Dlaczego doszło do buntu cześnika Miecława?

opublikowano: 2022-12-08 13:40
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Miecław należał do kręgu zaufanych ludzi Mieszka II. Jako namiestnik Mazowsza postanowił zbuntować się przeciwko następcy tronu, Kazimierzowi Odnowicielowi. Dlaczego doszło do buntu Miecława?
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Mariusza Sampa „Mazowsze 1047”.

Pod koniec lat trzydziestych XI wieku, w obliczu potężnego kryzysu monarchii wczesnopiastowskiej, nękanej najazdami sąsiadów i niepokojami wewnętrznymi, niejaki Miecław (Masław) utworzył na Mazowszu własne państwo. Okazało się ono efemerydą i przestało istnieć wraz ze śmiercią władcy. Na temat tego „państwa” napisano już sporo w historiografii.

Wiadomości na temat Miecława (Masława) dostarczają dwa niemal współczesne i niezależne od siebie źródła. Jest to Kronika polska autorstwa Anonima zwanego Gallem oraz Powieść minionych lat, wywodząca się z ruskiego kręgu kulturowego. W obu przekazach Miecław jest przedstawiony jako władca Mazowsza, z którym walczył Kazimierz I Odnowiciel i posiłkujący go kniaź ruski Jarosław Mądry. Wymienione relacje źródłowe są niestety fragmentaryczne, co nie pozwala prześledzić kolejnych etapów życia mazowieckiego uzurpatora. W zasadzie wiadomo jedynie o ostatnich latach jego życia, mówiąc precyzyjniej o oko licznościach towarzyszących jego śmierci, którą poniósł – jak się powszechnie przyjmuje – w 1047 roku.

Mieszko II uśmierza bunt Pomorzan (ryc. Angelo Campanella, przed 1811 rokiem)

Miecław za życia Mieszka II był jego cześnikiem. Cześnik w średniowieczu był wysokim urzędnikiem dworskim, sprawującym kontrolę nad piwnicą władcy. Obok stolnika, podającego władcy pokarm do spożycia, cześnik pełnił najważniejszą funkcję na dworze panującego. Czuwał bowiem nad tym, by książę mógł się należycie, a zarazem bezpiecznie napić. Niemal każdy trunek przechodził przez ręce cześnika – jeśli nadawał się do spożycia, trafiał do jego pana. Rzecz oczywista, funkcja cześnika, dająca sporo korzyści, wiązała się z wieloma niebezpieczeństwami. Do najistotniejszych należała groźba otrucia. Otruty mógł zostać nie tylko sam „funkcjonariusz”, ale również panujący, na którego rzecz wykonywał swe obowiązki. Warto w tym kontekście pamiętać, iż trucizna była w kręgach ówczesnej elity politycznej chętnie stosowanym narzędziem, wykorzystywanym podczas rotacji kadr na szczytach władzy. Wielu monarchów stało się ofiarami zatruć, zatem cześnicy musieli partycypować (nie zawsze w jednakowym stopniu) w urządzanych na nich zamachach.

Z powyższego wynika, iż Miecław należał do zaufanych ludzi Mieszka II, musiał też mieć duży wpływ na podejmowane przez niego decyzje. Nie sposób wyrokować, kiedy otrzymał godność cześnika. Być może nastąpiło to dopiero pod koniec panowania Mieszka II (1025–1034), ponieważ w wyniku krwawego przewrotu Bezpryma (1031) wyeliminowano część stronników króla, pośród których musieli znajdować się także jego dworzanie. Możliwa jest także inna wersja wydarzeń: mianowicie Miecław mógł umknąć z pogromu Bezpryma, szukając ratunku w jakimś bezpiecznym miejscu, i na wieść o niespodziewanej śmierci tyrana (w 1032 roku) powrócił do Wielkopolski. Tam wkrótce pojawił się Mieszko II, który ponownie przygarnął cześnika na swój dwór. Przypuszczalnie Miecław zachował swój urząd w pierwszych latach rządów Kazimierza Odnowiciela (począwszy od 1034 roku), następca Mieszka II musiał bowiem oprzeć się na urzędnikach wiernie służących jego ojcu. Miecław zapewne znajdował się w tym gronie, nic bowiem nie wiadomo ze współczesnych źródeł (w tym z Kroniki polskiej Anonima Galla, najważniejszego źródła informującego o tych czasach), by jakkolwiek naraził się królowi i utracił stanowisko.

REKLAMA

W bliżej nieznanym czasie i okolicznościach Miecław został namiestnikiem Mazowsza. Awans dostojnika, którego uznaje się niekiedy za spokrewnionego z członkami rodu Piastów, mógł zdaniem Aleksandra Gieysztora nastąpić po 1034 roku. Przekonanie to opiera się na doniesieniu Anonima zwanego Gallem, według którego Miecław ogłosił się „naczelnikiem Mazowszan” po śmierci Mieszka II. W związku z powyższym w zupełną próżnię trafia domysł Barbary Krzemińskiej-Surowieckiej, przesuwającej jego usamodzielnienie się na czasy Bezpryma.

Można przypuszczać, iż nastąpiło to podczas buntu możnych, którzy wygnali Rychezę, a następnie jej syna z kraju (przypuszczalnie ok. 1037 roku). Oczywiście brakuje źródeł na poświadczenie tego twierdzenia, jednak – jak wskazują badacze – Miecław mógł się znajdować wśród osób spiskujących przeciw tronowi. Nie oznacza to jednak, że dawny cześnik Mieszka II był przywódcą całego spisku, gdyż zapamiętałaby to tradycja, zaś Anonim zwany Gallem z pewnością odnotowałby ten fakt. Tymczasem kronikarz nie wymienił z imienia ani jednego spiskowca. Można to tłumaczyć na różne sposoby. Być może Anonim (a mówiąc precyzyjnie, jego informator, względnie wcześniejsze źródło, z którego korzystał) nie dysponował takimi informacjami z racji dystansu czasowego dzielącego go od opisywanych wydarzeń.

Wobec powyższego należałoby sądzić, iż bunt przeciw Rychezie, a następnie przeciw Kazimierzowi był bardzo dobrze zorganizowany. W obu spiskach buntownicy sięgnęli po ostateczne środki. Działali szybko i sprawnie, skoro uniemożliwili królowej i jej prawowitemu następcy tronu zorganizowanie oporu. Spiskowcy, świadomi swoich celów, mieli w rękach wojsko, któremu nie był w stanie przeciwstawić się Mieszkowic. Zapewne przechwycili również kontrolę nad oddziałami wojskowymi księcia, skoro to właśnie spośród możnowładców panujący wybierał dowódców niższych szczebli. Tak więc siły Kazimierza de facto znalazły się pod kontrolą przeciwników, którzy nie mieli respektu wobec księcia i zmusili go do kapitulacji.

Miecław jako jeden z uczestników sprzysiężenia przeciwko władzy Piastów musiał liczyć, podobnie jak pozostali, na uzyskanie większych profitów (w przeciwnym bowiem razie nie inicjowaliby spisku, który w razie niepowodzenia drogo by ich kosztował, włącznie z utratą stanowisk, majątków i – co najważniejsze – życia). Trudno obecnie przesądzić – jakich. Pierwotnie mogło być tak, że Miecław nie skonkretyzował swych celów. Te zaczęły się krystalizować w miarę rozwoju wydarzeń. Dopiero po zwycięstwie nad obozem piastowskim każdy ze spiskowców ujawnił rzeczywiste zamiary. Walka była warta świeczki, gdyż do podziału było całe dziedzictwo wygnanej dynastii. I tu mogły pomóc naszemu bohaterowi cechy, które z całą mocą dały o sobie znać w późniejszych latach.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Mariusza Sampa „Mazowsze 1047” bezpośrednio pod tym linkiem!

Mariusz Samp
„Mazowsze 1047”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
220
Premiera:
23.11.2022
Format:
12.5x19.5[cm]
ISBN:
978-83-11167-66-7
EAN:
9788311167667
REKLAMA

Miecław był postacią wyjątkową, przynajmniej na miarę swoich czasów. Najstarszy polski dziejopis Gall zwany Anonimem poświęcił mu sporo uwagi w swej kronice, mającej za zadanie sławienie władców z dynastii piastowskiej. Gdyby Miecław nie odegrał poważniejszej roli w trakcie rządów Kazimierza Odnowiciela, to z pewnością napisałby o nim znacznie mniej, a być może nie wspomniałby o nim wcale. Zatem na podstawie dostępnego materiału źródłowego, acz fragmentarycznego, można się domyślać, iż cześnik Mieszka II należał do grona tych osób, które spoza kręgu „przyrodzonych panów” państwa polskiego – Piastów – miały realne szanse na zajęcie ich miejsca. W ten sposób Miecław mógłby się stać założycielem nowej dynastii. Trudno wyrokować, jak wówczas potoczyłyby się dzieje Polski, ale z pewnością wyglądałyby inaczej. Wprawdzie Miecław byłby bezpośrednim sukcesorem monarchii Bolesława Chrobrego i Mieszka II, jednak władałby państwem o innym terytorium, nazwie i punkcie ciężkości. Być może w ówczesnej polityce polskiej dominowałyby bardziej sprawy wschodnie, szczególnie wtedy, gdyby centrum nowej monarchii znajdowało się na Mazowszu, a więc tam, gdzie później Miecław rzeczywiście utworzył własne państwo.

Kazimierz zwany Mnichem na (ryc. Ksawery Pillati, 1888 rok)

Władca Mazowsza niewątpliwie należał do osób ambitnych, przedsiębiorczych, a zarazem upartych. Szczególnie ostatnia z cech mogła mu pomóc w artykułowaniu swych oczekiwań wobec pozostałych inicjatorów antypiastowskiego buntu. Nic nie wiadomo o tym z ówczesnych źródeł, by spiskowcy przy dzieleniu schedy po przebywającym na wygnaniu Kazimierzu pokłócili się. Rzecz oczywista, argument ex silentio jest tutaj niewystarczający. Niemniej nic nie stoi na przeszkodzie w przyjęciu roboczej hipotezy, iż uczestnicy rebelii spotkali się i wypracowali satysfakcjonujący wszystkich, kompromisowy podział domeny piastowskiej. Mazowsze – jak należy sądzić z rozwoju późniejszych wypadków – przypadło w udziale Miecławowi. Nie wiadomo, czy dostojnik był zadowolony ze zdobyczy. Być może jednak nie grał pierwszych skrzypiec w buncie przeciw Rychezie i Kazimierzowi, bo politycznie ważniejsze i bogatsze prowincje: Małopolska, Wielkopolska oraz Śląsk, otrzymali inni przywódcy spisku.

Przypuszczalnie Miecław po objęciu władzy na Mazowszu od razu przystąpił do organizowania swego państwa. Nic nie wiadomo z ówczesnych przekazów pisanych, by tutejsze ośrodki grodowe i znajdujące się w nich załogi, dotychczas wierne Piastom, przeciwstawiły mu się, inicjując opór. Milczenie źródeł nie oznacza bynajmniej, że wszędzie Miecława i jego przedstawicieli witano z otwartymi rękoma. Być może gdzieniegdzie musiał siłą zdobywać grody, aby zainstalować w nich swoje załogi.

REKLAMA

Powyższa interpretacja jest niewłaściwa, jeśli uznać Miecława za reprezentanta mazowieckiej elity władzy, który osiągnął szczyt swojej kariery politycznej w czasach Mieszka II, zostając jego cześnikiem. W takim wypadku objęcie Mazowsza musiało wyglądać inaczej. Niewykluczone, iż Miecław bez większego wysiłku zdołał podporządkować sobie większe i mniejsze warownie rozsiane po całej krainie. Nie musiał przy tym wyrzynać w pień lokalnej elity politycznej. Co więcej, mógł się z nią porozumieć, co zaowocowało utrzymaniem dotychczasowych stosunków panujących w poszczególnych grodach. W praktyce mogło to wyglądać tak, że najważniejsi dostojnicy mazowieccy dalej piastowali swoje urzędy. Jednocześnie musieli uznać zwierzchnictwo Miecława, a nie Piastów. Niesubordynacja wobec nowego „panującego” mogła się dla nich zakończyć tragicznie – nie tylko utratą stanowisk, ale fizyczną eksterminacją. Do takiej formy unieszkodliwiania swoich wrogów niejednokrotnie uciekali się Piastowie. Wydaje się, że Miecław dysponował siłą zbrojną mogącą w zarodku unicestwić bunt. Tak więc wychodzenie przed szereg mogło potencjalnym spiskowcom przynieść więcej szkód aniżeli spodziewanych korzyści.

Mazowsze od początku rządów Miecława musiało stanowić solidny twór państwowy, skoro – jak informował później Gall Anonim – „za rzekę Wisłę” uciekli niektórzy możnowładcy świeccy i duchowni, bojąc się zrewoltowanych mas chłopskich, które otwarcie chwyciły za broń i zabiły wielu ludzi (tzw. powstanie ludowe i reakcja pogańska). Dodatkowo pojawiła się tam ludność chroniąca się wraz ze swoim dobytkiem przed wojskami czeskimi Brzetysława I, który najechał ziemie polskie – według najnowszej historiografii miało to miejsce w 1038 roku. Zatem na tle całości ziem polskich pod koniec lat trzydziestych XI wieku Mazowsze rysuje się jako dzielnica wolna zarówno od tragicznych wydarzeń wewnętrznych (powstanie ludowe), jak i zewnętrznych (najazd Brzetysława). W opisie najstarszego polskiego kronikarza jawi się jako swoiste El Dorado, jedyne pewne miejsce schronienia dla uciekinierów. Tutaj azyl znaleźć mogli nie tylko Wielkopolanie, ale również mieszkańcy pozostałych ziem polskich: Kujaw, ziemi łęczyckiej, sieradzkiej, chełmińskiej, a może nawet Małopolski i Śląska.

Miecław mógł wprawdzie w jakiś sposób przeciwstawić się napływowi nowych ludzi na kontrolowany przez siebie obszar, jednak tego nie uczynił. Można to interpretować na dwa sposoby. Albo po prostu był za słaby i nie potrafił wstrzymać migracji, która mogła przyczynić się do tego, że Mazowsze zostanie objęte ruchem powstańczym, niosącym ze sobą zgliszcza i pożogę, a więc zagrozić funkcjonowaniu Miecławowego władztwa. Możliwe jest także inne rozwiązanie – znacznie prawdopodobniejsze – pasywnej postawy mazowieckiego księcia: mianowicie chciał, aby na Mazowszu znalazły się jak największe masy chłopów i pospolitych rycerzy, co wydatnie zwiększyłoby liczbę ludności. Sam Gall informował, iż w wyniku migracji, „Mazowsze było tak gęsto zaludnione przez Polaków […], iż pola roiły się od oraczy, pastwiska od bydła, a miejscowości od mieszkańców”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Mariusza Sampa „Mazowsze 1047” bezpośrednio pod tym linkiem!

Mariusz Samp
„Mazowsze 1047”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
220
Premiera:
23.11.2022
Format:
12.5x19.5[cm]
ISBN:
978-83-11167-66-7
EAN:
9788311167667
REKLAMA

Miecławowi szczególnie mogło zależeć na dopływie nowych wojowników. Do tej pory najprawdopodobniej dysponował jedynie prywatną drużyną możnowładczą, która pomogła mu w opanowaniu dzielnicy. Poza tym mógł także korzystać z siły zbrojnej utworzonej z Mazowszan, lecz każdy nowy wojownik przybyły spoza Mazowsza wzmacniał podstawy jego państwa, szczególnie w obliczu zagrożenia najazdami z zewnątrz. Wydaje się zatem, że chętnie „zapraszał” obcych przybyszów do siebie.

Polska około 1041 roku (aut. Hoodinski)

Miecławowi pod koniec lat trzydziestych, a co trzeba tu dobitnie wyartykułować, sprzyjało też szczęście. Bunt ludowy połączony z reakcją pogańską, który spustoszył Wielkopolskę, nie dosięgnął Mazowsza. Historycy na różne sposoby interpretowali ten fakt. Zapewne dużo racji mają uczeni wskazujący, że Mazowsze w tym czasie było słabo schrystianizowane i nie było powodów do gwałtownych wystąpień na dużą skalę przeciwko religii chrześcijańskiej i Kościołowi. Oczywiście jest to tylko jedna z możliwości. Czy słuszna, mogą rozstrzygnąć dopiero dalsze badania.

Realnym zagrożeniem dla państwa Miecława mógłby być wspomniany najazd Brzetysława. I tutaj mazowieckiemu uzurpatorowi poszczęściło się, gdyż w źródłach z epoki nie zarejestrowano pojawienia się czeskich żołnierzy w tej części ziem polskich. Również i ten fakt można wyjaśnić na różne sposoby. Roman Heck uważał, iż Miecław zawczasu porozumiał się z Przemyślidą, uznając zwierzchnictwo czeskie, w zamian za co pozwolono mu pozostać na Mazowszu. Wniosek uczonego każe spoglądać na Miecława jak na wytrawnego polityka, który dostrzegając niebezpieczeństwo i mając zbyt małą liczbę wojowników zdolnych przeciwstawić się najeźdźcom, wystąpił odpowiednio wcześniej z ofertą do Brzetysława. Ten ostatni widocznie uznał ją za korzystną dla siebie i przyjął.

Koncepcja Hecka ma jednak słabe ogniwa. Według uczonego Brzetysław miał przebywać z wojskiem na ziemiach polskich przynajmniej przez kilkanaście miesięcy (między 1038 a 1039 rokiem). Pogląd ten nie przyjął się w polskiej historiografii. Najazd księcia czeskiego trwał co najwyżej kilka tygodni. W takim razie Brzetysław nie miał zapewne czasu, by pertraktować z Miecławem, skoro główny impet jego uderzenia skierował się na Wielkopolskę, a więc tam, gdzie wcześniej chłopi podnieśli bunt, co rokowało większe szanse na powodzenie całej akcji. Wobec powyższego należałoby przypuścić, iż Miecław zachował neutralność wobec najazdu wroga, tym bardziej że nic nie wskazywało na to, aby Brzetysław zamierzał wysłać swoje wojska na Mazowsze. Jak się później okazało, postawa mazowieckiego „księcia” była genialnym posunięciem, miał bowiem kontrolę nad sytuacją przez cały okres pobytu Czechów na ziemiach polskich.

REKLAMA

Po najeździe Brzetysława, a przed powrotem Kazimierza do kraju władza leżała na przysłowiowej ulicy. Miecław mógł po nią sięgnąć, opanowując Wielkopolskę, i rozpocząć odbudowę polskiej państwowości. Mając przy sobie Wielkopolskę i Mazowsze, mógł podjąć również ekspansję na pozostałe ziemie piastowskie. Miał przynajmniej kilka miesięcy, aby tego wszystkiego dokonać, tym bardziej że z Polski wycofały się oddziały czeskie. W pierwszym etapie Miecław mógł sobie darować Śląsk, na którym Brzetysław pozostawił załogi w grodach. Uwikłanie się w wojnę z Czechami byłoby wielkim błędem ze strony byłego urzędnika Mieszka II, ponieważ państwo Przemyślidów w tym okresie było bardzo silne, zdecydowanie potężniejsze od mazowieckiej efemerydy. Zatem Miecław, nie zapuszczając się na południe, wiedział, co robi. Mógł tutaj zbyt dużo stracić.

Miecław miał też, jak się wydaje, dostateczne siły, aby podjąć próbę zajęcia kolejnych terytoriów. Nie wiadomo, czy podjął jakiekolwiek działania w tym kierunku, choć okoliczności mu sprzyjały. Opinie historyków na ten temat są zróżnicowane. Według Jana Powierskiego Miecław zdołał opanować w tym okresie nie tylko Mazowsze, ale również Kujawy i ziemię chełmińską. Z kolei Wojciech Chudziak uznał, iż ziemia chełmińska nie znalazła się w granicach władztwa mazowieckiego uzurpatora, ponieważ łączyły ją bliższe więzy z Pomorzem. Zdaniem Witolda Hensla, z racji ominięcia przez Brzetysława Kruszwicy w jego wyprawie na Polskę, ośrodek ten musiał być w jakimś stopniu związany z Mazowszem, stanowiąc łącznie z nim siłę zdolną postawić się obcemu wojsku. Ten sam uczony stwierdził także, że gród kruszwicki najprawdopodobniej odpadł od państwa Miecława już w roku 1039, ponieważ archeologowie nie stwierdzili tutaj śladów walk z tego okresu.

Zdaniem Janusza Bieniaka władztwo Miecława rozciągało się także na część Wielkopolski. Swoją interpretację wspomniany uczony oparł na Kronice polskiej (śląskiej) z końca XIII wieku, według której Miecław z podległym sobie wojskiem zajął i złupił prawie całą Polskę, poza okolicami Poznania. Kazimierz Odnowiciel w porę zareagował na to niebezpieczeństwo, wyprowadzając w pole własne oddziały, które pobiły wroga nad rzeką Wartą. Według Bieniaka polska literatura przedmiotu rozmaicie próbowała interpretować ten przekaz: „nie znaleziono jednak dotąd dostatecznych podstaw pozwalających definitywnie odrzucić go, a z nim także dowód działalności Miecława w Wielkopolsce, choć z drugiej strony późny czas powstania źródła nie pozwala na przyjęcie jego bez zastrzeżeń […]. Rozmiarów infiltracji Miecława w Wielkopolsce ściśle oznaczyć się nie da. Jedyny punkt graniczny daje przekaz Kroniki polskiej, niezupełnie pewny i niełatwy do chronologicznego umiejscowienia. Gniezno i Poznań uległy zniszczeniu w czasie najazdu czeskiego; z tym faktem wiąże się także spalenie zamku na Ostrowie Lednickim, stwierdzone archeologicznie. Ślady pożaru wykazują również budowle preromańskie w Trzemesznie. Nie wiadomo jednak, czy pożar ten można odnieść do jakiegoś „zagonu” czeskiego poza Gniezno, czy do powstania, czy też do walk Kazimierza z Miecławem. Można tylko przypuścić, że po odejściu najazdu Brzetysława urządził Miecław jakąś wyprawę do Wielkopolski, która ewentualnie mogła rozszerzyć zasięg jego władzy do okolic Poznania; przyjęcie tej lokalizacji zależy już jednak od stopnia zaufania, jakim darzymy relację wspomnianej kroniki”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Mariusza Sampa „Mazowsze 1047” bezpośrednio pod tym linkiem!

Mariusz Samp
„Mazowsze 1047”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
220
Premiera:
23.11.2022
Format:
12.5x19.5[cm]
ISBN:
978-83-11167-66-7
EAN:
9788311167667
REKLAMA
Powrót Kazimierza I Odnowiciela do Polski (mal. Wojciech Gerson, 1887 rok)

Opinia Janusza Bieniaka jest co najmniej kontrowersyjna. Żadne ze źródeł opisujących działalność Miecława, z Kroniką polską Anonima zwanego Gallem na czele, nie podało bowiem, aby jego władztwo wykraczało poza granice Mazowsza. Opieranie się na informacjach z późniejszych przekazów pisanych, jak uczynił to wymieniony wyżej historyk, jest zabiegiem niezwykle ryzykownym. Tak więc brakuje przesłanek mogących uwiarygodnić wysuniętą hipotezę.

Wobec powyższego należy przypuścić, iż Miecław przed pojawieniem się Kazimierza w Polsce (co najwcześniej mogło się stać w pierwszej połowie 1039 roku) najprawdopodobniej ograniczył się do działań wewnętrznych w obrębie dzielnicy mazowieckiej. Najwidoczniej było to wówczas priorytetem „księcia”, a nie podejmowanie ryzykownych działań w skali ogólnopolskiej. Miecław okazał się zatem wytrawnym strategiem, myślącym dalekowzrocznie. Najpierw chciał się umocnić na Mazowszu, a dopiero później podjąć ewentualnie kroki zaczepne skutkujące wchłonięciem nowych ziem, co wzmocniłoby jego potencjał militarny.

Być może „książę” mazowiecki obawiał się kolejnego najazdu Brzetysława na ziemie polskie, co było dosyć realne, gdyż Czechom w 1038 roku nie udało się włączyć do swego państwa Małopolski, którą Piastowie odebrali im pod koniec X stulecia. W sprzyjających okolicznościach Czesi mogliby rozwinąć ekspansję na północ i północny wschód i prędzej czy później skonfrontować się z państwem Miecława. Ten ostatni musiał zdawać sobie sprawę z potęgi oręża czeskiego. Niebezpieczeństwo płynące z zewnątrz (nie tylko z Czech, ale również z innych kierunków – w tym z Rusi), Miecław mógł zminimalizować poprzez utrwalenie swej władzy na Mazowszu. Musiał się skupić na skarbowości, administracji, a przede wszystkim obronności i wojsku.

REKLAMA

Miecław tak bardzo zaangażował się w sprawy własnej dzielnicy, że przegapił szansę na zjednoczenie pod swoim zwierzchnictwem państwa polskiego w kształcie sprzed wypędzenia Kazimierza z Polski. Taki zarzut postawił mu przed 50 laty Bogusław Gierlach, najprawdopodobniej przeceniając aspiracje mazowieckiego władcy. Zapewne nie pretendował on (przynajmniej w tym okresie) do objęcia władzy nad wszystkimi ziemiami w dorzeczu Odry i Wisły, ponieważ wtedy musiałoby dojść do konfrontacji zbrojnej z Kazimierzem Odnowicielem, który powrócił do Polski w 1039 roku. Dostępne źródła, na co warto zwrócić uwagę, nie wzmiankują, aby w jakikolwiek sposób przeszkadzał synowi Mieszka II w odzyskiwaniu utraconego dziedzictwa. Miecław dysponował wprawdzie siłą zbrojną zdolną rozbić w pył armię zebraną w Niemczech przez Mieszkowica (według Galla Kazimierz dysponował wówczas tylko 500 rycerzami), jednak tego ostatecznie nie uczynił. Trudno odgadnąć, dlaczego tak się stało, ponieważ gdyby właśnie wtedy pokonał Kazimierza i sparaliżował jego działalność rewindykacyjną, stałby się niekwestionowanym panem sytuacji w Polsce.

Wobec powyższego muszą dziwić słowa Anonima zwanego Gallem, według którego „Miecław, ufny w odwagę swego wojska, a nadto zaślepiony żądzą zgubnej ambicji, próbował zuchwale sięgnąć po to, co mu się nie należało ani z prawa żadnego, ani z przyrodzenia. Stąd też do takiej posunął się hardości i pychy, że odmawiał posłuszeństwa Kazimierzowi, a nadto z bronią w ręku i podstępem stawiał mu opór”. Pierwsze przytoczone tu zdanie w opinii historyków odnosiło się do początkowego okresu odnowicielskiej działalności Kazimierza. Nie wiadomo jednak, co kronikarz miał w tym wypadku na myśli. Według niektórych badaczy zapis Galla o zamiarach zaślepionego żądzą zgubnej ambicji Miecława dotyczył bezpośrednio objęcia przezeń władzy na Mazowszu. Wydaje się, iż jest to najlepsze wyjaśnienie enigmatycznego stwierdzenia bezimiennego mnicha, zwłaszcza jeśli uwzględni się przywołany przezeń motyw siły zbrojnej, mającej pomóc Miecławowi w sięgnięciu po to, co w rzeczy samej mu się nie należało, a więc zdobytej nielegalnie władzy na Mazowszu, której nie zamierzał oddawać w ręce Kazimierza, prawowitego spadkobiercy dynastii piastowskiej.

Kazimierz Odnowiciel (rys. Jan Matejko)

Odmiennego zdania o przytoczonej relacji Anonima Galla byli badacze przypisujący Miecławowi zamiar opanowania całego państwa polskiego, m.in. Janusz Bieniak. Tymczasem brakuje podstaw źródłowych do tak daleko idących konstatacji. Jak zasugerowała Klaudia Dróżdż, Bieniak nie wziął pod rozwagę „innych możliwości”, albowiem „wojsko, którym dysponował Miecław, nie musiało posłużyć mu przecież do zdobycia władzy w kraju. Miecław sięgnął po to, co mu się nie należało, a tym była przecież władza na Mazowszu, tym bardziej po powrocie Kazimierza. Wojska potrzebował właśnie do obrony tego, co sobie uzurpował”.

Kazimierz Odnowiciel nie mógł, rzecz jasna, tolerować takiego stanu rzeczy na Mazowszu. Być może nawet kilkakrotnie próbował się porozumieć z Miecławem w sprawie jego dalszych losów oraz zarządzanej przezeń prowincji, jednak bezskutecznie, gdyż ten nie zamierzał oddać zdobytej dzielnicy. Kazimierz w tych warunkach musiał sięgnąć po środki ostateczne. Nie zrobił tego od razu, ponieważ państwo Miecława było dlań nie byle jakim przeciwnikiem.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Mariusza Sampa „Mazowsze 1047” bezpośrednio pod tym linkiem!

Mariusz Samp
„Mazowsze 1047”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
220
Premiera:
23.11.2022
Format:
12.5x19.5[cm]
ISBN:
978-83-11167-66-7
EAN:
9788311167667
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Mariusz Samp
Doktor historii, pisarz i publicysta. Autor kilkunastu książek popularnonaukowych z historii, w tym: „Szach mat. Jak umierali władcy Rosji”. Od kilku lat prowadzi popularny portal „przezwieki”, na którym w lekkostrawny sposób przybliża meandry polskiej i powszechnej historii.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone