Jak przeprowadzono Akcję Bürkl?

opublikowano: 2023-07-24 13:31
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Akcja Bürkl, przeprowadzona 7 września 1943 roku, okazała się udanym zamachem na krwawego gestapowca Franza Bürkla. Był on jednym z najbardziej okrutnych członków załogi Pawiaka. Jak zdołano go rozpoznać?
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Marcina Lwowskiego „Dziewczyny z Powstania Warszawskiego”.

Artykuł w „Biuletynie Informacyjnym” z 10 czerwca 1943, informujący o kolejnej masakrze więźniów Pawiaka

– „Ewa” – zwróciła się „Lena” podczas jednego ze spotkań do swej podkomendnej, którą wezwała na spotkanie w mieszkaniu kontaktowym. – Twoja matka i siostra siedzą na Pawiaku, prawda?

„Ewa”, zaskoczona nieoczekiwanym zaproszeniem na naradę z samą komendantką, potwierdziła skinieniem głowy. Wszystkie w „Dysku” wiedziały, że obie przebywały na oddziale żeńskim, tak zwanej Serbii, gdzie pełniły funkcje w kolumnie sanitarnej.

– Przydzielam cię na okres bezterminowy do oddziału „Agat”. Anty gestapo. Rozpoczyna się nowy rozdział i chcę, żebyś w nim uczestniczyła.

– Co będziemy robić? – odważyła się spytać „Ewa”, ale sama się domyśliła.

***

Getto, styczeń 1943

– Perec! Uciekaj! – krzyczy Josek na środku ulicy. Sprawnie manewruje między sunącymi dorosłymi, którzy z jakiegoś powodu rozpierzchają się przed biegnącym dziesięciolatkiem. Brat Joska, Perec, jeszcze nie rozumie, przed czym ostrzega go brat, z niepokojem w oczach obserwuje, jak Josek przeskakuje przez prowizoryczne stragany z walizek i desek, których właściciele chowają się w bramach, nie zdążywszy zabrać swego strzeżonego jak oko w głowie dobytku.

Kiedy Josek jest już tuż-tuż, przy bracie, wyciąga ku niemu obie ręce, żeby ostrzec, przytrzymać, a może pchnąć przed siebie, pada strzał.

Josek z nagle wykrzywioną z bólu twarzą pada na bruk Nalewek u stóp swego młodszego o rok brata. Perec nie może uwierzyć, że kula z siedmiomilimetrowej lufy na jego oczach rozerwała klatkę piersiową Joska.

– Kryj się! – woła ktoś do dzieciaka, sam dobrze schowany w podcieniu kamienicy, ale Perec stoi jak sparaliżowany. Przed sobą widzi kroczącego środkiem ulicy mężczyznę w niemieckim mundurze. Przed nim – jak czarna pantera przed mitycznym indyjskim wojownikiem z książek dla dzieci, które kiedyś, dawno temu, mama czytała braciom do snu – krok za krokiem drepcze wielki niczym dziki kot owczarek niemiecki. Zwierzę ma wysunięty język, a kiedy jego pan, ten Niemiec dzierżący pistolet, z którego lufy snuje się jeszcze smużka dymu, wypowiada jakieś słowo, pies obnaża kły. Chłopiec powinien był w tym momencie odwrócić się i uciekać. Ale jak tu uciekać bez brata?

Perec płacze, kuca, chwyta ręce martwego Joska w nadgarstkach i stara się ciągnąć za sobą bezwładne ciało, które okazuje się ciężkie jak wielki worek ziemniaków. Taki worek, o którym zawsze marzyli, żeby go ukraść.

REKLAMA

A wtedy podjudzony owczarek skacze do przodu, rozpędza się i wpada na chłopca. Zagłębia w delikatnej skórze szyi swe wilcze zęby, aż poczuje zapach i ciepło krwi.

Adam Borys ps. „Pług”

***

Pawiak, sierpień 1943

Pawiak – ponure gmaszysko. Już za czasów Rosjan, którzy go wznieśli. Przechodził z rąk zaborców w polskie, a potem niemieckie – i zawsze straszył swą złowieszczą, więzienną architekturą.

– Wiesz, że Pawiak zaprojektował ten sam Włoch, który stworzył hotel Europejski? – odezwał się jeden Więzień do drugiego Więźnia, który właśnie skrobał coś na karteczce ogryzkiem przemyconego ołówka. Gryps. Za takie coś – kula w łeb.

Dosłownie przed chwilą, a może dwiema, tak trudno było liczyć czas na Pawiaku, tuż pod celą słyszeli, jak Bürkl zakatował człowieka. Nieodstępujący go pies dokończył sprawę. Obu znali wszyscy aż za dobrze. Wiedzieli, że zawsze przed śniadaniem Bürkl musi kogoś zatłuc. Inaczej zły humor doskwiera mu przez cały dzień.

Ludzie w celach rozpoznawali odgłos podkutych obcasów, ich powolny rytm, kiedy o rannej porze nadzorca przechadzał się korytarzami, pomiędzy wejściami do cel. Szukał ofiary. Nieodmiennie towarzyszył mu jego tresowany na ludzi owczarek niemiecki, wielkie bydlę, które posłusznie wykonywało to, do czego od szczeniaka zostało przyuczone.

Drugi Więzień uniósł zapisaną karteczkę do maleńkiego zakratowanego okienka, przez które wpadało nieco światła, i przeczytał swemu towarzyszowi, co napisał.

– „Czy nie znajdzie się nikt, kto się poświęci i zlikwiduje wreszcie tego parszywego psa Franza Bürkla?” – przeczytał z przemyconego skrawka zwiniętego papieru kapitan Adam Borys „Pług”, dowódca oddziału „Agat”. – Nadszedł na to czas – stwierdził, patrząc na osobę siedzącą w fotelu naprzeciwko.

Człowiek, do którego adresowane były te słowa, zdający sobie sprawę, jak ważki i trudny rozkaz właśnie otrzymał, potwierdził gestem, że polecenie zrozumiał i wykona.

– Jest tylko jeden kłopot – oświadczył. – Nie mam pojęcia, jak ten cały Bürkl wygląda.

„Pług” uśmiechnął się i bratersko poklepał siedzącego obok mężczyznę po kolanie.

– Dostaniesz ludzi i zdobędziesz wszystkie informacje.

Likwidować. Zabijać. Odbierać życie. Wrzało jej w głowie. Ewa wiedziała, że została zaangażowana tylko do działań przygotowawczych, do zwiadu, rozpoznania, że to wyznaczeni z „Agatu” chłopcy zajmą się mokrą robotą, choć to może nie najlepsze określenie, bo jakieś takie przestępcze, w duchu gestapowskiego, powtarzanego przez szmatławce określenia AK – „bandyci”. Ale bezpośrednim celem jej działań będzie śmierć tego konkretnego człowieka, Niemca, którego zwyczaje będzie musiała poznać, dowiedzieć się, gdzie mieszka, jak wygląda, o której wychodzi do pracy i kiedy z niej wraca, jaką drogą, gdzie wstępuje po chleb. Owszem, chodziło o Niemców, o katów. Ale też ludzi.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Marcina Lwowskiego „Dziewczyny z Powstania Warszawskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Marcin Lwowski
„Dziewczyny z Powstania Warszawskiego”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Świat Książki
Rok wydania:
2023
Okładka:
miękka
Liczba stron:
352
Premiera:
26.07.2023
Format:
135x215 [mm]
ISBN:
978-83-828-9482-0
EAN:
9788382894820
REKLAMA

Jedyne, co jej przyszło do głowy, to poradzić się matki. Kontakt między mieszkańcami Warszawy a więzionymi na Pawiaku odbywał się następująco. Siostra „Ewy”, osadzona w tym największym warszawskim więzieniu, pracowała jako funkcyjna w kolumnie sanitarnej „Serbii” – poruszała się więc po całym kobiecym budynku właściwie zupełnie swobodnie. Zbierała grypsy, które następnie przekazywała pracownikom obsługującym pralnię, kotłownię, strażniczkom, kucharkom – wszystkim zatrudnionym, którzy zgodzili się współpracować. Następnie tajne listy wędrowały niesione przez takiego pracownika do budynku w bezpośrednim sąsiedztwie getta, w którego granicach znajdował się Pawiak – na Leszno 69, do Miejskiego Domu Kobiety. Tu miały swoje siedziby warsztaty Opieki Społecznej, kręciło się mnóstwo ludzi. Taki ruch sprzyjał potajemnemu przekazywaniu więziennej korespondencji. Była to wielka skrzynka kontaktowa między Warszawą a Pawiakiem, stąd listy były roznoszone przez różne pracownice warsztatów po całym mieście.

W ten sposób „Ewa” kontaktowała się z siostrą i mamą. I tutaj przyniosła list do mamy, w którym zawarła wszystkie swoje wątpliwości. Na odpowiedź zawsze trzeba było trochę poczekać, dać czas sprzyjającym okolicznościom i dobrym, pomocnym ludziom. I wreszcie odpowiedź przyszła.

Ewa Prauss-Płoska ps. „Ewa”

Mama odpisała:

Droga córuchno. Nie każdy rodzaj życia wydaje mi się odpowiedni, i myślę, że powinnaś moje zdanie podzielać. Róbcie więc swoje, a my robimy też swoje. Pamiętaj, że po nas będą inni ludzie i należy im oszczędzić upodlenia.

W ten sposób „Ewa” pogodziła się z nowym zadaniem i uznała, że jej dylematy i wątpliwości ręką rodzicielki zostały przekreślone.

Inaczej go sobie wyobrażała. Na początku sama nie wiedziała, czego się spodziewać, z czasem obraz mężczyzny powoli zaczął się krystalizować w myślach „Ewy”. Kiedy tylko dowódca umówił ją na spotkanie z człowiekiem, z którym od teraz miała współpracować, wyobraźnia zaczęła działać. Znała tylko pseudonim – „Marian”.

REKLAMA

– On wie, jak wyglądasz – usłyszała od przełożonego.

Aleksander Kunicki „Marian” – dowódca wywiadu „Agatu”, człowiek, któremu miała pomóc w rozpoznaniu zwyczajów Bürkla, powoli urastał w jej oczach do jakiejś mitycznej postaci. Wojownika, tajemniczego, postawnego niczym odziany w zbroję rycerz.

Kiedy zjawiła się na umówione spotkanie, traf chciał, że przyszła pięć minut wcześniej. Bardzo starała się nie spóźnić, zwłaszcza że punktualność nie należała do jej najmocniejszych stron. Starała się też nie przyjść za wcześnie, specjalnie po drodze wstąpiła do zegarmistrza, żeby ustawić wskazówki dokładnie według chronometrów w warsztacie. Szła wolniej, oglądając wystawy sklepów, wszystko po to, aby nie przyjść przed czasem. Nie lubiła niepotrzebnie wystawiać się na spotkanie z niemieckim patrolem. Ale i tak zjawiła się na przystanku tramwajowym przed wyznaczonym terminem. Dyskretnie przepatrywała mężczyzn – jak tu się domyślić, który z nich jest „Marianem”? Instynktownie wypatrywała wysokiego, najlepiej barczystego młodzieńca o szlachetnych rysach.

Bardziej nie mogła się mylić. Ten, który przed nią stanął, okazał się przeciwieństwem jej naiwnych rojeń. Doskonale przeciętny, może warszawski robotnik albo pracownik warsztatu, zmęczony całodzienną pracą, w szarym paltocie i pogniecionej cyklistówce wracający po pracy do domu. Zdała sobie sprawę, że gdyby ktoś kazał jej po tym spotkaniu opisać twarz tego człowieka, nie znalazłaby ani jednej cechy charakterystycznej, ot – nijaki element szarego tłumu. Mijając na ulicy, zapewne nawet by nań nie zwróciła uwagi. Zlewał się z otoczeniem.

Uwielbiał punktualność. Zauważyła to przy okazji następnych spotkań. Ale już podczas tego pierwszego dał wyraz swojemu niezadowoleniu, że zwierzchnik, z którym przed chwilą odbył rozmowę, spóźnił się pięć minut. Odtąd starała się mocniej walczyć ze swoim spóźnialstwem – on zjawiał się zawsze punktualnie, nie pięć minut wcześniej i nigdy po czasie, a dokładnie w minucie wyznaczonej na spotkanie. Podczas tego pierwszego zabrał ją na przechadzkę po pobliskim bazarze, na którym doskonale wtopił się w tłum drobnych spekulantów. Wziął ją pod rękę i szeptał:

– Bierzemy się za pana B. Koronkowa robótka. Pierwsza z rzędu. Zobaczy pani.

Wyjaśnił, że potrzebne jest rozpoznanie, przede wszystkim identyfikacja obiektu. Czy „Ewa” może pomóc przez swoje kontakty na Pawiaku?

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Marcina Lwowskiego „Dziewczyny z Powstania Warszawskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Marcin Lwowski
„Dziewczyny z Powstania Warszawskiego”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Świat Książki
Rok wydania:
2023
Okładka:
miękka
Liczba stron:
352
Premiera:
26.07.2023
Format:
135x215 [mm]
ISBN:
978-83-828-9482-0
EAN:
9788382894820
REKLAMA

– Spróbuję – obiecała.

– Potem przyjdą sprawy następne. Aha, pytanie. – Spojrzał na nią swoimi niewielkimi oczami szarego człowieka. – Czy pani potrafi gubić ogon?

Aleksander Kunicki ps. „Marian”

Przytaknęła i wyrecytowała zdania, które sama wbijała do głów dziewczętom podczas wykładów, czując się przy tym jak uczennica w czasie egzaminu.

– Idę wolno, wybieram główną ulicę, kiedy nadarza się okazja, łapię tramwaj, wyskakuję z niego w biegu i przesiadam się do dorożki, którą o ile mogę zmieniam. Wykorzystuję bramy przejściowe, kluczę ulicami, nie stawiam się w lokalu kontaktowym, jeśli spotkam znajomych, udaję, że się nie znamy.

– Dobrze – pochwalił z nutą zadowolenia.

Zgodnie z prośbą „Mariana” „Ewa” skierowała do siostry przez punkt na Lesznie 69 pytanie o opis Bürkla, coś, co pomogłoby go zidentyfikować. Niestety, przebywająca na Serbii siostra, mimo najszczerszych chęci, nie była w stanie pomóc. Z ciężkim sercem „Ewa” powiadomiła „Mariana”, że tym razem tak przydatne źródło nie wystarczy.

– Spróbujemy inaczej – odparł bez cienia żalu.

Następne spotkanie „Marian” wyznaczył dopiero po dwóch tygodniach.

– Znam jego adres – poinformował i wyjaśnił cały żmudny proces dochodzenia do faktów.

Jedyną cechą rozpoznawczą gestapowca, o której wiedział, był pies, wielki owczarek niemiecki, z którym nie rozstawał się w pracy. To był punkt zaczepienia. Dwa tygodnie wcześniej „Marian” rozpoczął regularne spacery między placem Teatralnym a bramą getta, na którego terenie znajdował się Pawiak. Ani razu nie natknął się na gestapowca w stopniu sierżanta z wilczurem.

Po kilku dniach kręcenia się po jednym z bardziej niebezpiecznych obszarów miasta zauważył tuż przed godziną trzynastą jadącą Lesznem krytą ciężarówkę z umundurowanymi SS-manami, cywilami oraz pochodzącymi z Ukrainy strażnikami więziennymi. Natychmiast domyślił się, że tym środkiem transportu dowożeni się pracownicy Pawiaka. Tylko skąd? Następne parę dni obserwacji i „Marian” ustalił punkt początkowy na trasie ciężarówki – gmach gestapo w dzielnicy niemieckiej. Jeszcze dwie kolejne doby i dowódca wywiadu zobaczył maszerującego do gmachu na Szucha gestapowca z psem. W następnej kolejności ustalił, że przed każdą dwudziestoczterogodzinną zmianą Bürkl wychodził do pracy z kamienicy pod adresem Polna 22.

REKLAMA

– Nie mam tylko stuprocentowej pewności, że to rzeczywiście Bürkl – poinformował „Ewę”, kiedy wezwał ją na spotkanie.

– Wiem, kto może pomóc! – ucieszyła się, że wreszcie może się na coś przydać. – Znam małżeństwo, którego syn niedawno wyszedł z Pawiaka!

– Znasz ich osobiście? Godni zaufania?

Zapewniła, że to bliscy współpracownicy jej matki, która w środowisku znana była ze swej podziemnej działalności.

– W porządku.

Na spotkanie przyszedł młodzieniec, Bogusław Ustaborowicz, który wkrótce stał się nowym nabytkiem w zespole „Mariana” pod pseudonimem „Żar”. Chłopak został zaprowadzony na Oleandrów, którą rzekomy Bürkl każdego dnia przed pracą zmierzał ze swego mieszkania do budynku na Szucha. Żar nie miał żadnych wątpliwości. Ale „Marian” potrzebował podwójnego sprawdzenia. „Żara” jeszcze nie znał, nie był pewien, na ile może polegać na pamięci chłopaka. Dopiero potwierdzenie od pracującego w polskiej policji kryminalnej agenta AK Ludwika Żurka „Żaka”, że pod adresem na Polnej 22 zameldowany jest SS-Scharführer Bürkl, sprawiło, że „Marian” mógł zameldować w dowództwie „Agatu”, że obiekt został zidentyfikowany.

Ulica Litewska przy Marszałkowskiej w Warszawie, miejsce Akcji Bürkl (fot. Stefan Bałuk)

Teraz do akcji wkroczyli „Ewa” i „Żar”. Przez następne dni trwała obserwacja. Potwierdziły się fakty – Bürkl wracał z Pawiaka co drugi dzień, wożony tą samą ciężarówką, która dojeżdżała z terenu getta do budynku gestapo, mijała bramę i parkowała na dziedzińcu gmachu. Następnie wychodził z pracy, zmierzał do Litewskiej, mijał Marszałkowską i o wpół do drugiej po południu znikał we wnętrzu kamienicy na Polnej 22, wchodząc od Oleandrów.

Następnym etapem było rozpracowanie jego poranków – „Ewa” ustaliła, że w dniu dyżuru w więzieniu wychodził przed dziesiątą rano i pokonywał tę samą trasę w kierunku przeciwnym. Jedynym odstępstwem od rutyny były wyjątkowe dni, kiedy ze znanych tylko sobie powodów udawał się do miejsca pracy w ubraniu cywilnym, zamiast w mundurze.

Po miesiącu rozpracowywania „Marian” mógł wreszcie zgłosić górze, że zadanie zostało wykonane. Był koniec sierpnia.

Bürkl został zlikwidowany przez oddział „Agatu” 7 września, w połowie swojej stałej marszruty między Polną i aleją Szucha. Grupą dowodził podchorąży „Jeremi”, uczestniczyli: „Lot” jako drugi wykonawca wyroku, „Kędzior” i „Dietrich” w ubezpieczeniu, oraz kierowca „Konrad”. W czasie brawurowej akcji oprócz kata z Pawiaka zginęło jeszcze siedmiu przypadkowych Niemców, którzy otworzyli ogień z przystanku tramwajowego, reagując na toczące się wypadki.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Marcina Lwowskiego „Dziewczyny z Powstania Warszawskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Marcin Lwowski
„Dziewczyny z Powstania Warszawskiego”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Świat Książki
Rok wydania:
2023
Okładka:
miękka
Liczba stron:
352
Premiera:
26.07.2023
Format:
135x215 [mm]
ISBN:
978-83-828-9482-0
EAN:
9788382894820
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marcin Lwowski
Historyk, autor książek „Dziewczyny z Powstania Warszawskiego” i „Orkiestra z Auschwitz” (wyd. Świat Książki).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone