Osobowość zbrodniarza - trybunał w Norymberdze

opublikowano: 2015-06-19 18:50
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Douglas M. Kelley był głównym psychologiem trybunału w Norymberdze. To on pierwszy zadał pytanie: jaką cechy osobowości musi wykazać zbrodniarz?
REKLAMA

W trakcie prac Międzynarodowego Trybunału Wojskowego słychać było pytania o charakterystykę ludzi, którzy popełniali te zbrodnie i aktywnie wspierali przestępczy reżim. Dlaczego czołowi naziści i ich zwolennicy robili to, co robili? Czy byli szaleni? Czy da się u nich wykryć jakąś specyficzną mentalną skazę, odpowiedzialną za ich przestępcze zachowania? W amerykańskiej Izbie Reprezentantów członkini Kongresu Emily Taft Douglas z Illinois postawiła te pytania w 1945 roku podczas komisyjnego wysłuchania na temat karania zbrodni wojennych. Dou­glas wątpiła, czy Amerykanie – podobnie jak inni – zrozumieli wiele z motywacji, stojących za ogromem zbrodni, o jakie oskarżono nazistów. „Nie znamy się na zbrodniach wojennych. Nie mamy o nich pojęcia. Wiemy o ich szczegółach, ale nie rozumiemy psychologii zbrodni wojennych. (…) Istniała przecież jakaś psychologiczna ułomność, która napędzała te zbrodnie; musimy ją zrozumieć, bo inaczej nie damy sobie rady z takimi rzeczami w przyszłości”.

Ława oskarżonych w głównym procesie norymberskim (fot. ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-V01032-3, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany).

Jednocześnie wiele osób pracujących dla Trybunału albo obserwujących jego działania zdało sobie sprawę, że samo ukaranie winnych nie przyniesie prawdziwego sukcesu. Z miesięcy postępowania na sali rozpraw musiało wyłonić się coś więcej: definitywne oznaki, że nazistowskie Niemcy i ich ideologia zostały złamane, a świat wyciągnął wnioski z okropności minionych dwunastu lat, by zapobiec powtórce takiej katastrofy. „Żywimy głęboką nadzieję, iż publiczne ujawnienie winy tych złoczyńców wywoła w masach naszych byłych wrogów powszechny i trwały wstręt do wojny, militaryzmu, agresji i rasistowskich koncepcji wyższości jednych narodów nad innymi”, powiedział prezydent Harry Truman.

Wróciwszy do rodzinnego domu Dukie w Chattanooga, Kelley miał mnóstwo spraw do przemyślenia, a w tym wiele niezwiązanych z funkcjonowaniem nazistowskich umysłów. „Zależało mu, by zapomnieć o latach wojny; snuł nowe plany, robił nowe projekty”, napisała później żona, może zbyt pochopnie. Oczywiście Kelley potrzebował nowej pracy, takiej, która umożliwiłaby mu osiągnięcie czołowej pozycji w hierarchii akademickiej. Musiał też mieć na względzie żonę – przez tak długi czas zaniedbywaną – i perspektywy stworzenia rodziny.

Kelley wcale jednak nie zapomniał o nazistowskich przywódcach. W wolnym czasie zapisywał swoje refleksje o hitlerowcach, o źródłach ich zła i o tym, czego ostatnia wojna mogła nauczyć Amerykanów. Gdy wrócił do Stanów, „kilku ludzi namawiało go, by napisał o swoich studiach nad nazistami”, napisała Dukie do znajomej. „On jednak nie bardzo miał na to ochotę, gdyż po prawie czterech latach spędzonych na wojnie czuł się zmęczony i chciał tylko, żebyśmy razem objechali Stany i zobaczyli te strony, które oboje kochamy. I tak też zrobiliśmy”. Jednak podczas tej podróży rękopis książki, który zaczął powstawać już w pierwszych tygodniach spędzonych z nazistami, nabierał powoli kształtu. Kelley nie mógł zostawić za sobą swych norymberskich doświadczeń. Podążyły za nim do Ameryki.

REKLAMA

Do pobudzenia myśli miał Kelley papiery. Całe stosy. Pudła, które przywiózł z Norymbergi, wypchane były dokumentami, często unikatowymi. Do Tennessee wyekspediował też z Niemiec zbiór książek z autografami ich nazistowskich autorów. A także kopie korespondencji, którą przekazywał pomiędzy Hermannem a Emmy Göring, tabletki parakodeiny używane przez marszałka Rzeszy, zapieczętowane przez Hessa próbki krakersów, ciastek i cukierków, którymi zamierzano rzekomo otruć byłego zastępcę Führera w brytyjskiej niewoli, oraz zdjęcie rentgenowskie czaszki Hitlera. Miał pod ręką kolekcję dokumentów i artefaktów, z których wiele było intrygujących pod względem medycznym, a nawet makabrycznych. Te materiały nie dawały mu spokoju. Chciał sensownie wykorzystać wojenne lata swego życia, bo były to doświadczenia, za które wielu psychiatrów, psychologów i innych naukowców oddałoby wszystko. Z pewnymi oporami Kelley zaczął porządkować swoje opinie na temat nazistów. Mógł teraz spojrzeć na nich z dystansu. Jakie hipotezy mógł wysnuć na podstawie tych świadectw okrucieństwa i zbrodni?

Przeglądając swoje testy Rorschacha, Kelley mógł się przekonać, że żaden z czołowych więźniów nazistowskich – poza Leyem, z jego uszkodzonym mózgiem – nie wykazywał oznak żadnych chorób umysłowych ani też cech osobowości, które kwalifikowałyby się do uznania niepoczytalności. Było to sprzeczne z popularnym mitem z okresu wojny. Wszyscy ci mężczyźni, nawet Hess, byli odpowiedzialni za swoje czyny i potrafili odróżnić dobro od zła. Göring, najbardziej uwodzicielski z nich wszystkich, z którym Kelley znalazł tyle wspólnego, stanowił szczególnie trudny przypadek. Psychiatrę zdumiewało, że tak inteligentny i kulturalny człowiek był do tego stopnia pozbawiony moralnej busoli i empatii dla innych. Być może przypadek Göringa sugerował, że każdy bystry i obarczony dużą odpowiedzialnością człowiek – w tym i Kelley – mógł się zatracić i prześladować bliźnich. Zainteresowanie Kelleya marszałkiem Rzeszy widać jasno po objętości materiałów dotyczących Göringa, które psychiatra przywiózł z Norymbergi. O żadnym innym oskarżonym nie zebrał tak bogatego dossier.

Hitler razem z Himmlerem, Hessem i Strasserem w Norymberdze w 1927 r. (fot. ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 146-1969-054-53A, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany).

Gdyby Kelley miał nadzieję na odkrycie nazistowskiego „zarazka”, dewiacyjnego typu osobowości, wspólnego wszystkim oskarżonym, szanse powodzenia byłyby nikłe. W każdym razie brakowało dowodów na istnienie takiego czynnika. Znalazł jednak w ich osobowościach cechy, które określił jako nieobce wiedzy psychiatrycznej neurozy, które mogły rzeczywiście trapić nazistów i wzmagać ich bezwzględność, choć nie spychać ich poza margines normalności. Kelley uważał, że niezliczeni ludzie tacy jak Göring, głusi na głos sumienia, a powodowani narcyzmem, pędzą życie „za biurkami i decydują o ważnych sprawach jako biznesmeni, politycy albo gangsterzy. (…) Przebiegli i elokwentni mówcy i pisarze, tacy jak Goebbels, sprytni handlarze, tacy jak Ribbentrop, i wszyscy ci finansowi oraz prawniczy cwaniacy – to przecież ludzie, których znamy z widzenia”.

REKLAMA

Długotrwała bliskość z więźniami dała mu przekonanie, że wykazywali oni kilka znamiennych cech: nieposkromioną ambicję, słabą etykę i przesadny patriotyzm, który mógł usprawiedliwiać każde niemal działanie wątpliwej słuszności. Co więcej, naziści, a nawet ich elita, nie byli potworami, machinami zła, automatami bez duszy i uczuć. Göring troszczył się o rodzinę, Schirach kochał poezję, a Kaltenbrunner był podatny na stres. Poruszyło to Kelleya i przekonało, że jego byli pacjenci-więźniowie mieli uczucia i reagowali jak inni ludzie. „Wszyscy, którzy pogardzali nimi i nienawidzili ich z racji ich czynów, by pogrążyć tym samym III Rzeszę” robili duży błąd. Jednak względna normalność czołowych nazistów rodziła niepokojące pytanie. Jak można wytłumaczyć ich niewytłumaczalne poczynania? Bez zrozumienia nazistów albo identyfikacji ich psychoz Kelley mógł jedynie stwierdzić – choć bez entuzjazmu – że ogromna liczba ludzi jest potencjalnie zdolna do tego, do czego posunęli się zbrodniarze wojenni.

Tekst pochodzi z książki „Göring i psychiatra. Tragiczny pojedynek umysłów”:

Jack El-Hai
„Göring i psychiatra. Tragiczny pojedynek umysłów”
cena:
39,90 zł
Tłumaczenie:
Jarosław Skowroński
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
Format:
150 mm x 211 mm
ISBN:
978-83-7961-216-1

Nie dysponując odpowiednimi danymi psychiatrycznymi, Kelley odwołał się do socjologii, historii i semantyki Korzybskiego, by zrozumieć Niemców. „Szaleństwo nie jest żadnym wyjaśnieniem nazizmu”, napisał. „Naziści byli po prostu wytworami swojego środowiska, tak jak wszyscy ludzie, ale też – i to większym stopniu niż większość ludzi – twórcami tego środowiska”. Jak wielu badających powstanie i dzieje III Rzeszy, Kelley dostrzegł związki pomiędzy rozwojem nazistowskiej ideologii a obecnością w niemieckiej kulturze zadawnionych tendencji barbarzyńskich oraz uprzedzeń. Od schyłku XIX wieku poprzez lata pierwszej wojny światowej niemieccy przywódcy głosili konieczność wyrżnięcia wrogów i stawiali Niemców ponad sąsiednimi narodami. Uważali też, że przeznaczeniem Niemiec jest podbój innych krajów. Naziści nie musieli wymyślać idei Führera – ludowego bohatera mającego zbawić naród – oraz elity mającej przewodzić innym. Dostroili się po prostu do tego, co już funkcjonowało w narodowej atmosferze. „Jest faktem potwierdzonym naukowo, że osoba myśląca emocjonalnie (wzgórzowymi [talamicznymi] obszarami mózgu) nie potrafi myś­leć intelektualnie (za pomocą kory mózgowej)”, stwierdził Kelley, nawiązując do semantyki ogólnej. „Hitler dysponował narodem myślącym talamicznie, chętnym do czczenia Goebbelsa, Streichera, Leya i innych propagandystów”. Nie trzeba było nadzwyczajnych walorów, by zaprzęgnąć do swych celów idee zakorzenione już w kulturze. Wystarczyły zdolności przywódcze. Jeśli jednak szaleństwo nie było czynnikiem łączącym nazistów, to co nim właściwie było? Kelley potrafił znaleźć tylko dwie dziedziny, w których oskarżeni z Norymbergi wykazywali daleko idące podobieństwa: pierwszą była niezwykła energia, jaką poświęcali swej pracy; Göring i jego koledzy byli pracoholikami pierwszej klasy. „Wszyscy on spędzali przy pracy niewiarygodnie dużo godzin, bardzo mało spali i oddawali się całym życiem nazyfikacji świata”, zauważył. „Harowali fanatycznie, jak niewolnicy. Szkoda, że my nie wkładamy tyle energii w pracę dla demokracji”. Ponadto Kelley odkrył, że naziści koncentrowali się na celach swych działań, a nie dbali zbytnio o środki, jakimi je realizowali. Jednakże poszczególni politycy różnili się celami, do których dążyli. Niektórym zależało na szerzeniu nazizmu, a inni chcieli głównie osobistej władzy i chwały.

REKLAMA
Tłumy zebrane na przemówieniu Hitlera w Monachium w 1925 r. (fot. ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 146-1972-001-07, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany).

Co do Hitlera, którego postać dominowała w rozmowach norymberskich więźniów, ale pozostawała poza zasięgiem bezpośrednich badań Kelleya, psychiatra zrobił wiele, by zrozumieć jego motywacje i naturę. W Mondorf i Norymberdze Kelley rozmawiał ze współpracownikami Hitlera, a także z lekarzami, sekretarkami i wszystkimi innymi, którzy mieli wiedzę o osobistym życiu przywódcy nazistów. Ustalił, że „Hitler miał niezwykle silne, sięgające megalomanii przekonanie o swych wyjątkowych zdolnościach. Wierzył mocno, że był jedynym człowiekiem zdolnym poprowadzić III Rzeszę do ostatecznego zwycięstwa, a czasami wydawał się wręcz przekonany, że został w tym celu wybrany przez Niebiosa”. Każdy, kto się z nim nie zgadzał, narażał się na groźny w skutkach gniew Führera. Kelley nie dostrzegał sprzeczności w tym, że w życiu prywatnym Hitler bywał często miły dla swojego otoczenia, pełen galanterii dla pań, dobrotliwy dla dzieci i starców. Umiał się też cieszyć urokami dobrej kuchni oraz innymi przyjemnościami życiowymi.

Analiza zeznań współpracowników Hitlera przekonała Kelleya, że przywódca Niemiec kierował się popędem seksualnym w mniejszym stopniu niż wielu innych mężczyzn i podobnie jak Göring kierunkował swój popęd na pracę. „Hitler był pod każdym względem tak normalny jak każdy normalny mężczyzna”, powiedział Kelleyowi marszałek Rzeszy. Była to konkluzja nieco kłopotliwa.

REKLAMA

Douglas Kelley nie był bynajmniej pierwszym psychiatrą czy psychologiem, który pokusił się o analizę umysłu Hitlera. W 1942 roku profesor Joseph MacCurdy z Cambridge zajął się szczegółowo antysemityzmem Führera, dochodząc do wniosku, że odzwierciedlał on złudzenia i frustracje nasilające się wraz z niepowodzeniami frontowymi Niemiec podczas I wojny i w późniejszej karierze politycznej Hitlera. Psychoanalityk Walter C. Langer i psycholog Henry Murray również stworzyli profile Hitlera na potrzeby amerykańskiego Biura Służb Strategicznych.

Kelley skupił się jednak na dobrze znanych dolegliwościach gastrycznych Hitlera – dwudziestoletniej historii jego bólów jelit i żołądka – by szukać w nich klucza do zrozumienia jego zachowań. Lekarze Hitlera nigdy nie odkryli organicznej przyczyny tych dolegliwości, a Kelley zdiagnozował je jako „nic innego niż bóle brzucha na tle nerwowym”. Zdaniem psychiatry „neuroza lękowa i fiksacje skrupiły się na jego żołądku (…), nie było żadnej konkretnej przyczyny. Bał się śmierci. Wiele ważnych decyzji podejmował w pośpiechu i równie pośpiesznie realizował”. Kelley dowiedział się na przykład, że w 1941 roku Hitler powiedział Göringowi, iż planowany atak na ZSRR trzeba przyspieszyć, bo z jego żołądkiem jest coraz gorzej. Führer obawiał się, że ma raka żołądka i może wkrótce umrzeć. W efekcie nazistowski przywódca przerzucił swą uwagę z ataków na Wielką Brytanię na podbój ZSRR, co skończyło się dlań fatalnie. „Straszliwe skutki jego decyzji są dobrze znane, ale szokujące jest, że cała wojna rozgorzała z powodu skurczów żołądka na tle histerycznym i kompulsywno-obsesyjnych obaw tego psychoneurotyka, który akurat znalazł się na kierowniczym stanowisku”, napisał Kelley. Ta sama obawa przed śmiercią z powodu raka kazała Hitlerowi zmuszać swoich podwładnych do wielogodzinnej pracy. Nie ma żadnych dowodów, że Hitler faktycznie cierpiał na raka żołądka. Nie zgodził się na prześwietlenie rentgenowskie, bo bał się potwierdzenia swych obaw. Jeden z lekarzy Hitlera, Karl Brandt, powiedział Kelleyowi, że Führer w ostatnich latach życia brał stale witaminy i glukozę, by odpędzić wyimaginowaną chorobę. Lęk Hitlera przed śmiercią – widoczny choćby w jednoczesnym zatrudnianiu aż do pięciu lekarzy – pozwolił Kelleyowi zrozumieć stosunek Führera do samobójstwa. Z początku nie pozwalał on nawet poruszać tego tematu w swojej obecności. Przez lata, nawet wtedy, gdy szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę aliantów, Hitler często mawiał: „Tylko jakiś cherlak albo głupek może popełnić samobójstwo”. Zmienił jednak zdanie, gdy porażki zaczęły się sypać jedna po drugiej, a i jego zdrowie uległo pogorszeniu. W 1944 roku pojawiło się drżenie oraz osłabienie lewej ręki i nogi; lekarze zdiagnozowali, że objawy te mają pochodzenie histeryczne. „Słyszano wówczas, jak mówił, że mógłby łatwo zrozumieć kogoś, kto straciwszy zdrowie, odebrał sobie życie. (…) Wyraził też wielką obawę, że jego dolegliwości mogą zaatakować także prawą rękę”, zanotował Kelley. „Pewnego dnia powiedział jasno, że gdyby tak się stało, skończyłby ze sobą”.

REKLAMA
Proces norymberski (Bundesarchiv, Bild 183-H27798 / CC-BY-SA.)

Innym czynnikiem skłaniającym Hitlera do samobójstwa był los jego sojusznika, faszystowskiego dyktatora Benita Mussoliniego, którego zwłoki wywieszono po egzekucji na widok publiczny. Göring opowiadał Kelleyowi, że zobaczywszy zdjęcia zbezczeszczonego ciała duce, „Hitler wpadł w szał. Chodząc po swym gabinecie, wymachiwał tymi zdjęciami i wrzeszczał: «Mnie to się nigdy nie przydarzy!» (…) Później Hitler kilka razy spontanicznie wracał do tego tematu. Przysięgał, że nigdy nie wezmą go żywcem i że żadni rozgoryczeni Niemcy nie będą nigdy mieli okazji splugawić jego ciała”. Z tego powodu, jak utrzymywał Göring, Hitler zrezygnował z osobistego dowodzenia armią w ostatnim boju z Rosjanami, obawiając się, że wróg mógłby zdobyć jego ciało. Wreszcie na kilka dni przed popełnieniem samobójstwa wraz z Evą Braun w swoim bunkrze, napisał w testamencie: „Moja żona i ja wybraliśmy śmierć, by uniknąć hańby zamachu stanu czy kapitulacji”. Kelley znalazł jeszcze inne osobliwości w psyche Hitlera: na przykład jego niechęć do dotykania zwierząt gołymi dłońmi, zainteresowanie końmi i jednoczesną obawę przed nimi, obsesyjne trzymanie się codziennej rutyny oraz drobiazgową dbałość o higienę osobistą, ale niczego, co można by nazwać nazistowską psychozą czy szaleństwem.

Tekst pochodzi z książki „Göring i psychiatra. Tragiczny pojedynek umysłów”:

Jack El-Hai
„Göring i psychiatra. Tragiczny pojedynek umysłów”
cena:
39,90 zł
Tłumaczenie:
Jarosław Skowroński
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
Format:
150 mm x 211 mm
ISBN:
978-83-7961-216-1

Kelley wiedział, że naziści dokonywali okrucieństw i zbrodni na niebywałą skalę. Nawet niemieccy przywódcy byli zaskoczeni, gdy zdali sobie sprawę, do czego doprowadzili i jak daleko się posunęli. Ponieważ jednak uruchomili te okropności ludzie, których osobowości nie odbiegały od normy, skłaniało to Kelleya do obaw, że takie rzeczy mogą się powtórzyć. „Z wyjątkiem doktora Leya nie było tam szaleńców. Nie było w nich nic wyjątkowego. Ich wzorce osobowościowe wykazują, że bardzo podobnych ludzi można łatwo spotkać w Ameryce czy gdziekolwiek”, powiedział dziennikarzowi z „New Yorkera”. Bał się, że takie sprawy jak Holocaust czy zbrodnie przeciw ludzkości mogą się powtórzyć za sprawą ludzi o podobnej psychice. Jego obawy różniły się jednak od poglądów Hannah Arendt, która pisała o „banalności zła”, komentując izraelski proces Adolfa Eichmanna w 1961 roku. Arendt twierdziła, że naziści wypełniali odgórne rozkazy, traktowali to jak rutynę i uważali własne działania za mało znaczące. Jednak wbrew temu nawet po uwięzieniu większość nazistów badanych przez Kelleya postrzegała reżim, w którym działała, za wyjątkowy, a swój udział w nim jako chlubny, zgodny z logiką ludzkiej ewolucji. Taki sposób myślenia pozwalał Göringowi, nawet gdy cieszył się przyjemnościami udanego życia rodzinnego, na likwidowanie dawnych kolegów i wydawanie morderczych dekretów, bo dawało mu to satysfakcję z władzy.

REKLAMA
Adolf Hitler przemawia w Reichstagu, 11 grudnia 1941 roku (fot. ze zbiorów Bundesarchiv, Bild Bild 183-1987-0703-507, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Psychiatra mógł łatwo wyciągnąć ze swych norymberskich badań wniosek, że naziści byli psychopatami albo, zgodnie z tezami Hannah Arendt, miernotami. Mógł łatwo poprzestać na twierdzeniu, że Niemcy byli pod względem kulturowym tak szczególni, iż tylko w ich środowisku oskarżeni z Norymbergi mogli sięgnąć po władzę. Kelley jednak wysunął inną tezę, która szokowała i wprowadzała w zakłopotanie nawet jego samego: mianowicie że cechy, które przywiodły czołowych nazistów do popełniania czy choćby tolerowania tych przerażających zbrodni, występują u wielu ludzi, żyjących w wielu miejscach na ziemi. To prawda, że naziści doszli do władzy w Niemczech po części dlatego, że istniało swoiste kulturowe zaplecze ich narodu. Niemcy nie byli jednak „wyjątkowym narodem”, powiedział Kelley na wykładzie wygłoszonym jesienią 1946 roku w Stanach, krótko po egzekucji skazanych z Norymbergi.

Tacy ludzie istnieją w każdym kraju na świecie. Ich wzorce osobowościowe nie są bynajmniej niezrozumiałe. Są to jednak ludzie o szczególnych popędach, ludzie, którzy chcą się za wszelką cenę dorwać do władzy. Powiecie, że tutaj takich ludzi nie ma… A ja wam mówię, że nawet w Stanach są tacy, którzy chętnie wspięliby się po trupach połowy Amerykanów, by zyskać władzę nad drugą połową. I są to ludzie, którzy już teraz wykorzystują, na razie tylko słownie, demokratyczne prawa w antydemokratyczny sposób.

Jego obserwacje nazistów z Norymbergi sugerowały, że problem Niemiec mógł się stać także, przynajmniej w teorii, problemem Ameryki. Jego rodacy powszechnie zapewniali się wzajemnie, że w Stanach Zjednoczonych to niemożliwe, by mniejszość przejęła kontrolę nad większością i żeby cywilizacja stoczyła się do rynsztoka barbarzyństwa, a demokratyczne tradycje narodu pozwoliły na totalitaryzm. Kelley uważał taki optymizm za naiwność. Nabierał coraz większego przekonania, że „mało jest w dzisiejszej Ameryce czynników, które uniemożliwiłyby powstanie w USA reżimu w nazistowskim stylu. Wśród mieszkańców Ameryki znalazłem te same ciągotki do likwidacji mniejszości”, powiedział na jednym z wykładów.

REKLAMA

Niektórzy amerykańscy politycy, tacy jak „biały suprematysta” senator Theodore Bilbo, kongresmen John E. Rankin z Missisipi czy gubernator Eugene Talmadge z Georgii, wykorzystywali zdaniem Kelleya rasowe mity „w ten sam sposób jak Hitler i jego przyboczni. Używali rasizmu jako metody zyskiwania osobistej władzy, politycznego znaczenia albo indywidualnego bogactwa. A my pozwalamy, żeby rasizm był wykorzystywany do takich celów. Jestem przekonany, że ciągłe wykorzystywanie tych mitów w naszym kraju sprawi, że dołączymy do nazistowskich zbrodniarzy w rynsztoku cywilizacji”. Choć zastrzegał, że niebezpieczeństwo to nie grozi Ameryce w najbliższym czasie, wskazywał na polityczne machinacje i wykorzystywanie procedur policyjnych przez ludzi pokroju Hueya Longa jako dowód, że nazistowskie techniki zdobywania władzy są dobrze znane demagogom na amerykańskiej prowincji – tak jak Hitlerowi, który rozpoczął swój marsz do władzy ze swej ideologicznej kwatery w bawarskim Monachium. Amerykanie – konkludował Kelley – powinni przyjrzeć się dokładniej własnej kulturze i polityce, jeśli chcą uniknąć ekstremizmu i brutalności nazistów. Streicher i Rosenberg mieli na swój sposób rację, ostrzegając przed upadkiem Stanów Zjednoczonych. Jednakże największe zagrożenie dla Ameryki stanowią nie problemy murzyński i żydowski – jak przepowiadali ci naziści – lecz miejscowi ideologiczni demagodzy. Kelley uważał, że Amerykanie powinni się zastanowić nad „naszym myśleniem i edukacją, nad naszą polityką i metodami jej prowadzenia, jeśli mamy uniknąć smutnego losu Niemców”.

W rezultacie Kelley uważał, że Amerykanie nie powinni pozwalać, by ludzie o takich osobowościach uzyskali kontrolę polityczną w Stanach. Twierdził, że przy antykomunistycznej histerii i oporze wobec ruchu praw obywatelskich Ameryka ma mnóstwo ultranacjonalistycznych i rasowych bigotów. Niemcy od dawna wpajali sobie idee nordyckiej wyższości i opowieści o herosach, którzy wyrośli z ludu, by go prowadzić ku zwycięstwu; przywykli też do pomysłu, by rządząca elita urabiała sobie wedle własnych życzeń resztę społeczeństwa. „Amerykanie zaczynają dopiero to przerabiać”, stwierdził. Aby z tym walczyć, radził usunięcie wszelkich ograniczeń wyborczych dla obywateli USA, przekonanie jak największej rzeszy Amerykanów do udziału w wyborach i przebudowę sytemu edukacyjnego tak, by wychowywał ludzi potrafiących myśleć krytycznie i wystrzegających się „silnych reakcji emocjonalnych” przy podejmowaniu decyzji. Na koniec zachęcał swoich rodaków, by nie głosowali na żadnych kandydatów zbijających polityczny kapitał na kwestiach rasowych i religijnych ani takich, którzy odnoszą się pośrednio czy bezpośrednio do krwi, dziedzictwa lub zasad moralnych swych oponentów. „Stany Zjednoczone nigdy nie osiągną pełnej dojrzałości” dopóki nie przejdą tej transformacji.

Synagoga w Monachium zniszczona w czasie nocy kryształowej (fot. Creative Commons Attribution 3.0 Unported)

Głosząc wiarę w tradycję i potencjał Ameryki, zdradzał zarazem nieufność do amerykańskich polityków i politycznej chwiejności przeciętnych Amerykanów. Ludzie piastujący publiczne urzędy byli często manipulatorami spragnionymi władzy, a ich wyborców cechowały ignorancja i łatwowierność. Bez czujnego oka ludzi wykształconych faszyzm mógł się wyłonić o każdym czasie. Władza jest zawsze niemoralna. Tak więc Kelley, odnosząc się podejrzliwie do instytucji rządowych, odzwierciedlał nieświadomie poglądy swych bigoteryjnych oponentów.

W 1946 roku Kelley zdecydował się na realizację intensywnego programu wykładów, by rozpropagować swoje poglądy na nazistów i pobudzić zainteresowanie swoją jeszcze nieukończoną książką. (Napisał też kilka artykułów, w tym niefortunnie zatytułowany esej dla „Collier’s”: [Biadajcie, naziści, biadajcie.]) Skupił się na wystąpieniach w Kalifornii, gdzie miał wiele kontaktów, mogących mu zapewnić rozgłos. Wykładając na terenie całego stanu, poruszał rozmaite tematy, w tym psychologiczne czynniki procesów norymberskich, strategie psychiatrii wojennej oraz fizjologiczne tło najnowszej historii Niemiec.

Tekst pochodzi z książki „Göring i psychiatra. Tragiczny pojedynek umysłów”:

Jack El-Hai
„Göring i psychiatra. Tragiczny pojedynek umysłów”
cena:
39,90 zł
Tłumaczenie:
Jarosław Skowroński
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
Format:
150 mm x 211 mm
ISBN:
978-83-7961-216-1
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jack El-Hai
Amerykański dziennikarz i pisarz specjalizujący się w tematyce historycznej i naukowej, były prezes American Society of Journalists and Authors. Wykłada dziennikarstwo na University of Minnesota i w Augsburg College.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone