Okrutne maszyny - narzędzia tortur (18+)

opublikowano: 2014-11-24 19:27
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Człowiek od zawsze zadawał ból swemu bliźniemu. Z biegiem lat dążył do czynienia tego w sposób coraz efektywniejszy, tworząc różnorakie narzędzia tortur. Poniżej prezentujemy kilka przykładów. Uwaga: materiał jest skierowany tylko do osób pełnoletnich!
REKLAMA

Czytaj też: Tortury - barbarzyństwo czy rozsądek?

FURCA

odmiana kary śmierci na krzyżu

Jednym z pierwszych sposobów duszenia garotą było zaciskanie na szyi ofiary sznura skręcanego za pomocą kołka.

Furca (w tłumaczeniu widelec) to drewniana konstrukcja przypominająca kształtem literę Y lub X – czyli tzw. krzyż św. Andrzeja – przeznaczona do wykonywania wyroków śmierci. Kładziono ją na ziemi, rozciągano na niej skazańca, przywiązywano mu ręce, a czasami i nogi powrozami, po czym całość unoszono do pionu i wkopywano w ziemię. Wiszący skazaniec pozostawał tak aż do śmierci, która następowała powoli. Skazywano na tę karę winnych popełnienia najcięższych przestępstw. Choć wyroki powieszenia na widłach znano już w starożytności, na szeroką skalę zaczęto stosować ten sposób egzekucji we wschodnim Cesarstwie Rzymskim od roku 337, kiedy to cesarz Konstantyn, ustanowiwszy chrześcijaństwo oficjalną religią w swym państwie, zabronił wykonywania kary śmierci przez ukrzyżowanie z szacunku dla męki Jezusa na krzyżu.

GAROTA

Inne nazwy: hiszp. garrote, franc. garrotte, śruba dusząca, garota hiszpańska, garota katalońska urządzenie do wykonywania kary śmierci

Terminem garota określa się zarówno urządzenie do wykonywania kary śmierci, jak i prosty sprzęt morderców służący do uśmiercania w skrytobójczym ataku od tyłu. Ten rodzaj uśmiercania stosowano od najdawniejszych czasów. Wykonując egzekucję, zakładano sznur na szyję skazanego, po czym dwa jego końce skręcano oburącz aż do skutku. Inny bardzo popularny sposób polegał na przywiązaniu szyi skazańca sznurem do pala, następnie wsunięciu między linę i słup drewnianego kołka i obracaniu nim do uduszenia ofiary. Jednak najwcześniejsze egzekucje garotą przypominały wieszanie. Skazany stał lub siedział przywiązany do pala, z założoną na szyję pętlą, której koniec przewlekano przez otwór w słupie. Kat ciągnął za koniec liny, zaciskając pętlę i dusząc więźnia. Wiele wyroków wykonano w ten sposób w Watykanie, gdyż duszenie uznano za dopuszczalną formę pozbawiania życia, jako że nie przelewano przy tym krwi chrześcijańskiej. I tak np. w lipcu 1517 roku do zamku św. Anioła, czyli de facto mauzoleum cesarza Hadriana, wykorzystywanego jako papieskie więzienie, został wezwany ksiądz w celu udzielenia ostatnich sakramentów skazańcowi. Okazało się, że nie czekał na niego zwyczajny więzień, ale jeden z powierników papieża Leona X, kardynał Sieny Alfonso Petrucci, który stanął na czele spisku na życie urzędującego papieża. Zaraz po odejściu księdza do celi wszedł Maur, pełniący funkcję kata, zarzucił pętlę z karmazynowego jedwabiu na szyję kardynała i powoli go udusił. Rolę oprawcy powierzono Maurowi (czyli mahometaninowi) dlatego, że chrześcijanin nie powinien ginąć z ręki chrześcijanina. W przypadku egzekucji, aby uniemożliwić jakikolwiek ruch, skazaniec stał przewiązany do słupa znajdującego się za jego plecami. W ten sposób z rąk hiszpańskich konkwistadorów dowodzonych przez Francisca Pizarra zginął Atahualpa, trzynasty władca imperium Inków (w dzisiejszym Peru), skazany po dziewięciu miesiącach uwięzienia – pomimo zgromadzenia okupu za jego uwolnienie – za brak współpracy z najeźdźcami, kazirodztwo (aprobowane przez obyczajowość Inków), pogańskie praktyki i poligamię. Procesowi przewodniczył dominikanin, ksiądz Vincente de Valverde, który skazał go pierwotnie na spalenie na stosie. Dopiero w ostatniej chwili, gdy skazany zgodził się na przyjęcie chrztu, wyrok zamieniono na uduszenie garotą. Podobną śmiercią zginął Montezuma II Xocoyotzin, ostatni władca imperium Azteków zniszczonego przez podbój Hiszpanów. Po wybuchu powstania indiańskiego, uwięziony w swym pałacu przez Hermana Cortésa, próbował uspokoić wzburzonych poddanych, przemawiając do nich z balkonu. Obrzucony kamieniami, odniósł poważne rany. Według azteckich informatorów ojca de Sahagun Alvarado na rozkaz Cortésa udusił całą szlachtę jaką pojmał, w tym Montezumę, po czym Cortés ogłosił, że władca zginął od kamienia rzuconego przez kogoś z tłumu. Nowocześniejszą formą garoty była konstrukcja z żelazną obejmą zakładaną na szyję, stosowana w Hiszpanii i Portugalii od czasów średniowiecza aż po lata siedemdziesiąte XX wieku. Działała na tej samej zasadzie, ale umożliwiała szybsze wykonanie wyroku. Skazańca sadzano na krześle lub na specjalnie wbudowanej ławeczce przy słupie, gdzie zamocowana była żelazna obręcz przypominająca kunę. Na jej wysokości przechodziła przez słup śruba dociskowa osadzona w nagwintowanym gnieździe, zakończona od strony skazańca guzem, który dla zadania dodatkowego bólu mógł być zakończony kolcem, a z drugiej dwuręcznym pokrętłem w kształcie litery T. Dokręcanie śruby powodowało wpijanie się guza w kark traconego i dociskanie jego szyi do obręczy, duszenie i przerywanie rdzenia kręgowego. Egzekucja złamania karku przebiegała powoli i trwała średnio około 25 minut, lecz garota z żelazną kuną i śrubą dociskową dokręcaną ręcznie przez kata umożliwiała skrócenie tego czasu lub drastyczne wydłużenie agonii nawet do godziny. W późniejszej, bardziej „cywilizowanej” wersji garoty skazaniec był duszony żelazną obręczą, połączoną sworzniami z płytą oporową, mocowaną z tyłu słupa na wysokości karku skazanego, na którą napierała śruba dociskowa. Kat, obracając nią, coraz bardziej ściągał obręcz i w ten sposób wykonywał wyrok. Ten rodzaj maszyny śmierci stosowany był, oprócz Hiszpanii i Portugalii, w koloniach, w krajach Ameryki Południowej, na Kubie i Filipinach. Ostatniej publicznej egzekucji z użyciem garoty dokonano w Barcelonie w maju 1897 roku, ale ostatni wyrok śmierci za jej pomocą wykonano w Hiszpanii w 1974 roku.

REKLAMA

Polecamy również:

REKLAMA
Duszenie garotą w Chinach nie różniło się od wykonywania wyroku śmierci w Europie. Odmienny był tylko sposób unieruchomienia skazanego i duszenie z równoczesnym ściskaniem liną ramion i talii w celu wywołania większego bólu.
W Azji duszenie przybrało inną formę. Dwaj oprawcy skręcali liny założone na szyję skazańca przywiązanego do słupa w pozycji klęczącej.
Garota do duszenia liną, ściągana kołem podobnym do żeglarskiego koła sterowego, znajduje się w małej katowni zamku w Ogrodzieńcu.

Do naszych czasów w muzeach i zbiorach prywatnych zachowało się stosunkowo wiele tych urządzeń, pochodzących głównie z Hiszpanii, stąd też nazywa się je garotami hiszpańskimi lub katalońskimi.

Ilustracje udostępnione zostały przez Wydawnictwo Vesper. Prawa zastrzeżone

Powyższy fragment pochodzi z:

Robert Jurga
„Machiny do tortur”
cena:
89,90 zł
Wydawca:
Vesper
Okładka:
twarda
Liczba stron:
296
Format:
210x290 mm
ISBN:
978-83-7731-189-9
EAN:
9788377311899

Garoty jako narzędzia skrytobójczego używają obecnie głównie zabójcy (również ci na etatach rządowych) i organizacje przestępcze. Do uduszenia przeciwnika wystarcza szalik, sznur, cienki wytrzymały materiał czy przewód telefoniczny. Współcześnie, choć już z rzadka używana, garota w dalszym ciągu budzi grozę. Policja w wielu krajach południowoamerykańskich jeszcze do niedawna nosiła pod kurtkami mundurowymi specjalne kołnierze uniemożliwiające zastosowanie przez przestępców garoty. Rozróżnia się obecnie trzy rodzaje garot: tnącą, miażdżącą i klasyczną. Tnąca wykonana jest z metalowego cienkiego i elastycznego drutu, który zaciskany na szyi ofiary powoduje jej poderżnięcie. Uważa się ją za najskuteczniejszą, śmiertelną broń; używali jej amerykańscy agenci Biura Służb Specjalnych (OSS, Office of Strategic Service) w czasie drugiej wojny światowej. Garota miażdżąca wykonywana była z grubej, wytrzymałej szorstkiej liny służącej do skręcenia karku, uduszenie było znacznie trudniejsze. Garotę klasyczną wykonuje się z wytrzymałej żyłki zakończonej dwoma pochwytami ułatwiającymi duszenie. W średniowieczu stosowano cięciwę łuku, w XX wieku struny fortepianowe. Mimo że typ tej broni jest oficjalnie zakazany, szkolenie w jej obsłudze prowadzi się jeszcze we francuskiej Legii Cudzoziemskiej.

Rysunek fragmentu garoty z metalową obręczą zapinaną na szyi skazańca i śrubą dociskową zakończoną dla zwiększenia bólu szpicem.
Jednym z eksponatów w Muzeum Dawnych Tortur w Zielonej Górze jest niegdyś powszechnie stosowana garota o prostej konstrukcji. Czas egzekucji można było regulować w zależności od zasądzonego wyroku, średnio wynosił on około 25 minut. Fot. M. Grzelczak.
Garota kubańska. Solidna podstawa umożliwiała przykucie skazanego łańcuchami do siedziska. Jego szyję unieruchamiano za pomocą nie obręczy, lecz dwóch prętów z otworami, w które poprzecznie wkładano trzeci. Śruba dociskowa, znacznych rozmiarów, musiała być podparta za słupem.
Na Filipinach wyroki śmierci wykonywano głównie za pomocą garoty. Zniesienie kary śmierci przez uduszenie nastąpiło dopiero w 1924 roku.

GAROTA HISZPAŃSKA patrz GAROTA

GAROTA KATALOŃSKA patrz GAROTA

GARRUCHA patrz WAHADŁO

GĄSIOR

Inne nazwy: dyby stojące urządzenie do wykonywania kary na honorze

Gąsior jednosłupowy, stosowany powszechnie na terenie całej niemal Europy. Zamknięty w nim skazany, obrzucany zgniłymi warzywami, owocami, jajkami i wszelkimi nieczystościami, nie miał najmniejszych szans na uchylanie się przed trafieniami.

Gąsiorami nazywano w Polsce dyby stojące, unieruchamiające skazanego w pozycji stojącej. Na szeroką skalę stosowane były w całej niemal Europie, choć Anglia zdystansowała pozostałe kraje pod względem ich liczby i pojawiających się odmian. Prawdopodobnie można uznać ją za ojczyznę tego urządzenia, które pojawiło się na początku XV wieku. Na pytanie, dlaczego je wymyślono, chociaż w użyciu były stosowane od wieków dyby siedzące, nie ma jednoznacznej odpowiedzi, no, chyba że jedną – gąsior stosowany był wyłącznie na terenie miast. Ponieważ coraz częściej w dybach osadzano bogatych mieszczan, ci, siedząc na gołej ziemi, zniszczyliby swoje drogie szaty. Prawdopodobnie, mając na uwadze krótki okres trwania kary, niewielką wagę dokonanych przez osądzonych wykroczeń i koszty zniszczonego ubioru, rady miejskie decydowały się na zainstalowanie takiego właśnie urządzenia, choć znacznie droższego w wykonaniu od dybów. W Polsce informacja o tym narzędziu kary pojawia się w dziele Gospodarstwo Anzelma Gostomskiego, wojewody rawskiego, napisanym w roku 1588, w którym autor zaleca, by w każdym szanującym prawo dworze były gotowe do użytku kuna, pręgierz i gąsior. Jan Piotr Norblin, francuski malarz działający w Polsce, na jednej ze swych rycin uwiecznił starego chłopa zapiętego w gąsiorze w pozycji stojącej z rękami umieszczonymi po obu stronach głowy.

REKLAMA
Aby lepiej wyeksponować skazanego na potrzeby gawiedzi, niektóre z gąsiorów umieszczano wysoko na słupie z poziomo zamocowaną deską jako podstawą pod stopy.
Gąsior, odmiana dyb, rozpięty pomiędzy dwoma słupami, w których ofiara podczas odbywania kary zmuszona była cały czas stać. osoba odpowiedniego wzrostu, pasującego do wysokości zamocowania poziomej belki miała dużo szczęścia. Osoby mniejsze lub wyższe, spędzające w gąsiorze długie godziny cierpiały znacznie bardziej. Ten rodzaj urządzenia nazywany był „gąsiorem”, zawdzięczając nazwę pozycji skazanego z mocno wyciągniętą głową i uniesionymi do góry rozwiedzionymi rękami przypominającą ptaka.

Gąsior przeważnie wykonywany był w wersji jednoosobowej, w której ręce i głowę skazańca unieruchamiano pomiędzy dwiema poziomymi belkami (górna podnoszona lub wyjmowana, dolna nieruchoma). Belki mocowano między dwoma wkopanymi w ziemię słupami. Zwykły skobel z kłódką wystarczał, aby przyjaciele z tłumu nie mogli skazanego uwolnić. Wysokość umieszczenia belek poziomych była w miarę stała i na ogół wynosiła 130 do 150 cm, zmuszając osoby niskiego wzrostu do stania na palcach, a wysokie do przyjęcia pozycji mocno przygarbionej, wielce niewygodnej. Dyby stojące powodowały szybkie zmęczenie uwięzionego, opadnięcie z sił, omdlenie i obsunięcie się ciała, które wisiało tylko na mięśniach szyi i nadgarstkach, co sprawiało przenikliwy ból. Pozycja mocno przygarbionego skazańca z wygiętą szyją i rozwiedzionymi na boki rękami przypominała biegnącą gęś i stąd wzięła się nazwa dla tego urządzenia. Do bardziej dotkliwych dla ofiary należały gąsiory o niskich słupach, w których uwięzieni zmuszeni byli do przyjęcia pozycji klęczącej lub bardzo mocno pochylonej. Oprócz gąsiora dwusłupowego wykonywano urządzenia z jednym słupem umocowanym na stałe obrotowo, z belką umożliwiająca zapięcie dwóch lub czterech delikwentów. Smagnięcie katowskim batem zmuszało ich do spacerowania lub biegania wokół osi, co nie tylko męczyło skazanych, ale dawało też publice dodatkowe powody do radości.

Zobacz też:

REKLAMA
Angielski obrotowy gąsior czteroosobowy, w którym skazani podczas odbywania kary zmuszani byli do chodzenia lub biegania w kółko, dając gawiedzi dodatkowy powód do śmiechu i złośliwych komentarzy.
Gąsiory znajdujące się w ekspozycji Muzeum Dawnych Tortur w Zielonej Górze, różniące się od siebie jedynie podstawą i szerokością desek z wyciętymi na głowę i ręce otworami. Fot. M. Grzelczak
Gąsior niekoniecznie musiał mieć podstawę w postaci jednego lub dwóch słupów. W więzieniach i izbach tortur często konstrukcje te podwieszano za pomocą łańcuchów do stropu. Dodatkową karą było nie tylko samo zapięcie w deskę, ale również jej ciężar z łańcuchami, uciskającymi ramiona skazańca. Eksponat ze zbiorów Muzeum Dawnych Tortur w Zielonej Górze. Fot. M. Grzelczak.

Kara zapięcia w gąsiorze w porównaniu z czasem trwania kary w dybach była znacznie krótsza, można powiedzieć chwilowa, ograniczająca się do jednego dnia stania, i uważana była za mniej haniebną od kary odbywanej w tradycyjnych dybach. Stosowano ją jednakowo wobec bogatych i biednych, pospólstwa i mieszczan, karanych w ten sposób za drobne przestępstwa czy przewinienia.

GIEZŁKO patrz ŚMIERTELNA KOSZULA

GILOTYNA

Inne nazwy: Louisette, Ludwiczka, wdowa, brzytwa narodowa urządzenie do wykonywania kary śmierci

Gilotyna francuska, „humanitarna” maszyna do szybkiego ścinania głów.

Stwierdził doktor Guillotin,

człowiek polityczny,

że wisielec brzydki jest,

niepatriotyczny.

I wymyślił zaraz nam

Rodzaj automatu,

By bez sznura i beleczki

Zabrać etat katu.

Z jego głowy, z jego rąk

Ta sprawna machina.

Która migiem zetnie nas,

Jak to gilotyna.

(Tekst piosenki nieznanego autora, którą śpiewała paryska ulica w okresie rewolucji.)

Pojęcie gilotyny wiąże się nierozerwalnie z rewolucją francuską, chociaż próby zbudowania machiny do szybkiego uśmiercania podejmowano w wielu krajach znacznie wcześniej. Jej stworzeniu przyświecały ze wszech miar humanitarne i szlachetne intencje udoskonalenia metody egzekucji i maksymalnego skrócenia czasu jej trwania, bez przysparzania skazanemu nadmiernego cierpienia. Okazała się urządzeniem skutecznym i pasującym do rewolucyjnej atmosfery. Wraz z jej wejściem w użycie przestała obowiązywać zasada, że ścięcie jest dla bogatych, a powieszenie dla biednych – wszyscy stali się równi. 3 maja 1791 roku Zgromadzenie Konstytucyjne podjęło decyzję, że każdy obywatel skazany na śmierć poniesie ją przez ścięcie głowy. Urządzenia do mechanicznego ścinania głów znano już w starożytności. W okresie średniowiecza w kilku krajach również ich używano, i to z nich zaczerpnięto później pomysł gilotyny. Według kodeksu karnego z 1791 roku, oprócz zdrajców rewolucji karano nią za zabójstwo rodziców, mord z premedytacją, otrucie i podpalenie. W XIX i XX wieku w niektórych krajach wciąż korzystano z tego urządzenia do niepublicznego wykonywania kar śmierci.

Ilustracje udostępnione zostały przez Wydawnictwo Vesper. Prawa zastrzeżone

Powyższy fragment pochodzi z:

Robert Jurga
„Machiny do tortur”
cena:
89,90 zł
Wydawca:
Vesper
Okładka:
twarda
Liczba stron:
296
Format:
210x290 mm
ISBN:
978-83-7731-189-9
EAN:
9788377311899

Opracowanie gilotyny i wprowadzenie jej do powszechnego użytku nastąpiło szybko, gdyż przy pracach projektowych skorzystano z wcześniejszych rozwiązań. Doktor Louis z Francuskiej Akademii Lekarskiej zaproponował szubienicę z Halifaksu, wskazując zarazem konieczność dokonania istotnych zmian konstrukcyjnych. Twórcą francuskiego urządzenia był królewski cieśla Guidon, który zrobił dębowy model, lecz wykonanie pełnowymiarowej maszyny wycenił na 5600 liwrów, co okazało się sumą zbyt wygórowaną. Zwrócono się więc ku projektowi Niemca Tobiasa Schmidta, wytwórcy klawesynów, który po wstępnej akceptacji deputowanych w ciągu tygodnia wybudował wraz z doktorem Louisem prototyp. Pierwszy test sprawności urządzenia odbył się 17 kwietnia 1792 roku w szpitalu Bicetre. Z uwagą obserwowano, jak urządzenie ścina barany, a potem przeprowadzono kolejny test, tym razem na zebranych z ulic zwłokach bezdomnych. Sprawność działania maszyny i niezawodność w dekapitacji spotkała się z uznaniem. Ponoć kształt trapezowego ostrza wymyślił ślusarz amator, obywatel Ludwik Kapet, czyli nie kto inny, jak osadzony w więzieniu król Ludwik XVI, któremu władze rewolucji przydały takie nazwisko (zaanektowane Hugonowi Kapetowi, protoplaście dynastii Kapetyngów), by nie wyróżniał się z ogółu obywateli. Urządzenie początkowo nazywano – od nazwiska Louisa – „Louisette”, później wdową, jednak właściwą nazwę zawdzięcza doktorowi Josephowi Guillotinowi, prekursorowi bezbolesnego ścinania, który obiecywał deputowanym w listopadzie 1789 roku: …Odetnę wam głowę w mgnieniu oka i bez zadania najmniejszego bólu. Wywołana przez niego debata w Zgromadzeniu Narodowym o „egzekucji wszystkich skazanych w ten sam sposób i za pomocą prostej machiny”, przerywana salwami śmiechu, zaowocowała niebawem tragiczną dla wielu obecnych rzeczywistością. To pierwsze urządzenie do zadawania śmierci szybko (pewnego razu kat pozbawił głów 22 skazanych w 36 minut), niemal automatycznie, precyzyjnie i – według twórców – bezboleśnie zabijało niezależnie od stanu, majątku i politycznego znaczenia.

REKLAMA
Fragment gilotyny z opuszczonym nożem zasłaniającym otwór w lunecie, w którą wkładano szyję skazanego. Do podnoszenia górnej połowy lunety służyły dwa żelazne uchwyty. Traconego unieruchamiano na kołysce skórzanymi pasami z klamrami.
Ujęcie fotograficzne drugiej strony gilotyny. Wyraźnie widać metalową konstrukcję wzmacniającą podstawę urządzenia i poprzeczkę ze spustem do opuszczania noża.

Pierwszy dał głowę na gilotynie bandyta Jacques Pelletier, ścięty 25 kwietnia 1792 roku na paryskim placu de Grevé. Tłum nie był zadowolony. Przyzwyczajony do długich widowisk uwieńczonych śmiercią, poczuł zawód z powodu szybkości odcięcia głowy i braku całego rytuału śmierci. Ekspozycja także nie była najlepsza, nie wszyscy widzieli egzekucję, więc zaraz po niej z tłumu dobiegały okrzyki, domagające się przywrócenia drewnianych szubienic. Jednak liczba wyroków wykonywanych na gilotynie i wprowadzenie wysokich szafotów sprawiły, że egzekucje poczęły zadowalać żądny krwi tłum i w szybkim czasie obrosły rytuałem, a sława urządzenia obiegła cały świat.

Przeczytaj także:

Dwa lata po szturmie na Bastylię (14 lipca 1789 roku), który zapoczątkował rewolucję, podczas próby ucieczki z kraju został schwytany król Ludwik XVI. Rok później, 21 września 1792 roku, Francja została proklamowana republiką, a gilotyna zyskiwała coraz to większą „światową ponurą sławę”. Króla stracono 1 stycznia 1793 roku, a dziewięć miesięcy później ten sam los spotkał ostatnią królową Francji, Marię Antoninę, skazaną za zdradę, rozrzutność, niemoralność i bycie złą matką.

REKLAMA

W czasach rządu krwawego terroru ofiary ścinano na gilotynie ustawionej na głównym placu Paryża; po zakończeniu rewolucji i po rozebraniu gilotyny został on nazwany placem Zgody. Władzę dyktatorską sprawował dziewięcioosobowy Komitet Ocalenia Narodowego, w którym o przywództwo walczyli Georges Jacques Danton i Maksymilian Robespierre. Dzięki zdolnościom oratorskim Danton przeforsował stworzenie Trybunału Rewolucyjnego, a ten później, w kwietniu 1794 roku, za sprawą Robespierre’a skazał go na ścięcie. Sam Robespierre przeżył swojego rywala zaledwie o cztery miesiące. Pod koniec lipca i on został stracony. Kiedy większość przywódców rewolucji już nie żyła, naród w obliczu wszechobecnego terroru zaczął domagać się położenia kresu przemocy.

Gilotyna jest jednym z nielicznych urządzeń do zadawania śmierci, które chętnie wykonywane jest w formie modeli.

Gilotyna też była wszechobecna. Wraz z ilustrowaną instrukcją obsługi wysyłano ją do wszystkich prowincji i do większych miast. W czasie jakobińskiego terroru (1793-1794) działało ponad pięćdziesiąt tych urządzeń, na których, jak się dzisiaj szacuje, ścięto ponad dziesięć tysięcy ludzi. Na gilotynie ginęli zarówno sławni, jak i nieznani obywatele uznani za wrogów republiki, a i po zakończeniu rewolucji także miała się dobrze. Ostatni wyrok śmierci wykonano za pomocą tego urządzenia we Francji w roku 1972. Od roku 1882 do 1939 użyto gilotyny 395 razy, w latach powojennych stracono na niej mniej więcej osiemdziesiąt osób. W Algierii w latach 1929-1958 ścięto stu czterdziestu skazanych, głównie „terrorystów” z Frontu Wyzwolenia Narodowego. Urządzenie składało się z dwóch pionowych, odsuniętych od siebie na odległość 60 centymetrów, drewnianych słupów o wysokości 3-4 metrów z wstawionymi metalowymi prowadnicami. Pomiędzy nimi wisiał nóż w formie trapezu o wadze 30-40 kg, czasem dodatkowo jeszcze obciążony. Skazanego przypinano pasami do ruchomej ławy zwanej huśtawką, po czym razem z nią kładziono go poziomo w pozycji gotowej do ścięcia. Ofiara nie miała szansy na wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Położenie często wyrywającego się skazańca na ławie było trudne i wymagało użycia siły niekiedy kilku ludzi. W niektórych urządzeniach stosowano zatem ruchomy blat ławy, umożliwiający przypięcie doń skazanego jeszcze w pozycji stojącej.

REKLAMA

Głowę umieszczano w kolistym otworze, wykonanym symetrycznie w dwóch deskach, jednej stałej i drugiej opuszczanej na kark skazanego, zwanym lunetą, którego zadaniem było dodatkowe przytrzymanie traconego i odsłonięcie jego karku. Opadający z dużej wysokości nóż z łatwością odcinał głowę, która wpadała do przygotowanego wcześniej kosza lub worka, a ciało po odpięciu pasów zsuwano do wiklinowej lub drewnianej skrzyni. Nóż przed kolejną egzekucją podciągany był do góry za pomocą liny i kołowrotka i nie wymagał powtórnego ostrzenia. Duża liczba wykonywanych wyroków sprawiła, iż Francuzi do tego stopnia oswoili się z urządzeniem, że zaczęli nadawać mu prześmiewcze nazwy. Mówiono o wstawieniu łba w okienko lub kichnięciu do skórzanego worka. Całe urządzenie, dla lepszej widoczności, ustawione było na wysokim na 4,5 metra podeście. Niemniej większość mieszkańców Paryża, gdzie wykonywano najwięcej wyroków ścięcia, unikała uczestnictwa w tego rodzaju przedstawieniach.

GOTOWANIE, SMAŻENIE I POLEWANIE WRZĄTKIEM

sposób wykonywania tortur na ciele

sposób wykonywania kary śmierci

Gotowanie było jednym z tych elementów, które wyniosły człowieka ponad małpy. A jeszcze wyżej ponad nie wyniosło go wykorzystanie tego procesu do dręczenia bliźnich. Gotowanie skazanych w celu zadania maksymalnego bólu stosowane było już w starożytności i nie rezygnowano z niego przez wieki. Tracono w ten sposób przestępców, którzy popełnili najcięższe zbrodnie, w tym obrazę majestatu, ale też innowierców. Gotowano ich w wodzie, roztopionym ołowiu i smażono w oleju. Podczas powstania Machabeuszy żydowscy powstańcy schwytani przez Rzymian poddawani byli najokrutniejszym torturom, w tym wrzucaniu do kadzi z wrzącą wodą, olejem lub roztopionym łojem. W średniowieczu ta technika torturowania, jako czasochłonna i droga, bo wymagająca posiadania i przygotowania odpowiednio dużego naczynia, zastąpiona została formą prostszą, czyli przypiekaniem na różnego rodzaju rusztach, kogutach czy metalowych krzesłach. Wśród wielu metod torturowania w śledztwie ważną rolę odgrywało polewanie przesłuchiwanego gorącym olejem, wrzątkiem lub roztopionym ołowiem, powodujące rozległe bolesne poparzenia. Na tym tortura się nie kończyła, gdyż poparzoną skórę kat odrywał obcęgami od ciała. We Francji gotowanie ludzi zakazane zostało dopiero w 1791 roku. W Anglii karę tę, wprowadzoną w czasach Henryka VIII, orzekano za trucicielstwo.

Gotowanie wymagało posiadania dużego metalowego kotła, zdolnego pomieścić skazańca.
Tortura polewania wrzątkiem przez kilku katów. Dodatkowo więzień musi stąpać po płonącym chruście.
Częstszą od gotowania metodą torturowania było polewanie skazanego wrzątkiem.

Wedle tradycji również wielu męczenników chrześcijańskich poddano tej torturze, jednym z nich był św. Wit – męczennik chrześcijański oraz święty Kościoła katolickiego i prawosławnego, zaliczany do Czternastu Świętych Wspomożycieli. Gdy Wit miał dwanaście lat, za trwanie w wierze chrześcijańskiej został postawiony przed cesarzem Dioklecjanem, a następnie, po torturach na ławie, ugotowany w kotle z wrzącym ołowiem i rzucony dzikim zwierzętom na pożarcie.

Ilustracje udostępnione zostały przez Wydawnictwo Vesper. Prawa zastrzeżone

Powyższy fragment pochodzi z:

Robert Jurga
„Machiny do tortur”
cena:
89,90 zł
Wydawca:
Vesper
Okładka:
twarda
Liczba stron:
296
Format:
210x290 mm
ISBN:
978-83-7731-189-9
EAN:
9788377311899
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Robert M. Jurga
Polski badacz historii fortyfikacji, autor licznych książek i ilustrator, którego prace ukazywały się w wielu publikacjach na całym świecie. Od kilku lat prowadzi autorską Pracownię Rekonstrukcji Historycznej i Reklamy. Mieszka w Zielonej Górze.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone