bandami i reakcyjnym podziemiem”, usunięty z PZPR w 1967 roku za… nadmierny antysemityzm. Był płk Zygmunt Walter-Janke – Komendant Śląskiego Okręgu AK, więzień stalinowski skazany początkowo na karę śmierci. Byli też Kazimierz Studentowicz – działacz warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, również więziony w stalinizmie, czy „twórczy” hagiograf Żydowskiego Związku Wojskowego Tadeusz Bednarczyk. Ludzi tych trudno nazwać ideowymi komunistami. To nie marksizm-leninizm połączył tak różne życiorysy pod wspólnym sztandarem „Grunwaldu” lecz antysemickie poglądy.

Co chcieli oni osiągnąć przez organizację wiecu?

Biuletyn ZP "Grunwald"

Oficjalnie uroczystość miała na celu uczczenie ofiar terroru stalinowskiego, ale wśród nazwisk katów padały tylko te żydowsko-brzmiące. Szczególnie eksponowano też rolę Stefana Michnika. Tok narracji mówców dotyczył również zagrożenia syjonistycznego, które pod postacią opozycyjnego Komitetu Obrony Robotników przedostawało się jakoby do „zdrowego” i „robotniczego” nurtu „Solidarności”. Z wymienionych osób jedynie płk Walter-Janke nie uczestniczył później w tworzeniu ZP „Grunwald”. Prawdopodobnie odciął się on od „Grunwaldu” z powodu masowej krytyki w prasie. Liczne autorytety, w tym wielu byłych akowców, uznało bowiem instrumentalne wykorzystanie antysemityzmu do walki politycznej za niedopuszczalne.

REKLAMA

Ale Poręba pozostał w „Grunwaldzie”?

Tak, działał w ZP „Grunwald” aż do końca funkcjonowania tej organizacji. W latach 1981-1983 „Grunwald” pogrążył się w walkach frakcyjnych, powstały dwa kierownictwa, organizowano odrębne posiedzenia i zjazdy. Dopiero ingerencja MSW uspokoiła sytuację i przywróciła kierownictwo Porębie.

Na czym właściwie polegała działalność Zjednoczenia?

Wydawało ono swoją gazetkę, krzyżówkę historyczną, kalendarze i organizowało konferencje. Trudno natomiast mówić o sprecyzowanym i stałym programie politycznym tej grupy. Wśród najczęściej podejmowanych wątków znajdowały się tematy żydowskie i niemieckie. Zagrożenie „syjonistyczne” i niemieckie były dla „grunwaldowców” najważniejsze w działalności politycznej.

Zjednoczenie mogło legalnie i bez żadnych przeszkód funkcjonować przede wszystkim dlatego, że w żaden sposób nie zagrażało pozycji gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Antysemicka narracja „Grunwaldu” była ponadto przychylnie postrzegana w MSW, zresztą spora część członków Zjednoczenia miała różne epizody współpracy zawodowej i agenturalnej z aparatem bezpieczeństwa. Nie było to widziane jako coś hańbiącego, lecz jako przejaw „zaufania” aparatu bezpieczeństwa do obywatela. Funkcjonowanie stowarzyszenia było przejawem koncesjonowanego nacjonalizmu. Mało komunistycznego w treści, ale proreżimowego i dlatego cieszącego się poparciem władz PZPR. Pamiętajmy jednak, że Poręba i „Grunwald” nie byli wspierani przez wszystkich członków komunistycznego establishmentu. Mogli liczyć na generałów, ale wielkim przeciwnikiem Zjednoczenia był np. Mieczysław Rakowski, a także środowisko skupione wokół tygodnika „Polityka”.

W kontekście działalności politycznej, obok Bohdana Poręby często jednym tchem wymienia się znakomitego aktora Ryszarda Filipskiego, znanego choćby z tytułowej roli w „Hubalu” czy z roli wachmistrza Soroki w „Potopie”. Co łączyło te dwie osoby?

Ryszard Filipski - filmowy major "Hubal" (fot. Beno; CC-BY-SA-2.0 .)

Porębę i Filipskiego najczęściej kojarzy się właśnie z „Hubalem”. Obydwaj panowie mieli też dość zbliżone poglądy polityczne. Ostrożnie nazwałbym ich jako zwolenników narodowego komunizmu. Historycy pamiętają, że w 1980 roku podpisali oni tzw. „List 44” – manifest do władz partyjnych krytykujący promowanie twórczości pozbawionej walorów patriotycznych, w tym m.in. Sławomira Mrożka, Witolda Gombrowicza, czy Andrzeja Wajdy. Sygnatariusze listu czuli się poszkodowani przez gierkowską politykę kulturalną, piętnowali „kosmopolityzm” i domagali się zwiększenia cenzury. Ale mało kto pamięta, że obydwaj już pod koniec 1976 roku podpisali inny list – tzw. „List 2000”. Został on prawdopodobnie przygotowany przez Ryszarda Gontarza i w swojej treści z jednej strony krytykował represje wobec robotników po Czerwcu 1976, gierkowską korupcję i nepotyzm, a z drugiej – działalność KOR i „międzynarodowego syjonizmu”.

REKLAMA

W latach osiemdziesiątych drogi Poręby i Filipskiego rozeszły się. Ten drugi nie wziął udziału w tworzeniu „Grunwaldu”, ale przychylnym okiem spoglądał na tę inicjatywę. Obydwaj posiadali silne osobowości i byli bardzo ambitni, stąd też wzajemna współpraca po „Hubalu” nie układała się najlepiej. Jeszcze w 2005 roku Poręba za pieniądze Samoobrony wyreżyserował sztukę Zmartwychwstanie autorstwa Lusi Ogińskiej – prywatnie żony Ryszarda Filipskiego. Jednak po premierze miała ona sporo uwag odnośnie interpretacji dzieła w wykonaniu Poręby.

Jako jeden z niewielu delegatów na XI Zjazd PZPR, Poręba głosował przeciwko rozwiązaniu PZPR. Dlaczego?

Poręba był stały w swoich przekonaniach. Najpierw związał się z grupą Moczara, w latach siedemdziesiątych sprzyjał postmoczarowcom, a dekadę później działał w ZP „Grunwald”. Gdy upadł komunizm to z narodowego komunisty pozostał narodowiec. Wtedy też reżyser przystąpił do działalności w kanapowych organizacjach odwołujących się do idei Romana Dmowskiego. Był w nich czynny aż do swojej śmierci.

Od czasu wstąpienia do PZPR Poręba uważał PRL za swoją ojczyznę, za kraj w którym można funkcjonować i robić coś wartościowego – czyli tworzyć filmy historyczne. Dobrze czuł się w systemie komunistycznym, wiedział do kogo się zgłosić w przypadku ingerencji cenzury, z kim porozmawiać i na kogo się powołać. Znał mechanizmy biurokratyczne, rozkład sił w kierownictwie i dzięki temu z sukcesami pracował w kinematografii.

REKLAMA

Jest charakterystyczne, że od powstania III RP nie nakręcił żadnego filmu. Był sfrustrowany, bo nie mógł się odnaleźć w realiach gospodarki kapitalistycznej. Bez finansowego wsparcia państwa nie był w stanie funkcjonować jako reżyser. Jeszcze kilka lat temu pisał różne listy do rządów PiS i PO proponując swoje usługi oraz doświadczenie, miał nowe pomysły na film, ale jego prośby pozostawały bez odpowiedzi. Trudno się temu dziwić. Reżyser „Hubala” był przeciwnikiem Okrągłego Stołu. Działając w „Grunwaldzie” funkcjonował na pierwszej linii komunistycznego frontu antyopozycyjnego. Był wtedy dla gen. Wojciecha Jaruzelskiego przydatny. Gdy powstała III RP – tak jak większość „grunwaldowców” – czuł się oszukany. Bo przecież przez dekadę członkowie Zjednoczenia zwalczali „Solidarność” i czynnie wspierali komunistów, a teraz ci komuniści „dogadali się” z Adamem Michnikiem i Jackiem Kuroniem – właśnie tak Bohdan Poręba postrzegał zmiany z lat 1989-1990.

Bohdan Poręba zmarł kilka miesięcy temu, w wieku blisko 80 lat. Co okazało się jego najtrwalszym i najważniejszym dokonaniem?

Niewątpliwie jest nim film „Hubal”, którym trwale zapisał się w dziejach polskiego kina. Inne jego filmy również były interesujące i sprawne warsztatowo, choć nie osiągnęły już takiego sukcesu. Na ich publiczny odbiór decydujący wpływ miały jednak nie walory artystyczne, lecz polityczne zaangażowanie reżysera. Trzeba też przyznać, że Poręba miał trochę pecha, bo zrealizowany z niezwykłym rozmachem film „Polonia Restituta” wszedł do kin w 1980 roku. Był to bardzo gorący czas, kiedy funkcjonowała już legalna „Solidarność”, którą Poręba jako członek PZPR i lider „Grunwaldu” publicznie zwalczał. Stąd też większość recenzji prasowych – chyba nawet niezasłużenie – była bardzo krytycznych wobec „Polonii Restituty”. Nieprzychylni reżyserowi nazywali film „Polonią Prostitutą”, podobnie jak wcześniej mówiono „Hubal-ubal” nawiązując do związków reżysera z MSW. Nie chcę się bawić w historię alternatywną, ale wydaje mi się, że film zostałby zapewne lepiej przyjęty, gdyby ukazał się rok wcześniej, a reżyser nie zaangażowałby się w działalność ZP „Grunwald”. To właśnie przez pryzmat tej organizacji jest dzisiaj oceniany. Tak było w latach osiemdziesiątych, tak jest i dziś.

Zobacz też:

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Przeperski
(ur. 1986), doktor historii, pracownik Instytutu Historii Nauki PAN. Od stycznia 2012 do czerwca 2014 redaktor naczelny Histmaga. Specjalizuje się w dziejach Europy Środkowej w XX wieku, historii dziennikarstwa i badaniach nad transformacją ustrojową. Autor m.in. książek „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą” (2014) i „Nieznośny ciężar braterstwa. Konflikty polsko-czeskie w XX wieku” (2016). Laureat nagrody „Nowych Książek” dla najlepszej książki roku (2017), drugiej nagrody w VII edycji Konkursu im. Inki Brodzkiej-Wald na najlepsze prace doktorskie z dziedziny humanistyki (2019). Silas Palmer Research Fellow w Stanford University (2015), laureat Stypendium im. Krystyny Kersten (2015), stypendysta Funduszu Wyszehradzkiego w Open Society Archives w Budapeszcie (2019). Kontakt: [email protected]

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone