Kamp Westerbork

opublikowano: 2023-09-01 14:16
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
W Kamp Westerbork Niemcy gromadzili holenderskich Żydów, by następnie wywozić ich do obozów koncentracyjnych. Po zakończeniu wojny powróciło zaledwie pięć spośród ponad stu tysięcy Żydów...
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Roxane van Iperen „Siostry z Auschwitz”.

Napis na pociągu z Westerbork do Auschwitz

Westerbork. Judendurchgangslager. Chociaż obóz przypomina stałe miejsce pobytu, ze szpitalem na prawie tysiąc osiemset łóżek i stoma dwudziestoma lekarzami, kliniką dentystyczną, żłobkiem i szkołą, biurem administracji i sklepem obozowym, w którym można płacić specjalną obozową walutą, nie wygląda na to, że ktoś może wrócić stąd do domu.

Jak na złość powstał w 1939 roku jako Główny Obóz dla Uchodźców Westerbork z przeznaczeniem dla Żydów uciekających z innych krajów w poszukiwaniu bezpiecznej przystani. Jednak po przejęciu przez SS wiosną 1942 roku staje się on przedsionkiem wielu obozów koncentracyjnych za granicą. Holenderscy przedsiębiorcy budowlani budują w już istniejącym obozie kilka dodatkowych ogromnych baraków o wymiarach 84 na 10 metrów, tak że w szczytowym okresie wojny stoją tu jakieś dwadzieścia cztery drewniane baraki przypominające kurniki, do ostatniego rogu piaszczystej podłogi wypełnione ludźmi.

Aby deportacje przebiegały bez zakłóceń, życie codzienne w obozie – na ile to możliwe – upływa pod znakiem normalności: istniejąca już Joodse Ordedienst (Żydowska Służba Porządkowa) zostaje utrzymana przez Niemców. To „Żydowskie SS”, jak je nazywano, składa się w większości z młodych mężczyzn noszących zielone mundury z opaską na ramieniu: OD. Wątpliwe etycznie zajęcie przedłużające życie, ale ogłupiające. Żydowskiej Służbie Porządkowej pomagała w pierwszych latach holenderska żandarmeria, ale krótko przed przybyciem tutaj mieszkańców Wysokiego Gniazda zastąpiono ją funkcjonariuszami amsterdamskiej policji.

Najważniejsze zadanie wśród żydowskich pracowników obozu ma wydział administracji: tam są sporządzane listy do transportów. Komendant obozu SS-Obersturmführer Albert Gemmeker przekazuje co tydzień liczbę osób do deportacji i na tej podstawie żydowska administracja przygotowuje budzące lęk listy nazwisk. Gemmeker nie musi wskazywać żadnego mężczyzny, kobiety czy dziecka; każe to robić samym Żydom.

Kiedy w połowie 1942 roku pociągi z Westerbork zaczęły wyruszać na wschód, były dwa transporty w tygodniu: w poniedziałek i w piątek. Pod koniec pierwszego roku licznik wskazywał 39 762 wywiezione osoby, z których większość trafiła do Auschwitz. Od początku 1943 roku transport wyjeżdżał co wtorek. Tydzień po tygodniu, do 15 lutego 1944 roku włącznie. Zamierzony rezultat stał się widoczny: społeczność żydowska zaczęła topnieć i transporty z Westerbork stały się nieregularne. Od tej chwili pociąg wyruszał co mniej więcej dziesięć dni, w środę, w piątek, nawet w niedzielę, z coraz mniejszą liczbą osób. Już nie ponad tysiąc, czy nawet dwa tysiące ludzi, jak w miesiącach poprzedzających, ale 809, 732, 599, 453. Według danych oficjalnych w 1943 roku wywieziono z Holandii dokładnie 50 919 osób.

REKLAMA

Między czerwcem 1942 roku a wrześniem 1944 roku Koleje Holenderskie (NS) w dziewięćdziesięciu trzech transportach z dużą efektywnością i logistycznym zacięciem wywiozły z holenderskiego wspólnego życia prosto na niemiecką granicę łącznie sto siedem tysięcy osób – Żydów, Romów, członków ruchu oporu, homoseksualistów, mężczyzn, kobiet, dzieci.

Joodse Ordedienst z obozu Westerbork rozmieszczony na boiskach sportowych Olympiaplein w Amsterdamie, 20 czerwca 1943 roku

Za każdym razem, kiedy rytmiczne stukanie rozpływało się w powietrzu i pociąg jadący na wschód znikał na horyzoncie, kwadratowy obszar na błoniach w prowincji Drenthe spowijała upiorna atmosfera. Trująca mieszanina ulgi i bezsilności. Od momentu wyjazdu pociągu napięcie w obozie stopniowo znowu narastało, aż do tych ostatnich kilku dni poprzedzających ogłoszenie listy z nazwiskami, kiedy było już tak duże, że ludziom naprawdę robiło się od niego niedobrze. Kiedy w baraku ogłaszano, kto ma zabrać rzeczy i czyjeś nazwisko znalazło się wśród wymienionych, taka osoba odczuwała to prawie jak wyzwolenie. Niepewność, która je poprzedzała, była bowiem jeszcze okrutniejsza niż sam wyrok.

Nalot policji na Wysokie Gniazdo, minione tygodnie w Westerbork, zamartwianie się o Eberharda i córeczkę – Lien nadal nie wie, co się stało z Kathinką – a także o los młodszej siostry, która została w amsterdamskim więzieniu – wszystko to dużo kosztowało Lien. Po długim dniu pracy przy brudnych stołach, gdzie demontują baterie i akumulatory, Fietje Brilleslijper zużywa co wieczór całą swoją energię, żeby wyciągnąć jakoś starszą córkę z dołka. Nie mogą pracować poza obozem, ponieważ siedzą w baraku karnym.

W barakach karnych przebywają ludzie z wykroczeniami na koncie popełnionymi w obozie albo poza nim. Są tutaj złapani ukrywający się, a także próbujący uciec, mówiąc krótko: osoby, które w jakikolwiek sposób śmiały złamać zasady ustalone przez Niemców.

Chociaż życie obozowe jest celowo zorganizowane tak, by stworzyć pozory pewnej normalności, żeby mieszkańcy nie zorientowali się, że jest to poczekalnia obozów koncentracyjnych, i w związku z tym nie wszczynali buntu, warunki są godne pożałowania. W Wysokim Gnieździe ukrywający się też żyli w dużym napięciu, nieustannie obawiając się odkrycia czy zdrady, ale tamto otoczenie dawało im spokój, przestrzeń i świeże powietrze oraz dom wyposażony we wszystkie udogodnienia. Nawet wtedy, gdy ukrywało się tam ponad dwadzieścia osób, było tam zawsze jakieś miejsce, żeby się zaszyć: w którymś z pokoi, w altance, w szopie, ogrodzie czy lesie. W Westerbork wszyscy siedzą sobie na głowach w przepełnionych barakach, które latem zdają się puchnąć jak trupy. Każdy centymetr kwadratowy jest zajęty przez ludzi uwięzionych w powietrzu wypełnionym potem i ludzkimi wyziewami. Dosłownie leżą na sobie: potrójne żelazne łóżka piętrowe (po trzy jedno na drugim), przez co zawsze są na czyimś widoku i czują czyjś oddech, gdziekolwiek się odwrócą. Pod sufitami wiszą długie sznurki z praniem. W Westerbork nie ma miejsca, gdzie mogliby się zaszyć – każda forma samostanowienia została im odebrana. Nawet kiedy wkładają głowę pod koc, żeby doświadczyć choć cienia prywatności, swędzenie ukąszeń pcheł i wszy przypomina im, że ten czas minął. Jedyne pytanie, jakie trzyma ich jeszcze na nogach, to jak długo jeszcze?

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roxane van Iperen „Siostry z Auschwitz” bezpośrednio pod tym linkiem!

Roxane van Iperen
„Siostry z Auschwitz”
cena:
49,90 zł
Tytuł oryginalny:
’t Hooge Nest
Wydawca:
Marginesy
Tłumaczenie:
Anna Gregorowicz-Metz
Rok wydania:
2023
Okładka:
miękka, oryginalna (adaptacja Dawid Grzelak)
Liczba stron:
460
Premiera:
23.08.2023
Format:
135x210 [mm]
ISBN:
978-83-67790-52-9
EAN:
9788367790529
REKLAMA

Zza ogrodzenia oddzielającego baraki karne od zwykłych Lien widzi resztę obozu. Czasem po drugiej stronie może zobaczyć Je y i Simona albo kogoś innego z dawnych współlokatorów. Oni nie muszą, tak jak ona i reszta rodziny Brilleslijperów, nosić kombinezonu z białą opaską z dużą literą S na ramieniu, po czym można rozpoznać więźniów karnych. To ich nazwiska znajdują się na czele list deportacyjnych. Po drugiej stronie są nawet specjalne baraki rodzinne, małe budowle, gdzie ludzie mogą mieszkać z rodzinami, nie mężczyźni i kobiety osobno, tak jak u nich, po stronie karnej. Można kupować tam też różne rzeczy w sklepie obozowym, a oprócz tego krąży plotka, że z normalnych baraków ma się większą szansę trafić zamiast do Auschwitz do Bergen-Belsen albo Theresienstadt – obozów, o których ludzie myślą, że są w nich większe szanse na przeżycie. Krążą opowieści, że z Bergen-Belsen, obozu leżącego w północno-zachodnich Niemczech, dzięki Czerwonemu Krzyżowi można trafić jeszcze dalej na północ, w kierunku Szwecji, gdzie Żydów wymienia się na niemieckich jeńców wojennych. Niektóre bogate rodziny zapłaciły fortunę, żeby znaleźć się na takiej liście do wymiany – z nieznanym rezultatem.

REKLAMA
Romska dziewczynka Settela Steinbach wyglądająca przez drzwi pociągu jadącego do Auschwitz, gdzie wkrótce zginęła w komorze gazowej. Fotografia autorstwa Wernera Rudolfa Breslauera w Westerbork 19 maja 1944 roku

Wszyscy więźniowie ochoczo pracują, nie tylko dlatego, że na tej ziemi niczyjej wszystko jest lepsze niż przyglądanie się bez celu ulatniającym się minutom, do chwili, aż przyjedzie i odjedzie kolejny pociąg, ale także dlatego, że każdy wie, że najmniej użyteczni pojadą pierwsi. Lien ma szczęście, że ona i matka dzięki Samowi Polakowi, młodszemu bratu Bena i Hansa Polaków, ich przyjaciół z Hagi, dostały pracę przy demontażu baterii. To brudna i ciężka robota. Dłutem i młotkiem najpierw rozdzielają baterie, następnie wydłubują smołę i pręt grafitowy, które wrzucają do osobnych koszyków, a na końcu muszą jeszcze usunąć metalową czapeczkę śrubokrętem; to wrzucają do trzeciego. Po jakimś czasie ich palce są tak czarne, że nie widać, gdzie kończy się bateria, a zaczyna ręka. Ale to nie jest najgorsze. Trujące substancje, uwalniane przez cały dzień, zagnieżdżają się w ich płucach i sprawiają, że wszyscy pracownicy kaszlą bez przerwy. Powodujące uszkodzenia żeber potworne ataki suchego kaszlu przez szpary pomiędzy drewnianymi listwami baraków rozchodzą się po łąkach prowincji Drenthe nawet w nocy. Ale w warsztacie mogą przynajmniej ze sobą rozmawiać i liczy się każdy dzień, kiedy nie siedzą w pociągu na wschód – nieważne, że kosztem zniszczonych płuc.

Lien wypełnia dni pracą, zamartwianiem się i czekaniem. Wszyscy w obozie z lękiem wyczekują nowych transportów z Amsterdamu. Czasem ktoś zatrzymuje się nagle i patrzy, wstrzymując oddech, na suchą ziemię pod stopami. Czy to drżenie torów kolejowych? Nadjeżdża pociąg? Życzą ostatnim skutecznie ukrywającym się w kraju, żeby dotrwali do końca wojny i przechytrzyli Niemców. Niestety wydaje się, jakby w miarę upływu lat okupacji ludzie stawali się coraz lepsi w tropieniu ukrywających się Żydów. Nawet w obliczu wyczekiwanego już wyzwolenia polujący na Żydów Holendrzy czują potrzebę działania na własną rękę – donoszenia na sąsiadów, przyjaciół i nieznajomych. Chociaż do takiego poniżenia nigdy nie da się przywyknąć, w obozie panuje również optymizm. Lien dowiaduje się od więźniów, którzy przebywają tu dłużej, że w kwietniu wyruszył tylko jeden transport z Westerbork w kierunku wschodnim. Potem w maju znowu jeden. Na początku czerwca kolejny, a następny dopiero pod koniec lipca. Po obozie nieśmiało rozchodzi się przeświadczenie: przetrwamy to.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roxane van Iperen „Siostry z Auschwitz” bezpośrednio pod tym linkiem!

Roxane van Iperen
„Siostry z Auschwitz”
cena:
49,90 zł
Tytuł oryginalny:
’t Hooge Nest
Wydawca:
Marginesy
Tłumaczenie:
Anna Gregorowicz-Metz
Rok wydania:
2023
Okładka:
miękka, oryginalna (adaptacja Dawid Grzelak)
Liczba stron:
460
Premiera:
23.08.2023
Format:
135x210 [mm]
ISBN:
978-83-67790-52-9
EAN:
9788367790529
REKLAMA
Rejestracja Żydów, którzy mieli zostać przetransportowani do obozu Westerbork, Amsterdam, 20 czerwca 1943 roku (fot. Herman Heukels)

Każdy w rodzinie Brilleslijperów po swojemu radzi sobie z okolicznościami i tym, co mówią ludzie. Japie poznał dziewczynę i po tym, jak przez kilka pierwszych dni wymieniali ze sobą ukradkowe spojrzenia, ma teraz odwagę spacerować z nią obozową ulicą. Po raz pierwszy od długiego czasu za zakurzonymi szkłami okularów znowu widać blask w jego oczach. Fietje, jak zawsze, trzyma się i co wieczór w kobiecym baraku próbuje podnieść na duchu swoją najstarszą córkę. Tyle już razem przeszli, dzieci są bezpieczne – nie mogą teraz tracić nadziei. To już naprawdę nie może potrwać długo. Jednak Lien nie daje się przekonać, zresztą nie tylko ona. Joseph spędza dni w upale w baraku; za słabo widzi, żeby pracować z innymi mężczyznami w firmie naprawiającej kable. Mruczy i marudzi pod nosem, i wścieka się na żydowskich nadzorców, jacy podli i skorumpowani muszą być, żeby wykonywać tę pracę i załatwiać dla siebie przywileje u kierownictwa obozu. To, że przedstawiciele jego własnego narodu pilnują go tutaj, odebrało mu ostatnią wiarę w człowieka.

Kiedy Lien pewnego popołudnia zmierza do części karnej obozu, zmęczona i brudna po pracy przy bateriach, z przymrużonymi z powodu ostrego słońca oczami, widzi nagle w oddali ojca siedzącego w baraku dla mężczyzn. Ciemny cień z przygarbionymi ramionami i chudym karkiem. Przypomina sobie czasy, kiedy rodzice chodzili na przedstawienia operowe w Carré albo w Paleis voor Volksvlijt przy placu Frederiksplein, albo w teatrze Flora przy Amstelstraat. Wracali wówczas wieczorem do domu i ojciec wydawał się dziesięć centymetrów wyższy, z podniesioną brodą i piersią wypiętą do przodu. Kiedy zobaczył Kupca weneckiego Szekspira, był pod takim wrażeniem, że nauczył się na pamięć monologu Shylocka, i czy to pasowało do okoliczności czy nie, deklamował tę kwestię w ich mieszkanku na piętrze.

A dla jakich powodów? Bo jestem Żydem. Alboż Żyd nie ma oczu? Alboż Żyd nie ma rąk, członków, organów, zmysłów, uczuć i namiętności? Alboż się nie żywi tym samym pokarmem, ran nie odbiera od tej samej broni, nie ulega tym samym chorobom, nie leczy się tymi samymi lekarstwami, nie grzeje się i nie oziębia tym samym latem i tą samą zimą, co chrześcijanin? Gdy nas ukłujesz, czy nam krew nie ciecze? Czy nie śmiejemy się, kiedy nas łechcesz? Kiedy nam truciznę zadasz, czy nie umieramy? A gdy nas pokrzywdzisz, nie mamyż pomsty szukać?
REKLAMA

Lien, patrząc na cień tego, co pozostało z jej ojca, uświadamia sobie, że największym upokorzeniem dla niego nie jest to, że odebrano mu człowieczeństwo, ale świadomość, że za cierpienia, jakie zadano jego rodzinie, prawdopodobnie nigdy nie będzie mógł nikomu odpłacić. Pewnego dnia przychodzi do Lien Sam Polak i prosi, żeby poszła z nim do bramy przy barakach rodzinnych; ktoś chce z nią rozmawiać. Lien jest wystraszona. Przez te wszystkie tygodnie nie słyszeli nic o Janny – ale brak wiadomości to dobra wiadomość i każdy dzień, kiedy nie przyjeżdża pociąg z Amsterdamu, to dobry dzień. Lien ma nadzieję, że jej siostra nie trafi do Westerbork, że zostanie w Amsterdamie do wyzwolenia. Z niechęcią idzie za Samem w kierunku bramy.

Ku swemu zaskoczeniu po drugiej stronie widzi zbliżającą się Lily z małą Anitą za rękę. Napięta twarz Lien rozpogadza się, kiedy instynktownie wyciąga ręce w stronę przyjaciółki. Jednak pomiędzy nimi jest ogrodzenie i Lien opuszcza ramiona. Kobiety stoją naprzeciwko siebie w odległości dwóch metrów, zadowolone, że się widzą, ale przygnębione okolicznościami.

Deportacja z obozu Westerbork, 1942 rok (fot. Rudolf Breslauer / Nationaal Archief)

Ostatni raz widziały się w Huis van Bewaring Weteringschans. Amsterdamskie więzienie miejskie było zbieraniną złapanych ukrywających się i grubych ryb z ruchu oporu. Tego ranka, kiedy pożegnała się z Eberhardem, 13 lipca, wywieziono go ponownie na Euterpestraat na przesłuchanie, a Lien wtrącono do celi z pięcioma innymi kobietami i małą dziewczynką. Było jej wszystko jedno, straciła dziecko, a jej mąż miał stanąć tego dnia przed plutonem egzekucyjnym. Gdy tylko drzwi celi zatrzasnęły się za nią z metalicznym dźwiękiem, a Lien zaczęła szukać dla siebie miejsca pomiędzy innymi kobietami, znalazła się jedna, która zatroszczyła się o nią i dodawała jej otuchy – podczas gdy sama powinna się martwić o swoją córeczkę, zaledwie około ośmioletnią, która była zamknięta razem z nimi. Ta matka i córka to były Lily i Anita, i w tych dniach w celi kobiety trzymały się razem.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roxane van Iperen „Siostry z Auschwitz” bezpośrednio pod tym linkiem!

Roxane van Iperen
„Siostry z Auschwitz”
cena:
49,90 zł
Tytuł oryginalny:
’t Hooge Nest
Wydawca:
Marginesy
Tłumaczenie:
Anna Gregorowicz-Metz
Rok wydania:
2023
Okładka:
miękka, oryginalna (adaptacja Dawid Grzelak)
Liczba stron:
460
Premiera:
23.08.2023
Format:
135x210 [mm]
ISBN:
978-83-67790-52-9
EAN:
9788367790529
REKLAMA

Carolina „Lily” Biet-Gassan była żoną Samuela Gassana ze znanej rodziny szlifierzy diamentów. Dwa lata wcześniej, w 1942 roku, Lily rozwiodła się z Samuelem, a on dosłownie w ostatniej chwili uciekł przed okupantem do Szwajcarii. Przez cały ten czas Lily ukrywała się z małą Anitą, najpierw w ciasnym pokoju z inną rodziną, w domu u rodziny z pięciorgiem dzieci. Tam musieli dzień i noc siedzieć cicho jak myszy pod miotłą, żeby dzieci właścicieli nie zorientowały się, że w domu są nielegalni mieszkańcy. Po jakimś czasie matka i córka przeprowadziły się do pensjonatu, zostały jednak przez kogoś wydane.

Kobiety dodawały sobie otuchy w chwilach, gdy wyczerpywały się ich własne rezerwy. Lien rozweselała Anitę, opowiadając jej bajki, które zawsze czytała Kathince wieczorami przed snem. Śpiewała cichutko z dziewczynką piosenki, tak żeby strażnicy nie słyszeli. Lily z kolei zrobiła dla Lien coś, co być może uratuje jej życie. Lien opowiedziała jej o Eberhardzie, ojcu ich córeczki Kathinki, z którym nie mogła wziąć ślubu z powodu norymberskich ustaw rasowych. Chcąc uniemożliwić Żydom uniknięcie deportacji, także w Holandii, 25 marca 1942 roku, wprowadzono zakaz zawierania mieszanych małżeństw: Żydzi nie mogli brać ślubu z nie-Żydami. Z tego powodu Lien i Kathinka były wyjęte spod prawa w przeciwieństwie na przykład do Janny, która wyszła za mąż za Boba przed nowymi przepisami i dzięki temu była matką dwójki mieszanych rasowo dzieci.

Lien nie skończyła jeszcze zdania o braku możliwości ślubu z Eberhardem, kiedy Lily złapała ją za rękę i pochyliła się w jej stronę.

– Musisz jak najszybciej dostać fałszywy akt ślubu, wtedy może będziesz jeszcze miała szansę. Znam kogoś!

Lien gapiła się na nią zaskoczona.

– Opiszesz tę historię w liście. Musimy go potem przeszmuglować na zewnątrz, do kogoś, kto pójdzie za ciebie do prawnika Nina Ko ingi. Znam go: jest świetnym amsterdamskim adwokatem. Nino pomógł już w ten sposób niezliczonej liczbie Żydów.

Główna droga w obozie Westerbork, nazywana Boulevard des Misères, wzdłuż której przebiegała linia kolejowa i odjeżdżały transporty do obozów koncentracyjnych lub obozów zagłady

Lily miała trochę pieniędzy i właściwe kontakty wśród strażników więziennych; wiedziała dokładnie, który z nich nie jest nazistą, i załatwiła Lien kartkę papieru i ołówek. Lien zaadresowała list do swoich serdecznych przyjaciół, rodziny Stotijnów w Amsterdamie, i spróbowała krótko i konkretnie sformułować swoją wiadomość:

REKLAMA
Moi Kochani!
To moja ostatnia szansa, żeby do Was napisać. Postarajcie się odebrać mój angielski akt ślubu i idźcie z nim do prawnika Kottingi. Spróbujcie mnie stąd wyciągnąć, dbajcie o dziecko i wyślijcie mi paczkę z ubraniami, jedzeniem itp. Nie mam nic, pomóżcie mi. J siedzi przy Avw.
Spróbujcie też usunąć moje S.
Pozdrowienia dla wszystkich i dużo buziaków, Lien

(„J” oznaczało Janny, „Avw” więzienie przy Amstelveenseweg, „S” – oznaczenie osoby w więzieniu karnym). Wczesnym rankiem, już o czwartej, kobiety zostały zabrane z więziennej celi i poprowadzone do czekającego tramwaju. Kiedy Lien przechodziła obok motorniczego, wsunęła mu niezauważenie do torby list bez znaczka. Od Dworca Głównego podróż odbywała się pociągiem w kierunku wschodnim, coraz dalej od zamieszkanego świata. Pociąg zatrzymał się na przygnębiającej równinie Westerbork, Lily i jej córkę Anitę zaprowadzono do baraków rodzinnych – prawdopodobnie ze względu na sytuację majątkową – a Lien musiała iść na drugą stronę ogrodzenia, do części karnej. Nie wiedziała, czy jej ostatnie wołanie o pomoc trafiło w odpowiednie miejsce, czy też zaginęło pomiędzy papierami zupełnie obcego motorniczego tramwaju.

Jednak teraz Lily stoi po drugiej stronie ogrodzenia naprzeciwko niej i Lien ma nadzieję na dobre wieści od adwokata.

Lily przychodzi z zupełnie inną wiadomością. Rozmawiała z dawną przyjaciółką Lien, pianistką Idą Rosenheimer – tą, która akompaniowała jej, kiedy dla Eberharda było zbyt niebezpiecznie, i jako jedna z pierwszych w jej otoczeniu ostrzegała ją przed ostatecznymi planami nazistów: komorami gazowymi. Lien niestety nigdy nie wierzyła w jej słowa. Lily przychodzi powiedzieć, że Ida z kilkoma innymi przyjaciółmi w Westerbork zebrała pieniądze, żeby wydostać Lien z baraku karnego, przenieść ją na ich stronę ogrodzenia i zamieścić jej nazwisko na liście uprzywilejowanych, którzy zostaną deportowani do Theresienstadt.

Więzienie przy Amstelveenseweg. Zdjęcie z 1964 roku (fot. Jack de Nijs / Anefo; CC BY-SA 3.0)

Lien wysłuchuje tego, wzruszona, że jej przyjaciele nawet w tych okolicznościach nadal myślą o innych, a następnie delikatnie potrząsa głową, że nie.

– Przepraszam, ale zostaję tutaj. Nie zostawię mojego młodszego brata i rodziców. Poza tym nie wiem, czy nie przywiozą tu Janny, bo jeśli tak, ona także na pewno trafi do baraków karnych.

Lily otwiera usta i znowu je zamyka, a potem spuszcza głowę. Widać, że z oddali zbliża się ktoś ze służby porządkowej; muszą się zbierać.

– Rozumiem – prawie niesłyszalnie szepcze na koniec Lily.

Lien kiwa z wdzięcznością głową, odwraca się i idzie z powrotem do matki.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roxane van Iperen „Siostry z Auschwitz” bezpośrednio pod tym linkiem!

Roxane van Iperen
„Siostry z Auschwitz”
cena:
49,90 zł
Tytuł oryginalny:
’t Hooge Nest
Wydawca:
Marginesy
Tłumaczenie:
Anna Gregorowicz-Metz
Rok wydania:
2023
Okładka:
miękka, oryginalna (adaptacja Dawid Grzelak)
Liczba stron:
460
Premiera:
23.08.2023
Format:
135x210 [mm]
ISBN:
978-83-67790-52-9
EAN:
9788367790529
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Roxane van Iperen
(Ur. 1976) jest autorką i prawniczką. W 2016 ukazała się jej pierwsza powieść zatytułowana Schuim der aarde, za którą w 2017 otrzymała nagrodę Hebban, przyznawaną za debiut. W 2018 ukazały się Siostry z Auschwitz. Książka otrzymała nagrodę Opzij Literatuurprijs 2019 i znajdowała się na liście finalistów NS Publiekprijs 2020. Prawa do tłumaczenia kupiło 15 krajów, wśród nich Wielka Brytania i Niemcy, gdzie książka znalazła się na listach bestsellerów. Sprzedano także prawa do ekranizacji. Roxane van Iperen ma stały felieton w tygodniku „Vrij Nederland”, pisze też dla różnych mediów.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone