Robert M. Edsel – „Na ratunek Italii” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-06-23 07:10
wolna licencja
poleć artykuł:
Przybycie aliantów na tereny państwa włoskiego miało stać się powolnym konaniem Europy pod wodzą Hitlera. Razem z nimi na Półwysep Apeniński przybył specjalny oddział, który miał uratować to, czego nie wywieźli z kolebki cywilizacji hitlerowcy oraz w miarę możliwości odzyskać zagrabione skarby dziedzictwa kulturowego.
REKLAMA
Robert M. Edsel
Na ratunek Italii. Zdążyć ocalić skarby sztuki przed nazistami
nasza ocena:
8/10
cena:
44,90 zł
Wydawca:
W.A.B, Grupa Wydawnicza Foksal
Rok wydania:
2014
Okładka:
twarda
Liczba stron:
510
ISBN:
978-83-7747-985-8

Książka Roberta M. Edsela „Na ratunek Italii” nie bez przyczyny nosi w podtytule dopisek „zdążyć ocalić skarby sztuki przed nazistami”. Bo mimo że praca zafascynowanego Florencją pisarza ma wszystkie cechy dobrej pracy historycznej, to metafora pościgu nadaje jej wyjątkowy charakter. Walka z czasem determinuje kolejne miesiące opisywane w „Na ratunek Italii” oraz sprawia, że książka jest niebanalnym zapisem wojennej zawieruchy – pokazuje, jak garstka zapaleńców musiała przekonywać towarzyszy broni oraz samych siebie, że w czasach zagłady los budynków i obrazów może być również zmartwieniem wojskowych.

Głównymi bohaterami książki Edsela są kapitan Deane Keller oraz porucznik Fred Hartt, członkowie sekcji obrońców zabytków, działającej we Włoszech po wkroczeniu na te tereny aliantów. Dwóch historyków sztuki, którzy swoją wiedzę o kolebce europejskiej cywilizacji postanowili wykorzystać w trakcie żmudnej walki o ocalenie bezcennych dzieł sztuki. A gra warta była świeczki. Od momentu wkroczenia wojsk niemieckich na tereny państwa włoskiego, na zlecenie najwyższych władz wojskowych z najstarszych miast Półwyspu wywieziono setki dzieł sztuki w prezencie dla rządzących III Rzeszą, a bezcenne budynki stały się celem ostrzałów artyleryjskich. Poruszający się śladami swojej armii Deane Keller i Fred Hartt mieli w planie stworzenie rejestru odkrytych skarbów kultury, chronienie ich przed zniszczeniem, edukowanie żołnierzy w temacie dziedzictwa kulturowego oraz walkę o odzyskanie zagrabionych przez hitlerowców eksponatów.

Przeczytaj też:

Zafascynowany włoską kulturą Edsel napisał książkę-hołd, dzięki której możemy się dowiedzieć, ile z bezcennych dzieł Michała Anioła, Tycjana, Botticellego i wielu innych przetrwało do naszych czasów dzięki oddaniu grupy pasjonatów. Poza wnikliwą analizą kolejnych miesięcy na froncie, z przytoczeniem losów zrujnowanych przez wojnę miast, otrzymujemy również nadal niekompletną „listę zaginionych”, czyli dzieł, które ostatni raz widziano przed wojną. Edsel przekazuje więc czytelnikowi nie tylko historyczną narrację, ale również zamieszcza na jej końcu wykaz tego, czego do tej pory nie udało się odzyskać, tak na wszelki wypadek. Żywy język, którym posługuje się Edsel w opisie owego dramatycznego pościgu za skarbami naszej cywilizacji, jest uzupełniony w książce fotografiami bohaterów oraz odnalezionych przez nich dzieł.

REKLAMA

Tęsknota za krajem oraz poczucie dobrze wypełnianego obowiązku przeplatają się w książce z wielką polityką, która niejednokrotnie stawała na drodze obrońcom zabytków. Osią „Na ratunek Italii” staje się bardzo często dramatyczne pytanie: co ratować? Dzieła mające setki lat czy życie żołnierzy? I za każdym razem uczestniczący w konflikcie Hartt i Keller nie mają chwil zwątpienia, wiedząc, że więcej warte jest życie jednego żołnierza niż bezcenne płótna Caravaggia. Obserwujemy więc nie tylko dynamicznie rozpisany wyścig z czasem, ale też moralne wątpliwości towarzyszące wszystkim chwilom na froncie.

Kończący książkę triumfalny powrót skradzionych dzieł do Florencji jest happy endem jedynie iluzorycznym. Warte miliardy skarby witają co prawda szczęśliwi, ale tragicznie doświadczeni i głodni mieszkańcy Włoch. Z perspektywy czasu widzimy, jak wyjątkowe są dokonania obrońców zabytków, gdy mamy możliwość osobistego kontaktu z uratowanymi dziełami. Patrząc jednak ich oczami na zakończony konflikt, tym dotkliwiej konfrontujemy się z bezsensem i okrucieństwem wojny, wojny wyniszczającej i zakończonej tylko na papierze, nie w głowach. Edsel składa więc obrońcom hołd pełny, ale z gorzkimi dygresjami. W beczce miodu otrzymujemy wiele dziegciu, widzimy ogrom nadal niedokończonego dzieła i poniesione na marginesach tej historii ogromne straty w ludziach, co czyni z „Na ratunek Italii” książkę mocno zapadającą w pamięć.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marta Hołowaty
Studentka II roku SUM na kierunkach krytyka literacka oraz dziennikarstwo i komunikacja społeczna na Uniwersytecie Jagiellońskim. Recenzent książek, filmów oraz seriali. Interesuje się historią Żydów w Polsce, kulturowym dziedzictwem Małopolski oraz literaturą okresu PRL-u. Zagorzała fanka seriali kryminalnych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone