Ostatnia zbrodnia Josefa Goebbelsa

opublikowano: 2015-06-12 10:30
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Hitlerowski minister propagandy miał wiele grzechów na sumieniu. Na kilka chwil przed własną śmiercią dopuścił się ostatniej, zupełnie bezsensownej zbrodni…
REKLAMA
Josef Goebbels (Bundesarchiv, Bild 146-1968-101-20A / Heinrich Hoffmann / CC-BY-SA)

20 kwietnia 1945 roku utkwił w pamięci Käthe Hübner nie tylko ze względu na urodziny Hitlera. Tego dnia przedostatni raz widziała dzieci żywe. Ostatnie spotkanie z nimi odbyło się dwa dni później, 22 kwietnia 1945 roku, w mieszkaniu ministra przy ulicy Hermanna Göringa 20.

Całą tę sytuację Käthe Hübner opisuje, trzymając w dłoni zdjęcie Helgi:

„ To jest Helga, najstarsza, urodziła się w 1932 roku. Całkiem rozsądna. Helga wszystko to trochę przeczuwała. Podczas gdy inne dzieci wciąż radośnie myślały: «o, idziemy do bunkra Führera…».

A to było przecież nasze ostatnie spotkanie. Gdy Magda i dzieci 20 kwietnia 1945 roku udali się na urodziny Führera, wzięłam dzień wolny i pojechałam do domu, do dzielnicy Charlottenburg, do moich rodziców. Nie było mnie, gdy wszyscy opuścili Schwanenwerder i uciekli do berlińskiego mieszkania w Kancelarii Rzeszy. Matka i szóstka dzieci”.

Z innych źródeł wiemy dzisiaj, co wydarzyło się podczas nieobecności pani Hübner. Magda i Joseph Goebbels znajdowali się owego dnia w „starym bunkrze”, miejskiej rezydencji ministra. Jedno z nich zadzwoniło do domu na Schwanenwerder i poleciło, by przywieźć dzieci do nich. Berlin był już wtedy z trzech stron otoczony przez żołnierzy radzieckich. Druga wychowawczyni, pani Schröter, była w stanie w tej sytuacji spakować jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Każde z dzieci mogło zabrać ze sobą tylko jedną ulubioną zabawkę. Ich babcia Auguste Behrend musiała być pełna wątpliwości. Przeczuwała, że nigdy nie zobaczy już żywych ani wnucząt, ani swojej córki Magdy. Ta straszliwa scena pożegnania została oszczędzona Käthe Hübner:

„Gdy po wolnym dniu następnego ranka pojawiłam się na Schwanenwerder, nikogo nie zastałam w domu. Ktoś z personelu powiedział mi, że dzieci są w berlińskim mieszkaniu. Wtedy w poczuciu obowiązku udałam się na ulicę Hermanna Göringa 20”.

Käthe Hübner nie wiedziała wówczas, że w tym czasie także schron przeciwlotniczy w miejskiej rezydencji Goebbelsa nie wydawał się już całkiem bezpieczny. Podczas gdy młoda wychowawczyni ryzykowała niebezpieczną drogę do Berlina na ulicę Hermanna Göringa, Joseph Goebbels zarządził, by jego rodzina została przeniesiona ze „starego schronu” do bunkra Hitlera pod Kancelarią Rzeszy. Käthe Hübner zdążyła zobaczyć dzieci, gdy po raz ostatni wyszły na światło dzienne, przebywając drogę z jednego bunkra do drugiego:

REKLAMA
Josef Goebbels wraz z dziećmi, 1937 (Bundesarchiv, Bild 183-C17887 / Wagner / CC-BY-SA 3.0)

„ To spotkanie jest tak znamienne. Rodzina Goebbelsów była w schronie przeciwlotniczym berlińskiego mieszkania. Gdy weszłam do domu i miałam udać się na dół do schronu, po schodach wyszła mi naprzeciw pani Goebbels z szóstką dzieci. A Helmut przywitał mnie radośnie słowami: «Hübi! Idziemy teraz do Führera, do jego bunkra, idziesz z nami?». Tak mu zapewne powiedziano, a chwilę później cała rodzina zeszła w dół do bunkra Führera. I każdy wiedział, że dla nas jako pracowników oznacza to już koniec. Przeczuwaliśmy to. Rodzina powiedziała, że udaje się do Führera. My jednak nie mieliśmy pójść z nimi i nikt się nas nawet nie spytał. Magda poszła wraz z dziećmi do bunkra Führera”.

W „starym schronie” Magda i jej rodzina mieli przygotowane trzy pomieszczenia mieszkalne, które były połączone korytarzem z „bunkrem Führera”, w którym mieszkał Hitler.

Zdaniem Käthe Hübner Magda dobrowolnie wybrała, tak jak Führer, drogę bez powrotu. Mimo iż zdawała sobie sprawę, że do samego końca istniały jeszcze możliwości zorganizowania dla niej ucieczki. Również Hitler zasugerował jej, by wraz z dziećmi schroniła się w innym bezpiecznym miejscu.

Owej niedzieli, 22 kwietnia 1945 roku, Goebbels apelował do mieszkańców Berlina, by wytrwali. Na poparcie swych słów ogłosił, że także jego żona Magda i dzieci pozostają wraz z nim w bunkrze Führera.

Dzisiaj wszyscy wiemy, jak straszliwe konsekwencje miała ta decyzja: Magda Goebbels otruła swoje dzieci w bunkrze Führera i wraz ze swoim mężem, Josephem Goebbelsem, popełniła samobójstwo.

Powyższy tekst jest fragmentem książki „Weźmiemy ze sobą dzieci. Ostatnie lata życia rodziny Goebbelsów”:

Petra Fohrmann
„Weźmiemy ze sobą dzieci. Ostatnie lata życia rodziny Goebbelsów”
cena:
29,90 zł
Tytuł oryginalny:
„Die Kinder des Reichsministers: Erinnerungen einer Erzieherin an die Familie Goebbels 1943-1945”
Tłumaczenie:
Bartosz Nowacki
Okładka:
twarda
Liczba stron:
144
Format:
150 mm x 211 mm
ISBN:
978-83-8069-025-7

Käthe Hübner po dziś dzień nie może pojąć, jak można było dokonać takiego mordu dzieci. Trudno sobie wyobrazić, jak znalazła sposób, by żyć dalej w cieniu tej tragedii. Cztery lata po zakończeniu wojny otrzymała wiadomość, że nie żyje także jej mąż. Potem jeszcze raz zdecydowała się na małżeństwo. Wyszła za mężczyznę mającego trójkę dzieci. Przypadek czy zrządzenie losu?

Rodzina Goebbelsów: Magda i Josef Goebbels, wraz z dziećmi: Helgą, Hildegardą, Helmutem, Hedwigą, Holdine i Heidrun. Z tyłu Harald Quandt - dziecko Magdy z pierwszego małżeństwa (Bundesarchiv, Bild 146-1978-086-03 / CC-BY-SA)

O tym, jak potoczyły się jej dalsze losy po pożegnaniu z dziećmi, Käthe Hübner opowiada, jakby się to wydarzyło ledwie wczoraj. Zdaje sobie przy tym sprawę, że w tamtym momencie po raz pierwszy została brutalnie skonfrontowana z okrucieństwem wojny. Gdy była wychowawczynią dzieci Goebbelsa, wiodło jej się w ostatnich latach wojny znacznie lepiej niż większości innych ludzi.

REKLAMA

„Zebraliśmy się wtedy wszyscy razem na górze w holu, jego adiutanci, sekretarka i wielu innych. Rzeczywiście byłam otoczona przez spory krąg osób. Zaczęliśmy się zastanawiać, co mamy dalej robić. Praktycznie to był już koniec. W bunkrze znalazł się tylko najściślejszy sztab. Pozostali, którzy mieszkali w okolicy, mogli udać się do domu, ale co robić potem? Wtedy wraz z sekretarką i czeskim służącym Goebbelsa wsiedliśmy do mercedesa i ruszyliśmy na zachód, by wydostać się z Berlina. Faktycznie udało nam się jeszcze wyjechać i wylądowaliśmy w Burgu. Koło Magdeburga, wtedy tam była granica, na Łabie. Musieliśmy się tam zameldować na policji. Zrobiliśmy to i Emil Hyzlaw, pracownik Goebbelsa, podpisał wszystkie nasze meldunki.

W Burgu spotkaliśmy oficera odznaczonego Krzyżem Rycerskim, wydaje mi się, że nazywał się Müller. Chciał on jeszcze bronić miasta Burg. Powiedzieliśmy mu, skąd przybywamy, że bezpośrednio z Berlina, z ministerstwa propagandy. Uzmysłowiliśmy mu, że wojna jest skończona i jakakolwiek dalsza obrona nie miałaby sensu. Musieliśmy się bardzo starać, by go przekonać. W końcu jednak udało nam się sprawić, że nam uwierzył i w Burgu zostały wywieszone białe flagi. Wydawało nam się, że w ten sposób osiągnęliśmy przynajmniej tyle, że miasto nie było już ostrzeliwane.

Następnie próbowaliśmy w małych grupkach przeprawić się przez Łabę, za którą w międzyczasie pojawili się Amerykanie. Przecież pod koniec wojny każdy bał się Rosjan. Chcieliśmy zatem, na ile to było możliwe, przebić się jak najdalej na zachód. Nie udało nam się to jednak. Przypominam sobie jeszcze, że biżuterię, którą ktoś akurat miał przy sobie, na przykład obrączkę ślubną, ukrywano w butach. Miałam na sobie stare spodnie treningowe i chustkę na głowie. Gdy przyszedł Rosjanin, zachowywałam się jak głuchoniema.

REKLAMA

Następnie musieliśmy udać się z powrotem do Burga. Udało mi się wtedy znaleźć nocleg u bardzo miłej rodziny i na jakiś czas tam się zatrzymałam. Wojna skończyła się 9 maja. Nasłuchiwało się wtedy w radiu, kiedy znów ruszą pociągi do Berlina.

Josef Goebbels wśród żołnierzy niemieckich, 9 marca 1945 r. (Bundesarchiv, Bild 183-J31305 / CC-BY-SA)

W owym czasie czekało się na to, kiedy ewentualnie będzie można wrócić do domu. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy żyją rodzice. Mój brat był na wojnie, mój mąż był na wojnie. Miało się nadzieję, że przeżyli. W Burgu zaobserwowałam, jak Amerykanie masowo przeprowadzali jeńców przez Łabę z powrotem do niewoli radzieckiej. To było straszne. Los naszych własnych krewnych też był jeszcze niepewny. Staliśmy zatem, a przed nami odbywał się przemarsz utykających, obdartych jeńców wojennych, którzy znajdowali się już w niewoli u Amerykanów. Ci mieli jednak umowę z sojusznikiem ze Wschodu, zgodnie z którą musieli ich przekazać. A jeńcy wtedy śpiewali: „Długa jest droga z powrotem do ojczyzny”. No taki mieli wisielczy humor! I to wszystko dopadło mnie teraz znowu po sześćdziesięciu latach. Wtedy przyglądano się, czy nie dojrzy się tam jakiejś znajomej twarzy. To było takie straszne, wielu z nich pojechało wtedy przecież na Syberię.

W Burgu musiałam przeczekać, aż trafi się okazja, by zabrać się do Berlina. W końcu pojawił się pociąg do Wannsee. Jechał najpierw do Magdeburga, który tak czy owak był za nami, a następnie nieco dalej, w stronę Wannsee. Wsiadłam do tego pierwszego pociągu. Następnie przenocowaliśmy na podłodze na dworcu kolejowym Wannsee, który wciąż wygląda tak samo jak wtedy. Następnego dnia rano pobiegłam z Wannsee w kierunku Charlottenburga. Nie było żadnej szansy na podwózkę. Przebyłam tę drogę, mijając wille w Dahlem i Grunewaldzie. W niektórych domach rozlokowali się już, jako siły okupacyjne, Amerykanie. Byli pierwszymi mundurowymi pełniącymi służbę. Imponujące było, kiedy z widoczną przyjemnością rzucali na ziemię niedopałki, a Niemcy się po nie schylali. W każdym razie całą drogę do domu przebyłam na piechotę. Na miejscu stwierdziłam z ulgą, że rodzice wciąż żyją. Dom i mieszkanie były uszkodzone, ale nie to było wtedy najważniejsze”.

Powyższy tekst jest fragmentem książki „Weźmiemy ze sobą dzieci. Ostatnie lata życia rodziny Goebbelsów”:

Petra Fohrmann
„Weźmiemy ze sobą dzieci. Ostatnie lata życia rodziny Goebbelsów”
cena:
29,90 zł
Tytuł oryginalny:
„Die Kinder des Reichsministers: Erinnerungen einer Erzieherin an die Familie Goebbels 1943-1945”
Tłumaczenie:
Bartosz Nowacki
Okładka:
twarda
Liczba stron:
144
Format:
150 mm x 211 mm
ISBN:
978-83-8069-025-7
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Petra Fohrmann
Studiowała na Uniwersytecie w Kolonii i doktoryzowała się w Wyższej Szkole Filmu i Telewizji w Poczdamie. W 2005 r. założyła własne wydawnictwo, mieszka w Bonn i Berlinie. Autorka książki Weźmiemy ze sobą dzieci. Ostatnie lata życia rodziny Goebbelsów (Prószyński i S-ka, 2015).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone