Brendan Simms – „Hitler” – recenzja i ocena

opublikowano: 2024-01-11 08:01
wolna licencja
poleć artykuł:
Zdaniem niektórych druga wojna światowa, Trzecia Rzesza i osoba Adolfa Hitlera to tematy wyeksploatowane, o których już wszystko wiadomo. Jakby na przekór tym twierdzeniom, wciąż ukazują się niezliczone publikacje im poświęcone. Niektóre z nich na dodatek istotnie wnoszą trochę, a czasem wiele nowego. Czy nowa biografia Hitlera pióra profesora Uniwersytetu Cambridge Brendana Simmsa zalicza się do takich nowatorskich opracowań?
REKLAMA

Brendan Simms – „Hitler” – recenzja i ocena

Brendan Simms
„Hitler”
nasza ocena:
9.5/10
cena:
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Adam Bukowski, Jacek Środa, Maciej Szymański
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
936
Premiera:
21.11.2023 r.
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8338-052-0
EAN:
9788383380520

Na wstępie stwierdzę, jako osoba wskutek prywatnych badań historycznych mocno zainteresowana historią rodzinną, że background samego autora jest na tyle interesujący i niezwykły, że chętnie przeczytałbym książkę poświęconą losom jego przodków i krewnych. Autor omawianej publikacji urodził się w Dublinie w rodzinie profesorskiej – jako syn matematyka Davida Simmsa i pochodzącej z Niemiec geografki Anngret Erichson. Jeden z wujów ojca Brendana Simmsa był bardzo zasłużonym w dzianiach ekumenicznych biskupem przynależnego tradycji anglikańskiej Kościoła Irlandii (sam Brendan wychowany został w wierze katolickiej, co moim zdaniem widać czasem w sposobie w jakim omawia w książce zagadnienia konfesyjne). Inny wuj Davida Simmsa był działaczem partii komunistycznej, sowieckim szpiegiem, który wskutek doświadczeń w czasie wojny domowej w Hiszpanii zwątpił w stalinizm i dokonał żywota w gułagu.

Brendan Simms jest postacią interesującą nie tylko z uwagi na swoich przodków. Autor nowej biografii wodza Trzeciej Rzeszy jest wybijającym się historykiem i intrygującym intelektualistą. Najbardziej znany był dotąd z kontrowersyjnej syntezy dziejów Europy nowożytnej, wydanej w Polsce pod tytułem „Taniec mocarstw”. Simms komentuje także wydarzenia bieżące, a jego poglądy wielu mogą wydać się ekscentryczne. Opowiadał się np. za stworzeniem Stanów Zjednoczonych Europy na wzór Świętego Cesarstwa Rzymskiego, dodając prowokacyjnie, że monarchą takiego tworu mógłby zostać władca Zjednoczonego Królestwa Karol III. W Internecie można znaleźć informacje, że historyk obciążył w swoich wypowiedziach Zachód współodpowiedzialnością za rosyjską agresję na Ukrainie, jednak moje wrażenie jest wręcz przeciwne – Simms jawi się jako zwolennik twardej polityki wobec reżimu Putina.

Choć historia rodziny autora wydała mi się tak interesująca, on sam nie poświęca wiele miejsca „wywodowi przodków” Hitlera. Nie prowadzi badań genealogicznych, mających na celu ustalenie, czy w bliskiej rodzinie miał osoby pochodzące ze związków pozamałżeńskich albo czy miał korzenie, prawda o których mogłaby być dla wodza Trzeciej Rzeszy kompromitująca. Nie oznacza to, że już na pierwszych stronach biografii Simms nie obala mitów związanych z pochodzeniem i młodością Adolfa Hitlera. Przede wszystkim o popularnym stwierdzeniu, że „Hitler nie był Niemcem, a Austriakiem”. Jego rodzinne miasto, Braunau am Inn przez wieki wchodziło w skład Bawarii, monarchii Habsburgów przypadło dopiero pod koniec XVIII w., a na dobre pozostało przy Austrii po kongresie wiedeńskim. Hitler posługiwał się dialektem bawarskim i sam uważał się za Bawarczyka.

REKLAMA

Bardzo utrwalona w powszechnej świadomości jest teza o przemocy, jaką na Adolfie Hitlerze miał stosować ojciec, co wpłynęło na osobowość przyszłego dyktatora. Problem w tym, że zasadniczo nie ma żadnych podstaw by uznać, że ojciec Hitlera był rodzicem bardziej surowym niż wynikało to z ówczesnych norm. Simms zwraca uwagę, jak skąpe źródła posiadamy o najwcześniejszych latach Hitlera, co związane jest z dążeniem jego samego do kształtowania własnego wizerunku w późniejszych latach. Ale i tak wszystko wskazuje na to, że antysemityzm czy antyslawizm nie były wtedy motorem postępowania aspirującego akwarelisty, zaś opowieści o tym, jak to brzydził się wielonarodowego Wiednia czasów C.K. Monarchii są… no właśnie, wykreowanymi później opowieściami.

Simms zwraca uwagę, że Mein Kampf, czyli fundamentalne źródło do badania biografii Hitlera, jest źródłem mało wiarygodnym. Omawiane wydarzenia i prezentowane poglądy ukazywane są z dużej perspektywy czasowej i podporządkowane są celom politycznym z czasów ich spisywania. Dużo zastrzeżeń ma też autor do wiarygodności tak istotnego dla badań nad nazizmem źródła jak dzienniki Goebbelsa, które pisane były z myślą o publikacji. Mniemaniem niewartym poważnego traktowania są zatem wspomniane na wstępie tezy, jakoby o Hitlerze i III Rzeszy wszystko było już wiadomo i nie warto było się tą tematyką zajmować. Brendan Simms nie tylko dokonuje krytyki źródeł, ale też odnosi się do dotychczasowej literatury poświęconej Hitlerowi, do przełomowych opracowań Alana Bullocka, Iana Kershawa, Volkera Ullricha, Joachima Festa, Petera Longericha i innych historyków. Stan badań nad III Rzeszą i, że pozwolę sobie tak się wyrazić „hitlerologii”, jest zatem dynamiczny i dzieło Brendana Simmsa to kolejny kamień milowy w rozwoju tego działu historiografii.

REKLAMA

Ramy czasowe pozycji wyznaczają lata życia Adolfa Hitlera. Z czytelniczego punktu widzenia pozycja wyraźnie dzieliła się dla mnie (do zatem mój subiektywny podział, autor podzielił ją bowiem na sześć chronologicznych części) na część omawiającą drogę Hitlera do władzy i kształtowanie się jego ideologii oraz tę, w której poruszone były zagadnienia praktyki rządów w nazistowskich Niemczech oraz druga wojna światowa. Nie ukrywam, że nieporównanie ciekawsza była dla mnie ta pierwsza część, którą uznałem za zdecydowanie bardziej odkrywczą i nowatorską.

Interesująco przedstawione są działania zdeklarowanego Bawarczyka Hitlera i jego ruchu narodowosocjalistycznego w Bawarii. Relacje nazistów z konserwatywną, katolicką i monarchistyczną prawicą bawarską były skomplikowane. Z jednej strony były to ucieleśnienia dwóch różnych ideowych światów. Z drugiej łączył je nieraz wspólny wróg w postaci lewicy czy też negatywna ocena wielu aspektów porządku ustrojowego Republiki Weimarskiej. Bawaria zawsze przejawiała dążenia odśrodkowe, po Wielkiej Wojnie podsycane przez Francję. Ale i dochodząc do władzy Hitler obawiał się mogącej pokrzyżować mu plany akcji bawarskich monarchistów pod patronatem dynastii Wittelsbachów. Podobnie w czasie działań prowadzących do Anschlussu Hitler realnie obawiał się potencjalnej restauracji Habsburgów jako czynnika mogącego wzniecić opór w Austrii.

zobacz też:

Bawarskie i jakiekolwiek inne dążenia odśrodkowe zdecydowanie nie były po myśli Hitlera. Za główny problem uważał on trwające od kilkuset lat rozbicie – polityczne czy wyznaniowe Niemiec. Zarówno jemu, jak i jego skutkom chciał przeciwdziałać, żeby zapewnić Niemcom możliwość prowadzenia prawdziwie mocarstwowej polityki – uważał bowiem, że przyszłość należy do wielkich potęg światowych, takich jak Imperium Brytyjskie, Ameryka i – jak ją postrzegał Rosja – zaś słabe Niemcy nie miałyby szans stanąć z nimi w różnym szeregu.

Brendan Simms dokonuje wiwisekcji myśli Hitlera, lektura której nasuwa wniosek, że podstawę tych poglądów stanowił… kompleks niższości wobec Wielkiej Brytanii. Hitler autentycznie podziwiał Imperium Brytyjskie za jego ekspansję, zaś Brytyjczyków cenił i przypisywał im cechę, której deficyt dostrzegał u Niemców – zdyscyplinowanie. Dość szokująca może wydać się teza, że wódz Trzeciej Rzeszy wysoko oceniał także brytyjski parlamentaryzm. Oczywiście nie oznacza to, że sam był zwolennikiem liberalnej demokracji parlamentarnej. Uważał, że parlamentaryzm jest dobry, ale „ktoś tym musi kierować”. Hitler miał wizję ustroju brytyjskiego, którym tak naprawdę rządzą i który moderują ukryte, formujące się od stuleci elity, których jawną ekspozyturą były arystokracja i monarchia. Poza tym zdyscyplinowani Brytyjczycy zasługiwali na ustrój parlamentarny, natomiast co do obdarzania nim Niemców Hitler był już zdecydowanie bardziej ostrożny.

REKLAMA

Zazwyczaj, zasadniczo słusznie, uważa się, że Adolf Hitler największe zagrożenie widział we wpływach żydowskich, które dostrzegał zarówno w sowieckim komunizmie, jak i w anglo-amerykańskiej kapitalistycznej plutokracji. Jak widać, jego stosunek do krajów anglosaskich był jednak skomplikowany. Hitler darzył bowiem uznaniem nie tylko Wielką Brytanię, ale i Stany Zjednoczone. Narody anglosaskie uważał za „nordycko-germańskie”. W Ameryce imponowała mu nowoczesność, prężność dynamiczny rozwój. Kładł nacisk na duży wpływ w budowaniu dobrobytu Stanów Zjednoczonych przez niemieckich imigrantów – choć sam fakt ich emigracji oceniał negatywnie, uważał że w ten sposób Niemcy traciły najwartościowszy element ludzki. Tym, co zdecydowanie nie podobało się Hitlerowi w Ameryce była jej egalitarna kultura, w której dopatrywał się czynników rozkładowych.

Wbrew pozorom Adolf Hitler nie był zainteresowany systemem segregacji rasowej na amerykańskim Południu. Nie przejawiał też najmniejszych sentymentów prokonfederackich. Przeciwnie, imponowała mu uprzemysłowiona Północ a nie agrarne Południe. Rasizm wobec osób czarnoskórych nie odgrywał w ogóle większej roli w ideologii nazistów. Hitler wychodził z założenia że, mówiąc kolokwialnie: „Murzyn jaki jest każdy widzi” – zatem o wiele groźniejszy był Żyd, bowiem mógł być wrogiem ukrytym. Simms zwraca uwagę również na to, że powszechne wyobrażenie, jakoby podczas Igrzysk Olimpijskich w Berlinie Hitler odmówił podania ręki Jessemu Owensowi, jest kontrfaktyczne. Co ciekawe początkowo Hitler nie uważał za niższych rasowo nie tylko przedstawicieli innych narodów germańskich (ci mogli być wręcz bardziej „aryjscy” od ogółu Niemców) ale także romańskich a nawet słowiańskich. Ciekawie przedstawia się wątek polski w książce. Simms zauważa, że w istocie Hitler był mniej antypolski niż konserwatywne kręgi w niemieckiej armii, które dążyły do odnowienia tradycyjnego sojuszu z Rosją w duchu Bismarckowskim. Takie obserwacje nie stymulują jednak do rozważań o jakimś „pakcie Ribbentrop-Beck”, bowiem choć Polska w pewnym momencie była Hitlerowi potrzebna, to jednak jego stosunek do naszego kraju cały czas był instrumentalny.

REKLAMA

Hitlerowski rasizm zakładał swego rodzaju, by spróbować trochę przenalizować jego chory tok myślenia, „higienę rasy”. Wcale nie zakładał natychmiastowej eliminacji elementów „rasowo obcych”. Hitler przyjmował fakt, że populacja Niemiec jest genetycznie zróżnicowana, za obiektywny punkt wyjścia. Chciał likwidacji skutków tego negatywnego ze swojego punktu widzenia stanu rzeczy poprzez swoistą stymulację „doboru narodowego”, promowanie tego co miało być korzystne dla „rozwoju rasy” i usuwanie wpływów uznawanych za szkodliwe. Był zatem entuzjastą rozpowszechnionych wówczas działań eugenicznych. Jedną z regulacji, które najbardziej podobały mu się w ówczesnej Ameryce była prohibicja. Jak wiadomo, był również wrogiem palenia tytoniu. Tych „prozdrowotnych” zapatrywań Hitlera nie należy rozpatrywać rozłącznie od jego rasistowskiej ideologii. Hitler nie dążył też, jak choćby Rosenberg do rekonstrukcji „pragermańskich” wierzeń i instytucji. Jego estetycznym ideałem była zdecydowanie starożytność klasyczna. Niedoszły malarz pasjonował się też architekturą i książka zawiera niemało informacji o jego i Alberta Speera zapatrywaniach w tej dziedzinie. Sporo uwagi poświęcone jest życiu osobistemu Adolfa Hitlera, choć z uwagi na skąpość źródeł jest to niełatwe zagadnienia badawcze. Możemy przeczytać o jego związkach z Geli Raubal i Evą Braun oraz opartym na silnej fascynacji flircie z Magdą Goebbels.

REKLAMA

Z lektury książki wyłania się obraz Hitlera jako polityka przerażająco pragmatycznego. Simms pokazuje, że gdy służyło to realizacji jego celów, potrafiła on porozumieć się z zasadniczo obmierzłymi mu klasyczną prawicą, Kościołami chrześcijańskimi, przemysłowcami. Hindenburgiem, Sowietami. Ten pragmatyzm w niczym nie umniejszał jednak jego radykalizmu i fanatyzmu, co czyniło go tym bardziej niebezpiecznym. Ciekawie przedstawione są spory i różnice ze związanym z braćmi Strasserami „lewym skrzydłem NSDAP”, silnym w północnych Niemczech. Strasseryści widzieli pokonane w I wojnie światowej Niemcy jako państwo skolonizowane przez zwycięzców. Widzieli więc swój kraj w ramach większego antykolonialnego frontu, tymczasem Hitler miejsce Niemiec postrzegał w jednym szeregu nie z Hindusami czy Arabami, a w gronie potężnych mocarstw. Także nazistowska Europa nie była jednym z wariantów integracji naszego kontynentu, a miała być wyrazem potęgi Niemiec. Idee paneuropejskie, wyrażane choćby przez Richarda Coudenhove-Kalergiego były Hitlerowi obce i odnosił się do nich z niechęcią.

Brendan Simms wywodzi, że skoro dla Hitlera naczelnym imperatywem politycznym była chęć przezwyciężenia datującego się od wojen religijnych i wojny trzydziestoletniej rozbicia Niemiec, to choć sam wywodził się z rodziny katolickiej, bliższy był mu „bardziej niemiecki” protestantyzm niż zależny od zewnętrznego ośrodka katolicyzm. Podkreśla, że dyktator nie miałby nic przeciw „nowemu Kulturkampfowi”, choć nie decydował się na taką politykę z powodów pragmatycznych. Autor gorzej ocenia postawę niemieckich protestantów, którą, z wyjątkiem nielicznego grona Kościoła Wyznającego, ocenia jako poddanie się reżimowi. Nie negując małego zaangażowania w opór wobec władzy, przez co Niemcy byli przez jakiś czas po wojnie „na cenzurowanym” w światowej wspólnocie luterańskiej, do tonu wywodów Simmsa należałoby tu podchodzić z ostrożnością. Niezorientowany czytelnik mógłby uznać, że pronazistowscy Niemieccy Chrześcijanie stanowili główny nurt niemieckiego protestantyzmu. Tymczasem był to silny (zwłaszcza w porównaniu z Kościołem Wyznającym), ale jednak mniejszościowy nurt, obejmujący około ¼ wspólnoty. Dla porównania o antynazistowskiej encyklice Piusa XI Mit brennender Sorge Simms rozpisuje się szczegółowo i z wielką atencją.

Truzimem byłoby napisać, że biografia Hitlera pióra Brendana Simmsa to lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych jej tematem. To pozycja od której w dyskusjach o Adolfie Hitlerze i Niemczech nazistowskich nie będzie się w stanie abstrahować.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Brendana Simmsa „Hitler” bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Gadziński
Absolwent Instytutu Historycznego oraz Instytutu Nauk Politycznych UW. Interesuje się historią XIX i pierwszej połowy XX wieku. Pasjonat historii, kultury i polityki krajów anglosaskich.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone