Lektura na wakacje czy wakacje na lekturę?

opublikowano: 2008-09-10 11:55
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
_Młodzieńcze wakacje kojarzą mi się z nieograniczonym czytaniem ulubionych książek na łonie natury. Te dobrowolnie przeczytane nie miały nic wspólnego ze ślęczeniem nad pozycjami ze szkolnej listy lektur_ – Anna Nowakowska o Paryżu, książkach i nie tylko.
REKLAMA

Młodzieńcze wakacje kojarzą mi się z nieograniczonym czytaniem ulubionych książek na łonie natury. Dobrowolnie przeczytane nie miały nic wspólnego ze ślęczeniem nad pozycjami ze szkolnej listy lektur.

Nie ma to jak książka zainspirowana lub współgrająca z „okolicznościami przyrody”. Powieść drogi czytana w podróży, mitologia grecka w gaju oliwnym, powieść grozy pochłaniana w schronisku na zamku. Niejednokrotnie pod wpływem książki szukałam w sklepach specjałów, którymi delektowali się bohaterowie, albo sama przygotowywałam ich ulubione potrawy. W ten sposób stałam się miłośniczką yerba mate, pikli, dowiedziałam się jak smakuje legumina.

Paryż na wesoło... okiem nazistów

Gdy w czerwcu znalazłam się służbowo w Paryżu, moim pierwszym celem „do zwiedzenia” była wystawa w Bibliotece Historii miasta Paryża „Paryżanie podczas okupacji”. Ekspozycja zdjęć Andrè Zucca wywołała we Francji wiele kontrowersji, pokazując okupacyjny Paryż bez cienia okupantów. Na fotografiach, zamiast wkraczającej do Paryża armii, maszeruje orkiestra wojskowa, zamiast Bekanntmachung, powiewają jedynie flagi ze swastyką, będące raczej dodatkową osłoną przed słońcem niż powiewem grozy. Fotografie wykonane na zlecenie faszystowskiego magazynu „Signal” miały pokazać łagodny charakter okupacji, swobodę mieszkańców oraz szacunek ze strony „najeźdźcy”. Nie ma śladu po egzekucjach, rozstrzelanych partyzantach, prześladowanych komunistach. Nie widać kolejek po żywność czy po bilety na pociąg, którym jechało się... na wakacje.

Jedna z fotografii z wystawy.

Pomimo propagandowego charakteru fotografie urzekają przede wszystkim mistrzostwem kadrowania, dobierania tematów. Nie są tylko martwymi obrazami. W magiczny sposób ujmują energią miasta, radością fotografowanych osób. Aż słychać gwar ulic, muzykę kataryniarza, czuć zapach towarów na straganach. Wbrew ideom zleceniodawców są manifestacją zwyczajnego, spokojnego życia, bez wojen i podziału na lepszych i gorszych ludzi.

Lata wojny – pierwsza rewolucja seksualna?

Prawie równolegle z ekspozycją zdjęć we Francji wydano książkę „1940-1945 Annees Erotiques” Patricka Buissona. Autor przypomina, że w 1942 roku zwiększyła się liczba urodzeń, a ciemne sale kinowe zamieniły się w miejsca orgii. Ciało stało się towarem, rodzajem waluty. Można powiedzieć, iż była to pierwsza odsłona rewolucji seksualnej, pierwsze zezwolenie na życie w związkach nieformalnych. We Francji zawrzało, ale czy książka Buissona lub zdjęcia Andrè Zucca pokazują coś nowego, o czym nie wiedzieliśmy?

Rowerem przez okupowaną Francję

Jako swoisty apendyks w czasie paryskiej wizyty dostałam, od mojego francuskiego patrona, „Szkice piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego.

REKLAMA

To, czego Francuzi nie wiedzieli o latach okupacji, Bobkowski opisywał w swoim dzienniku pisanym w latach 1940-1944. Opisy swobodnej podróży rowerem przez południową Francję, łatwość znalezienia noclegów, pożywienia, życzliwość mieszkańców wzbudza we mnie ukłucie zazdrości. Jako mieszkanki miasta doszczętnie zniszczonego podczas wojny przez okupanta, pozbawionej rodziny rozstrzelanej na ulicy, okradzionej z pamiątek, tradycji, fotografii i srebrnej zastawy mojej prababci. Czytając „Szkice Piórkiem” czułam żółć wylaną na nasz naród, nasze wady i zalety narodowe. Zaskoczyła mnie celna analiza polskości i Polaków. To czym się jako naród szczycimy – heroizm i poświęcenie – Bobkowski ocenia jako bezmyślne, krótkowzroczne postępowanie. Swoimi komentarzami wyraźnie daje do zrozumienia – niech teraz to inni zaczną umierać za nas, a nie ciągle my za innych. Koniec z poświęceniem, koniec z bohaterstwem. Autora mierzi polska zaściankowość, kołtuństwo, myślenie tylko i wyłącznie o własnym interesie politycznym. Irytuje nijakość i bezmyślność władz emigracyjnych i polskiej klasy politycznej. Już na przełomie 1942/1943 roku Bobkowski dojrzał do decyzji o ucieczce z Europy, o ucieczce od Polski. Wydaje się, że jak nikt poznał dusze Polaków.

Autor zaskakuje wizjonerstwem, zarówno w kwestiach polskich, jak i światowych. Od samego początku celnie przewidział postępowanie Rosji i Stalina, jak mistrz szachowy przewidywał ruchy przeciwnika – kolejne bitwy i rozstrzygnięcia. Wielokrotnie łapałam się na myśleniu, że książka ta została napisana bądź uzupełniona po wojnie, że niemożliwa jest taka umiejętność przewidywania.

„Szkice piórkiem” są wyśmienitą lekturą. Gorzką w treści, ale wysmakowaną w oprawie. Jest to książka do której należy wracać, bowiem mało jest w Polsce ludzi rozsądnych, dalekowzrocznych. Soczyste opisy, cięty dowcip, ciepłe opisy zwyczajnych ludzi, pełne dobroci spojrzenie na zwierzęta. Aż nie chce się wierzyć, iż dziennik ten jest dziełem młodego człowieka (ur. 1913), z wykształcenia ekonomisty. „Szkice piórkiem” są dla mnie hymnem na cześć prostego, radosnego życia, w spokoju, bez pośpiechu, bez rozdmuchanych potrzeb. Są opisem świata, którego już nie ma, który zginął wraz z nadejściem totalitaryzmów, terroryzmów, liberalizmów oraz wszystkich innych izmów i mód. I znów zazdroszczę, tych wędrówek rowerowych po południowej Francji, spania na sianie, jedzenia prawdziwego chleba z prawdziwym serem i oliwkami. Oraz braku lęku przed drugim człowiekiem.

Bieganie po Paryżu połączone z lekturą „Szkiców piórkiem” jest uroczą przygodą z historią. Dziennik ten stanowi swoistego rodzaju przewodnik po Francji i Paryżu. Część miejsc – teatry, kawiarnie, sklepy – nadal prosperuje w tym samym miejscu. Zawierucha historyczno-polityczna nie odcisnęła piętna na nazwach ulic, które wciąż noszą nazwę Raspail, Champs Ellysse. Nadal serwują kawę w Cafe de Flore, a w Bellville króluje egzotyka. Mam ochotę, jak autor, sięgnąć po szklaneczkę rumu...

Jako posiadaczka traumy szkolno-lekturowej nie polecam wpisania „Szkiców piórkiem” do kanonu lektur szkolnych czy uniwersyteckich. Zdaję się na propagandę szeptaną!

Zobacz też:

Zredagował: Kamil Janicki

Korektę przeprowadziła: Olga Śmiełowska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Anna Nowakowska-Wierzchoś
Doktor historii, archiwistka. Autorka książki Wanda Gertz. Opowieść o kobiecie żołnierzu (Kraków 2009) oraz artykułów naukowych i popularnych poświęconych aktywności społecznej i politycznej Polek w kraju i na emigracji w XX w., a także edycji tekstów źródłowych. W 2014 r. obroniła w IH PAN doktorat pt. „Konopniczanki”. Związek Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej w latach 1944-1950.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone