Jej nogi i ona, czyli przed państwem… Loda Halama

opublikowano: 2014-07-21 16:48
wolna licencja
poleć artykuł:
Sąsiedzi mówili o niej: „To nienormalna dziewczyna – ciągle tańczy!”. Tańczyła od Chicago po Tokio, piła szampana z Polą Negri w Hollywood, występowała na deskach Opery Narodowej w Warszawie i reklamowała czekoladki Fuchsa. Kobieta–orkiestra, czyli Loda Halama.
REKLAMA

Zobacz też: Loda Halama – pierwsza dama warszawskiego kabaretu

Przedwojenna Warszawa była miastem teatrów, teatrzyków, rewii i kabaretów. Ryszard Marek Groński napisał:

Rewia atakowała bogactwem wystawy, gwarancją relaksowego spędzenia wieczoru – urlopem od myślenia i kłopotów. Wabikiem były tytuły. O ile w kabaretach literackich nierzadko sięgano po tytuły aluzyjno-polityczne: Gabinet figur wo(j)skowych, Dookoła Bartel, - rewia przyrzekała dokładnie to, co było na scenie: 1000 pięknych dziewcząt, Warszawę w kwiatach, Klejnoty Warszawy...

Warszawskie teatrzyki były pełne znanych nazwisk. W Qui pro Quo mieszczącym się w podziemiach Galerii Luxenburga przy ulicy Senatorskiej 29 można było spotkać Mirę Zimińską czy Adolfa Dymszę. Z kolei w Morskie Oko pod dowództwem Andrzeja Własta słynęło z występów Lody Halamy.

Rodzina artystyczna

Loda Halama, 1939

Leokadia Halama urodziła się 20 lipca 1911 roku w Czerwińsku. Zainteresowanie tańcem miała zapisane w genach – jej matka była tancerką, która w młodych latach wyjechała z rodzinnego miasta. Ciotka matki – Ludwika – była absolwentką Szkoły Baletowej Teatru Wielkiego w Warszawie. Kiedy powróciła do Poznania z recitalami, Stefan Cegielski (syn Hipolita) kazał zerwać wszystkie afisze reklamujące spektakl, a następnie dał kuzynce pieniądze za obietnicę, że nigdy nie zatańczy na poznańskich scenach. Uważał, że takie występy przynoszą hańbę poważanej rodzinie. Tancerka wyjechała więc z miasta, ale nie sama: do kompanii zabrała również matkę Lody – Martę. W Rosji Ludwika wyszła za sławnego akrobatę, Anglika z pochodzenia, Roberta Gallafanta, który przy cyrkowych popisach współpracował ze Stanisławem Halamą. Ojciec Lody do Rosji przyjechał wraz ze Zbyszkiem Cyganiewiczem, światowej sławy atletą. Nietrudno domyśleć się, że to właśnie dzięki małżeństwu Ludwiki i Roberta poznali się rodzice Halamek.

Jak przyznawała sama artystka, mimo licznych podróży i oddalenia od kraju matka dbała o to, aby wychować córki na „prawdziwe Polki i porządne kobiety”. Obchodziły święta religijne, obowiązkowo chodziły do kościoła. Oprócz nauki tańca i gimnastyki dziewczęta uczyły się również szydełkowania, cerowania i gotowania. Matka wpajała córkom: „Na scenie bądźcie artystkami całą gębą, ale w domu, bardzo proszę, normalnymi dziewczętami. Żeby przyszli mężowie nie odczuli, że mają w domu artystki, tylko gospodarne żony”.

REKLAMA

Sexy girls do rewii

W 1921 roku rodzina Halamów powróciła do Polski. Zamieszkali w Sosnowcu, skąd pochodził ojciec. Dziewczynki założyły balecik młodzieżowy, w skład którego wchodziły cztery osoby: siostry Loda, Zizi, Alicja oraz ich mama. Wkrótce jednak podjęto decyzję o przeprowadzce do Warszawy.

Swój debiut w stolicy siostry zaliczyły na ogrodowej scenie w Dolinie Szwajcarskiej. I choć w Warszawie Loda zasłynęła z przede wszystkim z występów w „Morskim Oku”, nie było to pierwsze „Oko” w jej karierze. Jeszcze zanim trafiła do dyrektora Własta, artystka była oczkiem w głowie baletmistrza teatrzyku rewiowego „Perskie Oko”, Eugeniusza Koszutskiego. Przed występami w stolicy Loda, Zizi i Alicja tańczyły na prowincji i tam były niezwykle popularne. Jednak kiedy pierwszy raz Koszutski ujrzał siostry Halamy, ich nazwisko nic mu nie mówiło. Do teatrzyku przyprowadziła siostry mama, a sama Loda czuła, że baletmistrz nie jest chętny do zatrudnienia dziewczynek:

Nie przedstawiałyśmy się zbyt atrakcyjnie. Jedyna Zizi była już panienką, ja o sześć lat młodsza, chuda, ale wyrośnięta, ubrana, że „pożal się Boże” – raczej brzydka, jak to w wieku dorastającym bywa większość dziewcząt. Alicja w skarpetkach, z nóżkami jak zapałki, z kokardą na głowie, też nie bardzo nadawała się do rewii na sexy girl.

Jednak mimo początkowego sceptycyzmu baletmistrzowi występ spodobał się tak bardzo, iż zatrudnił siostry w swoim zespole „Koszutski Girls”.

Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”:

Paweł Rzewuski
„Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
109
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-6-0

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

Skandale, skandale….

Loda nie tańczyła w „Perskim Oku” długo, została jednak zauważona przez publiczność i warszawskie gazety. „Robotnik” z dnia 8 lipca 1926 roku, choć krytycznie ocenił cały program, odnotował: „Loda wyróżniała się fenomenalnym wprost tańcem”. Nawet kiedy „Perskie Oko” po wielu perturbacjach przeobraziło się w „Morskie Oko” (mieszący się na rogu Nowego Świata i Świętokrzyskiej), krytycy wciąż uważali, że największym jego atutem (a niektórzy wskazywali, że jedynym) są właśnie tańce Halamek.

REKLAMA

Tytuł polskiej Josephine Baker przyniosły Lodzie właśnie występy w „Morskim Oku”, gdzie szybko stała się ulubienicą Andrzeja Własta. Choć Halamka bardzo często odnosiła kontuzje – głównie z własnej winy – to dyrektor nie godził się na żadne zastępstwa. Tak bardzo wierzył w to, że przynosi ona teatrowi szczęście. W efekcie Loda bardzo często występowała niesprawna, a sprawę odnotowała nawet warszawska prasa:

Loda Halama zmuszona do występów, mdleje na scenie (…) podczas akrobatycznego tańca uderzyła głową o podłogę tak silnie, iż zachodziła obawa, że nastąpiło wstrząśnienie mózgu. Pani Halama oddała się pod opiekę lekarzy, którzy nakazali jej przerwać pracę w teatrze. Tymczasem dyrekcja teatru zmusiła chorą artystkę do ponownego występu po… jednodniowej zaledwie przerwie. Skutek żądania dyrekcji był fatalny, gdyż p. Halama nie ukończyła pierwszego numeru, tracąc na scenie przytomność. (…) Zmuszanie chorych do występów jest może w zwyczaju w wędrownych cyrkach, gdzie decydującą rzeczą jest jedynie chęć zysku– nie może jednak być praktykowane w teatrach warszawskich. Takie postępowanie kompromituje mocno p. Własta (z domu Gustawa Baumrittera)

Z występami w „Morskim Oku” wiąże się również sprawa, która swój finał znalazła na sądowej wokandzie. W 1929 roku Jadwiga Rzepecka wydała książkę pt. „A co zwiążecie na ziemi”. Jeden z rozdziałów nosił tytuł „Za kulisami Oka ” i opowiadał o trzech siostrach-tancerkach nazwiskiem Lahama. Bohaterki miały licznych kochanków, którzy obsypywali je brylantami. Za radą redaktora Ignacego Kołłupajła Halamki zdecydowały się wytoczyć autorce proces o zniesławienie. W imieniu córek Marta zażądała wycofania nakładu książki i formalnych przeprosin. Dziewczyny proces wygrały, mimo argumentów Rzepeckiej, że „p. Halama przedstawia typ wybitnie męski, podczas gdy jej Lahamy są wybitnie kobiece ”.

Jadwiga Smosarska w filmie "O czym się nie mówi" reż. Jerzego Puchalskiego, 1924

„Dar żywiołowych odruchów”

Nazwiska artystów związanych z „Morskim Okiem” były rozpoznawane w całej przedwojennej Warszawie. Nie tylko dlatego, że byli to artyści kabaretowi – również dlatego, że rewiowy świat stolicy tworzyli aktorzy filmowi. W „Morskim” Loda występowała z Eugeniuszem Bodo, który partnerował jej także na planie filmowym. Pierwszy raz – w filmie Ryszarda Ordyńskiego pt. „Uśmiech losu”. Zarówno Bodo jak i Halama zagrali tam epizody, a w głównych rolach zobaczyć można było Jadwigę Smosarską oraz Kazimierza Junoszę-Stępowskiego. Loda jako jedyna z całej ekipy wspominała miło pracę na planie tego obrazu, pomimo szaleńczego tempa zdjęć i postprodukcji. Po raz drugi Halama spotkała się z Bodo na planie filmu „Kocha, lubi, szanuje”, który miał swoją premierę 28 marca 1934 roku w kinie „Światowid”. Film ten realizowany był we współpracy polsko-amerykańskiej, a jedną ze stron była wytwórnia Universal Picture Corporation. Dla polskiej kinematografii było to niesamowite wydarzenie. „Kino dla wszystkich” radośnie oświadczało czytelnikom:

REKLAMA
Z radością odnotowujemy fakt realizacji filmu w Polsce przez placówkę Uniwersalu, która pracując przy odpowiednim budżecie pozwoli reżyserowi jak najszerzej wykazać skalę jego talentu.

Atmosferę wokół filmu podgrzewał sam kierownik produkcji, Michał Gojchrach, który zapowiadał, że „Kocha lubi, szanuje”, będzie obrazem zakrojonym na miarę arcydzieł zagranicznych.

Obraz jednak nie podbił Ameryki, gdyż nie wszedł tam nawet na ekrany. W Polsce zresztą też wywołał raczej umiarkowany entuzjazm. A rola Lody, która rozkochuje w sobie Eugeniusza Bodo? I tu głosy były podzielone. Jedna z gazet donosiła:

Istotną rewelacją na ekranie jest Halama, artystka obdarzona darem żywiołowych odruchów. Loda jest obecnie w doskonałej formie, głos jej ma świeży, czysty dźwięk, a i w dykcji znać duży postęp. Szkoda, że nie wyzyskano należycie tej fenomenalnej tancerki.

Nieco inaczej na grę Lody zapatrywała się „Ziemia Radomska”:

Z Halamką rzecz jeszcze niepewna. Stwierdzić trzeba bezsprzecznie, że 1) jest bardzo miła, a chwilami pełna wdzięku, 2) fatalnie wychodzi na zbliżeniach, co jeszcze podkreśla jej trema, 3) tańczy doskonale, co jest chyba główną racją wciągnięcia jej do tego obrazu, a czego pokazano za mało.

W sumie Loda zagrała w dziesięciu filmach. Często jako tancerka (np. w „Kłamstwie Krystyny” czy „Dyplomatycznej żonie”). Na planie filmowym pracowała m.in. z Jadwigą Smosarską, Mirą Zimińską czy Aleksandrem Żabczyńskim, z którym zagrała w „Manewrach miłosnych”. Jeszcze wiele lat po realizacji tego obrazu Halama wspominała Ala jako aktora, z którym rewelacyjnie się pracowało podczas realizacji filmu. A także poza nim, ponieważ aktorów połączył romans, w który tancerka bardzo się zaangażowała. Jej małżeństwo z pierwszym mężem, hrabią Andrzejem Dembińskim, chyliło się ku upadkowi, gdyż arystokracie przeszkadzało artystyczne życie żony. Niestety, związek aktorki z Żabczyńskim również skończył się fiaskiem. Po ostatecznym zerwaniu Halama uciekła z Warszawy – cała stolica szukała jej przez trzy dni.

REKLAMA

Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”

Paweł Rzewuski
„Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.1”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
58
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-0-8

Halamka na wojnie

Ostatnim przedsięwzięciem artystki przed wojną była operetka „Roxy” w teatrze 8.15, którą reżyserował Witold Zdzitowiecki. Tancerka nie chciała przerywać swoich występów mimo choroby, dlatego po zakończeniu tournѐe musiała poddać się operacji. Podczas rekonwalescencji poznała swojego drugiego męża – George’a Gołębiowskiego. Pobrali się w dniu wkroczenia Niemców do Warszawy. Świadkiem na ślubie był… pierwszy mąż Lody. Artystka miała z resztą szczęście do nietuzinkowych ślubnych gości. Podczas jej pierwszych zaślubin świadkował stały bywalec warszawskich teatrzyków, Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Młodzi wyjechali do Szwajcarii, gdzie mieszkała matka George’a. Jednak już w 1940 roku zdecydowali się na powrót do okupowanego kraju. Loda zaczęła pomagać w Radzie Głównej Opiekuńczej, działającej przy Polskim Czerwonym Krzyżu.

Westerplatte po zakończeniu walk, 9 września 1939 r. (fot. Haine, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-2008-0513-500, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy).

Halama angażowała się czynnie w pomoc żołnierzom i poszkodowanym przez wojnę. Kiedy wiele lat później na ekrany polskich kin wchodziło „Westerplatte” Stanisława Różewicza wyszło na jaw, iż wiosną 1940 roku artystka brała udział w wyprowadzaniu żołnierzy z Westerplatte ze szpitala ujazdowskiego. Uratowano wtedy dwadzieścia siedem osób – wyprowadzono ich jako… nieboszczyków. Głównym organizatorem akcji był Władysław Grzanowski ps. mjr „Prus”. Ocalonych żołnierzy umieszczono w schronisku przy ul. Górskiej.

REKLAMA

Niestety, 16 lipca 1943 roku doszło do tragedii – mąż Lody został postrzelony i zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Przypuszcza się, że George był informatorem Armii Krajowej. Pogrzeb odbył się 20 lipca, w dniu trzydziestych drugich urodzin Lody. Po tym wydarzeniu artystka zdecydowała się na ponowną emigrację do Szwajcarii.

Manewry miłosne

Następne dwa małżeństwa Loda zawarła z powodów czysto prozaicznych – o czym bez skrępowania pisze w swojej biografii. W pierwszych dniach pobytu w Hollywood za swój największy problem artystka uznała: „dostać prawo pobytu w USA i prawo ulokowania syna w szkole (…) Małżeństwo z Amerykaninem znowu rozwiązało sprawę”. Dlaczego „znowu”? Wszystko dlatego, że już kilka lat wcześniej dla tych samych profitów poślubiła obywatela brytyjskiego. W sumie była mężatką pięć razy.

W latach 1946 – 1948 Halama była solistką w English-Polish Ballet. Do Londynu wróciła w 1959 roku – artystce zależało, aby syn ukończył wyższe studia w Anglii. Wówczas oprócz tańca zajęła się także prowadzeniem restauracji (w sumie miała je trzy: „Carpaccio”, „La Vodka” i „Falstaff”). Chętnie przyjmowała także zaproszenia na recitale w ojczyźnie. Jak sama przyznawała, nie wstydziła się występów „w Polsce Gomułki i Cyrankiewicza” – choć wielu znajomych miało jej to za złe, m.in. jej przyjaciel z Leicester-Square - Ludwik Lawiński. Wspólnie pracowali przy programie pt. „Londyn-Warszawa”.

Loda Halama zmarła 13 lipca 1996 roku w Warszawie. W tym samym roku została uhonorowana Nagrodą Miasta Stołecznego Warszawy.

Największe triumfy na scenie Halama odnosiła w latach trzydziestych. Wówczas jej nazwisko było znane na całym świecie. Tańczyła m.in. we Francji, Japonii i Stanach Zjednoczonych. Wszędzie podbijała serca publiczności. Dlaczego nie zdecydowała się na zamieszkanie za granicą już wtedy?

Niech więc wypowie się sama zainteresowana:

Kiedyś ktoś zapytał mnie, czy nie żałuję, że urodziłam się w Polsce, i tym samym robiłam karierę głównie w tym kraju. Bo gdybym robiła ją, a przykład w Anglii (…) dostałabym tytuł „Dame”. W Ameryce wylądowałabym z kupą dolarów, ale w biednej Polsce?

Otóż tutaj mam to, czego za żadne tytuły ani pieniądze nie można kupić – serca ludzi. Tę ciepłą atmosferę życzliwości i sympatii, którą czuję wokół siebie i bez której już nie umiałabym żyć.

Spodobał ci się nasz artykuł? Podziel się nim na Facebooku i, jeśli możesz, wesprzyj nas finansowo. Dobrze wykorzystamy każdą złotówkę! Kliknij tu, aby przejść na stronę wsparcia.

Bibliografia:

  • Groński Ryszard Marek, Jak w przedwojennym kabarecie, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1978;
  • Halama Loda, Moje nogi i ja, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1984;
  • Lubelski Tadeusz, Historia kina polskiego: twórcy, filmy, konteksty, wyd. Videograf II, Katowice 2009;
  • Wolański Ryszard, Eugeniusz Bodo: już taki jestem zimny drań, Poznań, wyd. Rebis, Poznań 2012;
  • Sempoliński Ludwik,Wielcy artyści małych scen, wyd. Czytelnik, Warszawa 1977.

Redakcja: Michał Przeperski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Agata Łysakowska-Trzoss
Doktorantka na Wydziale Historycznym oraz studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się historią życia codziennego, rozwojem miast w XIX wieku oraz historią filmu. Miłośniczka kultury hiszpańskiej i katalońskiej oraz wielbicielka filmów z Audrey Hepburn. Choć panicznie boi się latać samolotami, marzy o podróży do Ameryki Południowej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone