Przedwojenny magister, przedwojenny doktor...

opublikowano: 2015-04-12 13:25
wolna licencja
poleć artykuł:
Wiele mówi się o przedwojennych studiach i poziomie ich absolwentów, mniej natomiast o organizacji uczelni. Warto brak ten, przynajmniej w skróconej formie, nadrobić.
REKLAMA

Wyobraźmy sobie rodzinę państwa Radzikowskich, pochodzących z warszawskiego Żoliborza inteligentów, którzy mają dwoje dzieci: bliźnięta Urszulę i Tadeusza, urodzone w 1912 roku. Obydwoje postanowili pójść w ślady rodziców i rozpocząć naukę na uczelni wyższej. Wybór ich padł na Uniwersytet Warszawski. Oto jak wyglądała ich dalsza droga w krętych labiryntach szkolnictwa wyższego.

Rodzeństwo do wyboru miało kilka różnych wydziałów: teologii katolickiej, ewangelickiej, prawosławnej, prawa, lekarski, humanistyczny, matematyczno-przyrodniczy, farmaceutyczny oraz weterynaryjny. A wszystko to płatne. Student musiał posiadać niemało grosza aby studiować. Płacono po kolei: wpisowe, za wykłady, ćwiczenia, bibliotekę i możliwość zdawania egzaminu. Słowem – chcesz chodzić na wykłady musisz płacić. Jeżeli jesteś w trudnej sytuacji finansowej, masz szansę na odłożenie opłat, najpóźniej na 10 lat. Wyjątek stanowiło wpisowe, które trzeba było uiścić.

Brama Uniwersytetu Warszawskiego (domena publiczna).

Urszula po zdanym egzaminie dojrzałości postanowiła studiować filozofię i matematykę. W tym celu złożyła dokumenty do sekretariatu Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego. Studia rozpoczynały się w październiku 1930 roku i trwały dokładnie 11 trymestrów, czyli cztery lata. Idąc na studia Urszula mogła wybrać z którego kierunku zdawała egzamin. Po skończeniu studiów w 1934 roku musiała zdecydować się z czego będzie odpowiadała przed komisją – do wybory miała: matematykę, fizykę, chemię, botanikę, zoologię, biologię ogólną, krystalografię, minerologię i petrografię, geografię oraz astronomię.

Zobacz też:

Równocześnie jej brat Tadeusz, od zawsze czujący pociąg do badań historycznych, wstąpił na Wydział Humanistyczny. Podobnie jak siostra musiał zdecydować co dokładnie chciał studiować: filologię klasyczną, francuską, niemiecką, słowiańską lub angielską, historię, pedagogikę i nauki filozoficzne lub etnologię z prehistorią.

W roku 1934 obydwoje stanęli przed komisja nadającą im niższy stopień naukowy, czyli magisterium. Powiedzmy, że Urszula zdawała egzamin (ustny i pisemny) z matematyki z elementami logiki (uczęszczała na seminarium do Wacława Siemińskiego i na zajęcia Jana Łukasiewicza), zaś Tadeusz w tym samym czasie odpowiadał przed komisja i pisał egzamin z historii pod okiem profesorem Stanisława Arnolda. Niestety, niełatwo powiedzieć jak dokładnie wyglądały egzaminy magisterskie. Ich kwestia nie została uregulowana i panowała w nich duża dowolność. Wiadomo, że w przypadku niektórych uczelni aż do 1939 roku ministerstwo nie zatwierdziło programu.

Ponieważ obydwoje byli zdolni i udało im się zdać egzaminy, zaczęli więc myśleć o wyższym stopniu naukowym, czyli doktoracie. Mogli co prawda, dzięki odbytemu egzaminowi pedagogicznemu i półrocznemu studium przygotowawczemu, rozpocząć naukę w szkole, jednak nie interesowało ich to. Pragnęli nobilitującego tytułu doktora. W tym celu musieli przez jeszcze dwa lata pracować nad dysertacja. Przepisy jasno określały, że przed upływem tego okresu nie można było starać się o tytuł.

REKLAMA

Uzyskanie wyższego stopnia naukowego było już znacznie bardziej wymagające. Przyszli doktorzy musieli zdać egzaminy z dwóch przedmiotów ścisłych. Procedura wyglądała w następujący sposób: najpierw należało złożyć dysertację, która miała być rozwiązaniem „problemu z danej dziedziny nauki i stanowić jej wzbogacenie” i nie mogła być rozwinięciem pracy magisterskiej. Mogła być za to podstawą doktoratu rozprawa naukowa ogłoszona drukiem na rok przed obroną. Zanim rodzeństwo przystąpiło do egzaminów, czyli „rygorozumu”, musiało uiścić pierwszą ratę opłaty ustalanej przez ministra, następnie zaś złożyć stosowne dokumenty: metrykę, życiorys, dyplom magisterski, trzy egzemplarze pracy doktorskiej, oświadczenie promotora, że opiekował się pracą, oświadczenie kandydata, że praca jest samodzielna oraz kwit z kwestury. Czteroosobowa komisja przez trzy miesiące studiowała pracę, aby potem na Radzie Wydziału zawyrokować czy zostaje ona przyjęta czy też nie. W tym drugim przypadku musiano powiadomić o tym Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego aby student nie próbował jej obronić na innej uczelni.

Potem przychodził czas na „rygorozum”. Trwał on co najmniej godzinę i nie dłużej niż trzy, podczas których komisja badała czy student posiada wiedzę konieczną do napisania rozprawy i czy zna literaturę. Komisja podejmowała decyzję i przedstawiała ją na radzie. W przypadku oblania egzaminu student miał jeszcze jedną szansę, ale nie wcześniej niż pół roku później. Jeżeli wyrażano zgodę po raz kolejny musiał przejść się do kwestury i dokonać wpłaty.

Uroczystośc nadania doktoratu nauk lekarskich asystentowi Kliniki Ocznej Uniwersytetu Poznańskiego Bogumiłowi Kozłowskiemu, 1936 r. (fot. ze zbiorów NAC, Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji, sygn. 1-N-3253, domena publiczna).

Powiedzmy, że Urszula zdała egzamin z matematyki i fizyki, zaś Tadeusz z historii i filozofii. Do tego obronili przez komisja swoją dysertację doktorską. Później odbyła się nawet uroczystość na której wręczano dyplom (wcześniej musiano złożyć 100 egzemplarzy rozprawy, nie udało mi się jednak niestety ustalić, kto był za to obarczony kosztami). I tutaj spotkała ich niemała niespodzianka: znowu mogą przede wszystkim uczyć w szkołach, bowiem podobnie jak dzisiaj pracy na uniwersytetach dla młodych naukowców nie było…

Należy wyjaśnić jeszcze kilka istotnych elementów. Fakt, że na UW istniały Wydziały Humanistyczny i Matematyczno-Przyrodniczy nie był regułą – Uniwersytet Jagielloński na przykład miał tylko Wydział Filozoficzny. Tadeusz, który skończyłby tam studia, miałby tytuł doktora filozofii w zakresie historii, a jego siostra tytuł doktora filozofii w zakresie matematyki.

Inaczej wyglądała by też sprawa gdyby obydwoje urodzili się wcześniej i na studia dostali się przed 1926 rokiem. Znacznie wcześniej uzyskaliby wtedy tytuły doktorskie. Studia kończyły się po czterech latach dwoma różnymi egzaminami: najpierw magisterskim ustnym i pisemnym, a potem doktorskim do którego koniecznym było przedstawienie dysertacji. Byliby więc doktorami w wieku 24 lat. Efekt był jednak taki sam – pracy na uniwersytecie i tak nie było. Trzeba było zagryźć zęby i poczekać na lepsze wiatry. Niekiedy nawet 10 lat.

Czy przed wojną było więc pod tym względem lepiej? Pod pewnymi względami na pewno tak, pod innymi zaś gorzej. A na pewno inaczej.

POLECAMY

Jesteśmy darmowym portalem, którego utrzymanie dużo kosztuje. Jako medium niezależne pozyskujemy środki na nasze utrzymanie od reklamodawców lub Czytelników. Nie prosimy o wiele - gdyby każda czytająca nas Osoba podarowała nam 10 zł, to starczyłoby to nam na rok bardzo wytężonej działalności i nowych inicjatyw. Okazuje się jednak, że do tej pory wsparło nas zaledwie 0,0002% naszych Czytelników. Dowiedz się, jak możesz nam pomóc!

Bibliografia:

  • Co powinien wiedzieć maturzysta? (wykaz wyższych uczelni na terenie Rzeczypospolitej Polskiej), Komitet Opieki Rodzicielskiej przy Gimnazjum Państw. im. A. Mickiewicza, Nowogródek 1931.
  • Jastrzębski Jarosław, Państwowe szkolnictwo akademickie II Rzeczypospolitej: zagadnienia systemowe, Księgarnia Akademicka, Kraków 2013.
  • Leja Czesław, Wyższe szkoły Rzeczypospolitej Polskiej: informator dla abiturjentów szkół średnich, rodziców i wychowawców, Nakł. Księgarni Geograficznej „Orbis”, Kraków 1931
  • Szkoły wyższe Rzeczypospolitej Polskiej, pod red. Zb. Zaniewickiego, Kasa im. Mianowskiego, Warszawa 1930.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone