Jan III Sobieski w anegdocie

opublikowano: 2014-03-31 17:28— aktualizowano: 2019-08-17 09:04
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Jak współcześni widzieli zwycięzcę spod Wiednia i jego armię? Oczywiście z szacunkiem, ale czasem także jako żartownisia, a nawet obiekt kobiecych westchnień.
REKLAMA

Pochód armii polskiej przez Śląsk w roku 1683

Jan III Sobieski (mal. Daniel Schultz, domena publiczna)

Opis pochodu potężnej armii polskiej pod wodzą Jana III Sobieskiego, spieszącego przez Śląsk na odsiecz oblężonemu przez Turków Wiedniowi, zachował się w liście naocznego świadka, datowanym w Raciborzu 27 sierpnia 1683 r. interesujący ten dokument rozpowszechniono przed laty za pomocą druku w periodyku wrocławskim „Monatschrift von und fur Schlesien” i zaraz w przekładzie na język polski w „Gońcu Krakowskim” (nr 137 z 14 XI 1829 r.):

Żem tak dawno do was nie pisał, ustawiczne objazdy nasze były tego przyczyną; ponieważ tu i w Gliwicach od czternastu dni bawiemy i musiemy Królowi Jmci Polskiemu robić służby, gdzie go rodzic mojego pana Grafa, jako starosta powiatowy, jeszcze z tamtej strony Gliwic wraz ze stanami szlacheckimi na granicy polskiej powitał; któremu oracją tutejszy kanclerz krajowy, pan baron Wilczek, powiedział. Szlachta zaś, jako też cały naszego pana Grafa dwór asystowali mu konno i wysztafirowano. Król przyjechał w kolasie berlińskiej, czyli w chezie, do której było sześciu gniadoszów zaprzężonych, aż do miejsca, w którym był przyjmowany. Przy nim siedział Wielki Koniuszy, obok niego starszy Królewicz na koniu jechał razem z grafem Denhoffem i mnóstwem polskiego rycerstwa, jako też dwie kompanie jego przybocznej gwardii i cały dwór; ale jak skoro na miejsce przybył, zaraz ci wsiadł na koń i my asystowali mu aż do Gliwic, gdzie na noc wysiadł u oo. franciszkanów; całe zaś wojsko, którego 50 000 ludzi rachowano i 28 armat, z których za jego przyjazdem wypalono, obozowało pod Gliwicami; a najśliczniejsze mieli namioty i nie widziałem w życiu tyle bagażu, który się przeszło na 6000 wozach mieścił. A jakie prześliczne konie mieli Polacy! tego niepodobna opisać.

Die 22 huius Jego Królewska Mość o milę za Ratowicami, gdzie się piękny klasztor oo. Cystersów znajduje, przenocował; następnego dnia przybył do Raciborza na obiad i ulokował się w naszym zamku, gdzie też z naszą Grafinią i Grafem z Prasmanina i Pannami z Sierocina przed stołem w alumbra grał, a Królewicz zaś Jmć z pannami się zabawiał. Po skończonej grze udano się do stołów, gdzie po lewej ręce Króla Jmci prost siedział Królewicz, potem wiele przedniejszych pań z naszą Grafinią i Panną musiały usiąść. Z dworzan zaś królewskich nikt nie był, jak tylko pan hetman Koronny, pan Koniuszy Koronny i kilku pułkowników. inni zaś kawalerowie jako i nasi usługiwali, pomiędzy którymi pan graf Colonna, pan graf Proskow byli komisarzami. Król Jmć jest pan bardzo otyły i wybornej miny. miał na sobie pod spodem niebieską szatę złotem przerabianą, na której na niebieskiej wstędze prześliczną gwiazdę diamentową przy lewym boku nosił, na którą nie ma szacunku. Na wierzchu zaś brunatną suknią z pięknego holenderskiego sukna, a znów także przy lewym boku gwiazdę z samych pereł jak wielki groch, a po prawej stronie wielki złoty łańcuch robiony z ogniwa, jak bywają u studni łańcuchy, a przy nim miał złotą puszkę; na głowie szkarłatna czapka sobolowa, ale co moment ją zdejmował. Po stole ze swoją przyboczną gwardią i całym dworem jeszcze milę za Racibórz pojechał. ale armia pod Raciborzem pozostała, dopiero nazajutrz z całą artylerią przez most raciborski przechodziła, gdzie dopiero ze wszystkim dobrze przypatrzeć się onej można było, bo jedna kompania za drugą maszerowała i marsz nie ustawał trwać, począwszy od 2 godziny z rana aż do 8 wieczór. Także następnego dnia przeszło znowu pięć regimentów infanterii, a za ośm dni przyjdzie jeszcze 8000 litwaków. Przyłączani tu specyfikacją regimentów i jak wiele prowiantu na dzień potrzebowały. ale za to Król Jmć bardzo ostrą subordynacją zachowuje między nimi i w Tarnowicach czterech kazał obwiesić, ponieważ rabowali. Po drodze żadnemu nie wolno się zatrzymać.

REKLAMA
Husarz (mal. Wacław Pawliszak, domena publiczna)

Husarze wszystkie mają skrzydła; ich zwierzchnica na obiej stronie ma wilcze futro, koń i lanca, para pistoletów i szabla. Arkwebuzery mają pancerze. Jest także 5000 ormianów, którzy nie są wyspecyfikowani. Ci mają długie czerwone czapki, krótkie czerwone katanki bez rękawów i długie spodnie jak u Wołochów; broń ich jest muszkiet i siekiera, a wszystkie kompanie mają sztandary i chorągwie z krzyżem świętym.

Z tej specyfikacji jeszcze to następuje: ludu spiżarniowego, piwnicznego i stajennego bardzo liczno. Paziów 6, hajduków 5, trębaczów i doboszów 6, laufrów 20, którzy obok Króla biegną, kiedy jedzie konno; mają czerwone szkarłatne czapki srebrem bramowane, na których białe pióra, niebieskie z sukna holenderskiego w kroju polskim kapoty, pasy ze srebrnymi galonami, przy tym troki ze srebrnych galonów, przy których długie noże w srebro okowane, a w ręku prezentują pozłacanego orła na paliku 6 ćwierci długim.

Odźwiernych 3, kamerdynerów 3, dwadzieścia cugów koni, po 6 w każdym. Wierzchowych koni królewskich 30. Każdy senator dwa cugi po 6 koni, nie licząc w to podręcznych. Pazie mają po 5 i po 6 koni - razem około 2000.

Notabene każdy huzar i akwebuzer ma swojego pachołka. Był także jeden regiment janczarów i jeden regiment Turków przy Królu Jmci.

Obchody zwycięstwa w Wiedniu

Przez sto lat, od roku 1684 poczynając, obchodzono uroczyście w Wiedniu w dniu 14 września rocznicę oswobodzenia miasta od oblężenia Turków za sprawą Polaków pod wodzą króla Jana Sobieskiego. Tę doroczną uroczystość, która odbyła się w dniu 14 września 1783 r. po raz ostatni, rozpoczynało zwykle dziękczynne nabożeństwo w katedrze Św. Szczepana. Na nabożeństwo przybywali cesarze niemieccy pieszo z całym dworem i światem urzędniczym, i wojskowym, w pośrodku wspaniałej procesji całego duchowieństwa świeckiego i zakonnego, wychodzącej z kościoła Księży Augustianów. Strzelano z dział i z ręcznej broni, obnoszono zdobyte chorągwie i znaki wojskowe tureckie, raczono żołnierzy po koszarach, urządzano zabawy ludowe, a na zakończenie palił Struver ognie sztuczne przedstawiające bombardowanie miasta przez Turków. W latach 1782 i 1783 uświetniła tę uroczystość galicyjska Gwardia swoją obecnością, otaczając, jak w r. 1782, cesarza Józefa II i arcyksięcia Maksymiliana podczas pochodu z zamku cesarskiego do katedry po czym kosztem miasta ugoszczoną została.

Wawel-Louis, Okruszyny historyczne, Kraków 1898

Wąsy Jana III

Jana Trzeciego gdy Wiedeń sławił,

Głos był powszechny między Niemkami:

„Oto bohatyr, który nas zbawił!

Jakże mu ładnie z tymi wąsami!”.

F.D. Kniaźnin, Oda do wąsów, 1783

Kobyła u płota

Do najulubieńszych anegdot o królu Sobieskim, jakie w dawnych czasach opowiadano sobie przy kominku w długie wieczory zimowe, należy zaliczyć historyjkę, którą przedrukowujemy za jednym z gawędziarzy (z rkpsu Biblioteki Czartoryskich 2300):

Jan III, król Polski, będąc raz na polowaniu, sam na sam spotkał szlachcica jadącego na kobyłce. Pyta się go:

  • Dokąd, panie bracie?
  • Do Warszawy.
  • Do kogo i po co?
  • Do Króla. Jestem ubogi szlachcic, mam kilkoro dzieci. Będę prosił, że¬by mi też Król dał jaką królewszczyznę, to jest wioskę.

Zapyta dalej Król: - A jak Król nie da nic?

Szlachcic nie znał osoby Króla, a przy tym też Król był po myśliwsku ubrany, powiedział więc z impetem:

  • To mu powiem, żeby moją kobyłę pod ogon pocałował.

Rozjechali się. Król inszą drogą stanął pierwej w Warszawie i przebrawszy się, kazał uważać tego szlachcica, że jak tylko stanie przed pałacem, żeby go zaraz puścić. Tak się też stało. Szlachcic, jak obaczył Króla, poznał go, choć przebranego. Zaraz pyta Król, czego by chciał. Odpowie szlachcic:

  • Królewszczyzny.
  • A jak nie dam?
  • Najjaśniejszy Panie - odezwie się szlachcic - w ręku teraz twoich jesteśmy ja i moja kobyła.

Powyższy fragment pochodzi z książki Romana Kalety pt. "Sensacje z dawnych lat"

Roman Kaleta
Sensacje z dawnych lat
cena:
79,00 zł
Wydawca:
Iskry
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
890
Format:
170 x 240 mm
ISBN:
: 978-83-244-0088-1 EAN: 9788324400881
EAN:
9788324400881
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Roman Kaleta
Historyk literatury, kierownik Pracowni Historii Literatury i Edytorstwa Wieku Oświecenia Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk we Wrocławiu, członek Rady Naukowej IBL PAN. Zajmował się głównie poezją epoki stanisławowskiej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone