Gregory Clark – „Pożegnanie z jałmużną” - recenzja i ocena

opublikowano: 2015-05-22 07:30
wolna licencja
poleć artykuł:
Darwinizm utracił swoją legitymizację przez straszliwe spustoszenie do jakich przyczynił się w trakcie II wojny światowej. Dziś wraca w postaci ekonomicznej, w odważnej i poruszającej ważne społecznie obszary rozwoju gospodarczego książce Gregory Clarka.
REKLAMA
Gregory Clark
„Pożegnanie z jałmużną”
nasza ocena:
7/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Zysk i S-ka
Tłumaczenie:
Jacek Lang
Rok wydania:
2015
Okładka:
twarda
Liczba stron:
452
Format:
160mm x 235mm
ISBN:
978-83-778-5180-7

Przez rasistowskie koncepcje społeczne darwinizm został na dekady, jak się wydawało skutecznie, wyrugowany z nauki. Tymczasem w XXI wieku powrócił on w postaci gospodarczej głoszącej, że mieszczańskie cnoty, leżące u podstaw procesów industrializacji na Wyspach Brytyjskich, rozprzestrzeniły się genetycznie w angielskim społeczeństwie. Wszystko przez wyższą jakoby przeżywalność potomków klas wyższych niż następców klas niższych. W związku z tym społeczeństwo to oferowało wyższą – w porównaniu do mieszkańców innych części świata – jakość pracy. To miało bezpośrednio przełożyć się na jego sukces. Trzeba przyznać, że to dość odważna teza.

Jej autor, urodzony w 1957 roku Gregory Clark, to pochodzący z Wysp Brytyjskich historyk z dyplomem licencjata z Cambridge oraz doktoratem z Harvardu. W swojej drodze do Uniwersytetu Kalifornijskiego – gdzie został dziekanem wydziału ekonomii – wykładał w Stanford i Uniwersytecie Michigan. Naukowo zajmuje się długoterminowym wzrostem gospodarczym oraz historią gospodarczą Anglii i Indii, a w ostatnim czasie także mobilnością społeczną w perspektywie historycznej. Wszystkie wspomniane zainteresowania badawcze znajdują swoje odzwierciedlenie w wydanej przez Wydawnictwo Zysk i S-ka książce Clarka „Pożegnanie z jałmużną. Krótka historia gospodarcza świata” będącej polskim tłumaczeniem pozycji „Farewell to Alms” z 2007 roku.

Książkę Clarka można podsumować kilkoma zdaniami. Idąc z głównym nurtem nauki przyjmuje on, że świat epoki przedindustrialnej tkwił w maltuzjańskiej równowadze wyznaczanej przez ograniczenia mające na celu zmniejszenie potencjalnej płodności. W związku z tym standardy życia nie ulegały zmianie przez ostatnie 100 tysięcy lat i nigdy nie przekroczyły egzystencjalnego minimum. Autor twierdzi również, że złe instytucje nie miały wpływu na brak rozwoju gospodarczego. Jego pojawienie przypisuje darwinowskiemu rozprzestrzenieniu się wartości mieszczańskich z zamożnych elit na klasy niższe. W efekcie brak wspomnianych wartości w innych społeczeństwach jest odpowiedzialny za to, że są one biedne. Jak pisze sam autor, „możemy spekulować, że przewaga Anglii polegała na tym, iż w latach 1200–1800 dochodziło do szybkiej kulturowej, a być może również genetycznej, dyfuzji wartości przyjmowanych przez ludzi odnoszących sukcesy ekonomiczne” (s. 291). Wynikało to z faktu, że najzamożniejsi mężczyźni pozostawiali po sobie dwa razy więcej dzieci niż najubożsi. W związku z tym te z nich, które nie były niezbędne do podtrzymania rodziny musiały obniżyć swoją pozycję w hierarchii społecznej. „Synowie rzemieślników zostawali więc robotnikami, synowie kupców – drobnymi handlarzami, synowie posiadaczy wielkich majątków ziemskich – właścicielami niewielkich gospodarstw.” (s.18) Jak twierdzi Clark to właśnie w ten sposób rozprzestrzeniły się takie cechy jak pracowitość, innowacyjność czy wykształcenie.

REKLAMA

Pozycję otwiera rozdział pod dojść jednoznacznym tytułem „Historia gospodarcza świata na osiemnastu stronach”, która jako rozdział wprowadzający zawiera krótkie podsumowanie zawartości. Reszta książki jest zasadniczo podzielona na trzy części. W pierwszej autor omawia gospodarkę przedindustrialną. Tu ujawnia się jej wartość edukacyjna bowiem cała ta część dokładnie opisuje mechanizm „pułapki maltuzjańskiej”. Począwszy od wstępnego rozdziału pt. „Logika rządząca gospodarką maltuzjańską” (rozdz. 2) przez „Poziom życia” (rozdz. 3), „Rodność” (rozdz. 4) aż po rozdział „Oczekiwana dalsza długość życia” (rozdz. 5) obserwujemy w jaki sposób społeczeństwa dostosowywały, nieraz bardzo brutalnie, swoje zachowania do ograniczonych zasobów, aby ograniczyć przyrost ludności, który w konsekwencji zagrażał wzrostowi dochodów. Rozdział 6 – „Przetrwanie najbogatszych” – przedstawia wzorzec rozprzestrzeniania biologicznego wartości mieszczańskich przez darwinistyczne przetrwanie dzieci osób najlepiej sytuowanych.

Krytyczną analizę najczęściej podnoszonych czynników Rewolucji Przemysłowej znajdziemy w kolejnych częściach: „Postęp techniczny” (rozdz. 7) oraz „Instytucje a wzrost gospodarczy” (rozdz. 8). W tym ostatnim stawia ciekawą tezę, że instytucje sprzyjające współczesnemu ciągłemu rozwojowi gospodarczemu istniały w Anglii już w średniowieczu, nie mogły zatem one być jego przyczyną. Stawia go to w opozycji m.in. do Darrena Acemoglu i Nialla Fergusona, którzy właśnie w anglosaskich instytucjach upatrują przyczyn Rewolucji Przemysłowej. Rozdział dotyczący postępu nie tylko pokazuje nam, że rozwój technologiczny od zarania dziejów przebiegał bardzo wolno, ale również że niejednokrotnie dotykał go regres. Inaczej rzecz ujmując postęp – nie musi mieć charakteru ciągłego.

REKLAMA
Gregory Clark
„Pożegnanie z jałmużną”
nasza ocena:
8/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Zysk i S-ka
Tłumaczenie:
Jacek Lang
Rok wydania:
2015
Okładka:
twarda
Liczba stron:
452
Format:
160mm x 235mm
ISBN:
978-83-778-5180-7

Wreszcie, w części pt. „Pojawienie się współczesnego człowieka” (rozdz. 9) – który w pewnym sensie jest kontynuacją rozdziału 6. w którym wskazywał na rozprzestrzenianie się cech klas wyższych na niższe – Clark opisuje zmiany, które zbliżyły okres przedindustrialny do czasów nam obecnych: „Do roku 1800 stopy procentowe spadły z niezwykle dużych wielkości w najdawniejszych społeczeństwach do poziomu zbliżonego do znanego nam ze świata współczesnego. Piśmienność oraz umiejętność liczenia przestały być rzadkością i stały się normą. Od czasów zbieractwa i łowiectwa do 1800 roku liczba przepracowywanych godzin wzrosła do wielkości współczesnych. Wreszcie nastąpił spadek częstotliwości używania przemocy. Te zmiany łącznie ukazują jak społeczeństwa stawały się coraz bardziej średnioklasowe pod względem nastawienia.” (s.186-187) Bez tych zmian Rewolucja Przemysłowa właściwie nie byłaby możliwa.

Druga połowa książki jest poświęcona temu, co stało się po roku 1800. W drugiej z trzech części książki otrzymamy najpierw teoretyczne wyjaśnienie istoty transformacji przemysłowej, próbę wyjaśnienia dlaczego nastąpiła ona w Anglii, dlaczego nie nastąpiła w innych częściach Świata, a na końcu – jakie były jej społeczne konsekwencje. Jej najważniejszą konkluzją jest to, że wzrost gospodarczy największe korzyści – według Clarka – przyniósł robotnikom niewykwalifikowanym, co prowadziło do zmniejszenia nierówności dochodowych wśród społeczeństw industrialnych.

W części trzeciej i ostatniej autor wykazuje, że różnice w dochodach wyjaśniają przepaść w standardach życia między krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się. Z tej perspektywy to nie ilość zainwestowanego kapitału (który swobodnie płynął przez świat w czasach dziewiętnastowiecznej globalizacji) ani zasoby (które mogły być swobodnie transportowane) są kluczowe. „Najważniejszym powodem różnic dochodu w przeliczeniu na osobę między państwami współczesnego świata muszą być różnice wydajności.” (s. 357) I ponownie, ponieważ transfer technologii jest codziennością, autor zakłada w tym zakresie względną równość między różnymi częściami globu. Zatem za różnice w wydajności obwinia jakość pracy w państwach ubogich. Pomimo to, w książce nie znajdziemy rozwiniętej teorii odpowiadającej na pytanie: „skąd biorą się różnice między jakością pracy?”. Jednocześnie trzeba przyznać, że przygotowanie teorii dlaczego jakość pracy Europejczyków była wyższa od Hindusów czy Chińczyków wymagałoby prawdziwej ekwilibrystyki intelektualnej aby przy okazji nie zostać posądzonym o rasizm.

REKLAMA

Od strony technicznej książce niewiele można zarzucić. Wydana w twardej okładce, w odpowiednim formacie, dobrze leży w dłoni. Interlinia mogłaby być nieco większa ale za to w miarę szerokie marginesy pozwalają na robienie krótkich uwag. Wykresy i tabele w tekście umożliwiają swobodne śledzenie wywodu logicznego autora. Zdecydowanie mocną stroną publikacji jest wysoka jakość tłumaczenia. Jest ono zrozumiałe i ułatwia zrozumienie niełatwej materii książki. Gdyby nie nazwisko autora na okładce można by pomyśleć, że została napisana przez Polaka. Trzeba również zaznaczyć, że jest to pozycja dosyć trudna intelektualnie. Ponieważ autor w swojej pracy korzysta z metod ilościowych, pojawiają się wzory i wykresy, których zrozumienie może sprawić trudność osobie bez odpowiedniego przygotowania.

Należy wspomnieć o niezaprzeczalnych walorach edukacyjnych tej książki. Autor poświęcił gospodarce przedindustrialnej około 170 stron, dogłębnie wyjaśniając pułapkę maltuzjańską – mechanizmy do jakich uciekały się społeczeństwa by nie przekroczyć progu, który powodowałby obniżenie standardu życia. Każdy, kto chce zrozumieć dlaczego przed Rewolucją Przemysłową prawie wszystko co obniżało liczbę głów do wyżywienia było społecznie akceptowalne – dzieciobójstwo, brak higieny czy choroby – powinien przeczytać tę książkę. W szczególności zaś - studenci historii. Gdyby ocenie podlegał tylko aspekt edukacyjny to książka ta zasługiwałaby na ocenę 9 albo nawet i 10.

Jak na książkę rekomendowaną przez reprezentujących postawy wolnorynkowe prof. Tylera Cowena oraz CATO Institute (a w Polsce przez prawicowy Instytut Sobieskiego) jej konkluzje mogą zaskakiwać sympatyków idei konserwatywnych. Jak bowiem rzecze Clark – wbrew temu, co chcieli by widzieć europocentrycy – „Zachód nie ma modelu rozwoju gospodarczego, który mógłby przekazać ubogim państwom świata.”(s. 394) Co więcej, jako jedyną receptę na ubóstwo podaje masową imigrację pozwalającą na wzrost dochodu najbiedniejszych. Najbardziej zaskakuje jednak druga część finalnego rozdziału. Otóż Clark zauważa, że co prawda dochód wpływa istotnie na nasze życie ale w dość niewielkim stopniu determinuje szczęście. Przytacza badania, że od pewnego poziomu dochodów wręcz ich wysokość nie ma wpływu na odczuwanie szczęścia. Jest ono bowiem zazwyczaj postrzegane w sposób relatywny, w odniesieniu do otoczenia. Inaczej rzecz ujmując, przeciętny Polak w obecnej rzeczywistości wcale nie musi być szczęśliwszy od przeciętnego zbieracza-łowczego sprzed tysięcy lat. To istotna lekcja dla społeczeństw XXI wieku, w czasach kiedy media elektroniczne każdego dnia przynoszą nam wieści, jak dobrze żyje się innym. Koniec końców, porównywanie się może wprost prowadzić do życia w poczuciu ciągłego niezadowolenia.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Maciej Hacaga
Absolwent Wydziału Historii Gospodarczej London School of Economics, Wydziału Historii Uniwersytetu Wiedeńskiego oraz Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Jego zainteresowania koncentrują się wokół znaczenia czynników gospodarczych i surowcowych dla potęgi państw, zagadnień bezpieczeństwa międzynarodowego, energetycznego i ekonomicznego, oraz historii gospodarczej z perspektywy globalnej (global history).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone