Ryszard Kotarba: obóz w Płaszowie był szczególnym obozem w okupowanej Polsce

opublikowano: 2023-03-05 23:09
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
W czasie II wojny światowej kilka kilometrów od krakowskiego rynku powstał obóz pracy, przekształcony później w obóz koncentracyjny Plaszow. Chociaż miał on szczególny charakter i stał się miejscem ogromnej tragedii wielu żydowskich mieszkańców miasta, przez lata był niemal całkowicie zapomniany. Z czego wynikało to milczenie? I jak potoczyły się losy licznej w mieście ludności żydowskiej? O tym opowiada Ryszard Kotarba, autor książki „Żydzi Krakowa w dobie zagłady (ZAL/KL Plaszow)”.
REKLAMA
Wznoszenie murów getta na wzgórzu Lasoty, maj 1941 r. (fot. Bundesarchiv, Bild 183-L25516)

Natalia Pochroń: Przez wiele wieków Kraków był jednym z głównych ośrodków ludności żydowskiej w Rzeczypospolitej. Jak wyglądała ta społeczność w mieście w przededniu wybuchu II wojny światowej?

Ryszard Kotarba: Rzeczywiście, Kraków był dużym skupiskiem Żydów – tradycja ich osadnictwa w tym mieście sięgała już czasów średniowiecznych, szczególnie końca XV wieku, kiedy to osiedlili się na Kazimierzu – niegdyś osobnym mieście, obecnie stanowiącym prawie centrum Krakowa. W XX wieku Żydzi krakowscy byli już prężnie działającą społecznością, aktywnie przyczyniającą się do gospodarczego i kulturalnego rozwoju miasta, mieli znaczący udział w życiu samorządowym.

W 1939 roku Kraków nie był wielkim miastem, liczył około 250 tys. ludności, w tym 60 tysięcy, a więc około 25 procent, stanowili mieszkańcy pochodzenia żydowskiego. Po wybuchu wojny ich liczba wzrosła – do miasta zaczęli napływać Żydzi z innych regionów, szukający schronienia przed niemieckimi represjami.

Zarządzenie o utworzeniu w Krakowie getta wydano dopiero w marcu 1941 roku. Jak do tego czasu wyglądała sytuacja ludności żydowskiej w mieście?

Pierwsze miesiące okupacji przebiegały względnie spokojnie. Oczywiście Żydów spotykały  różne formy represji – konieczność noszenia opasek z gwiazdą Dawida, ograniczenia praw, poniżanie przy każdej sposobności czy zmuszanie do robót publicznych. Chodziło jednak wtedy głównie o zastraszenie i uprzykrzenie im życia, co wynikało z pobudek rasowych i wskazań doktryny nazistowskiej.

Sytuacja zmieniła się w połowie 1940 roku. Kraków okrzyknięto miastem „praniemieckim”, stolicą Generalnego Gubernatorstwa. Obecność Żydów zaczęła Niemcom coraz bardziej przeszkadzać i rozpoczęto akcję wysiedlania ich z miasta. Pozwalano zostać tym, których praca w jakiś sposób mogła przysłużyć się gospodarce. Jedni wyjeżdżali dobrowolnie, innych objęto przesiedleniami do wschodnich dystryktów GG. Według niemieckich sprawozdań, od połowy 1940 roku do czasu utworzenia getta krakowskiego miasto opuściło około 50 tys. Żydów.

Tych, którzy zostali w Krakowie, zamknięto w getcie. Jak wyglądały warunki życia w nim?

Krakowskie getto, utworzone w dzielnicy Podgórze w prawobrzeżnej części Krakowa, należało do mniejszych w Generalnym Gubernatorstwie, co wynikało z wcześniejszego wysiedlenia większości Żydów – w momencie jego tworzenia zostało ich w mieście około 10 tysięcy. To jednak nie jedyne, co wyróżniało je wśród innych miejsc tego typu. Było ono względnie dobrze zorganizowane i przez pierwszy rok życie w nim, jak na warunki getta, toczyło się w miarę spokojnie – działały służba zdrowia, szpitale, łaźnie, domy opieki, sierocińce. Odbywały się nawet różne imprezy kulturalne czy koncerty.

REKLAMA
Granatowy policjant kontrolujący dokumenty w getcie, 1941 r. (fot. Bundesarchiv, Bild 183-L22985)

Mieszkańcy byli niedożywieni, ale nie było masowego głodu i umierania na ulicach, nie szerzyły się epidemie jak w innych gettach. W początkowym okresie śmiertelność była więc zdumiewająco niska. Z czasem sytuacja się jednak pogarszała.

Kulminacyjnym ich momentem była tzw. akcja czerwcowa, która sprawiła, że – jak cytuje Pan w swojej książce – charakter dzielnicy „zmienił się całkowicie, życie uległo zupełnej ruinie”. Co się wówczas wydarzyło?

Rzeczywiście, to był ogromny wstrząs dla żydowskiej społeczności miasta – i nie tylko. W dniach od 1 do 10 czerwca 1942 roku przeprowadzono wielką akcję deportacyjną. Miała ona dramatyczny przebieg, tysiące ludzi wygnano z domów i ulic getta do pobliskiej stacji kolejowej w Płaszowie, skąd trzema transportami wywieziono ich do Bełżca. Do ostatniej chwili ludzi mamiono opowieściami o pracy na Wschodzie czy o osiedleniu w innych miejscach. Pojawiały się co prawda doniesienia o obozach zagłady, ale mało kto wierzył, że coś takiego mogłoby powstać, nie mieściło się to wówczas w głowach. Deportacji towarzyszyły brutalne sceny przemocy, strzelania do ludzi na ulicach. Dla mieszkańców getta był to prawdziwy szok.

Na jednej akcji deportacyjnej się nie skończyło  – drugą przeprowadzono 28 października tego samego roku. Chociaż trwała jeden dzień, jej przebieg był brutalniejszy. Esesmani bezpardonowo mordowali ludzi na ulicach, w szpitalach, w domach opieki. Zamordowali też mnóstwo dzieci. Trudno powiedzieć dokładnie, ile ofiar pochłonęły obie akcje deportacyjne, zwłaszcza że liczba osób w getcie nieustannie zmieniała się. Szacuje się jednak, że mogły one pochłonąć od 10 do nawet 15 tysięcy osób.

Czy to właśnie wtedy powstał pomysł stworzenia obozu w Płaszowie?

Niektórzy rzeczywiście twierdzą, że koncepcje stworzenia obozu powstały po akcji czerwcowej i władze zaczęły planować umieszczenie Żydów „w barakach za miastem”. Pierwsze planistyczne prace zlecono firmie niemieckiej inż. Lukasa, która przygotowała wstępne projekty utworzenia takiego obozu w podmiejskiej gminie Wola Duchacka. Nazwa „Płaszów” (Plaszow) przyjęła się prawdopodobnie od pobliskiej stacji kolejowej w Krakowie-Płaszowie.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie zamów książkę Ryszarda Kotarby „Żydzi Krakowa w dobie zagłady (ZAL/KL Plaszow)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Ryszard Kotarba
„Żydzi Krakowa w dobie zagłady (ZAL/KL Plaszow)”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
828
ISBN:
978-83-8229-600-6
EAN:
9788382296006
REKLAMA
Deportacja Żydów z getta, marzec 1943 r.

Po drugiej akcji deportacyjnej dokonano drastycznej zmiany organizacyjnej w getcie. Podzielono je na dwie części: getto „A” dla osób zdolnych do pracy, których będzie można wykorzystywać w przyszłym obozie i getto „B” dla ludności niepracującej, a więc głównie ludzi starych, chorych, kobiety i dzieci – jak miało się okazać, faktycznie oznaczało to skazanie ich na śmierć.

Kiedy utworzono obóz w Płaszowie?

Nie znamy dokładnej daty, najprawdopodobniej nastąpiło to już w październiku 1942 roku, w następnych tygodniach rozpoczęto prace budowlane. SS-Hauptsturmführer Amon Göth przybył do Płaszowa w lutym roku następnego i dostał rozkaz szybkiego przygotowania obozu na przyjęcie Żydów z getta. W dniach 13-14 marca 1943 roku przeprowadzono ostateczną likwidację „żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej” w Krakowie.

Przebieg akcji był dramatyczny, kilka tysięcy Żydów z getta „A” przegnano pieszo do obozu płaszowskiego, setki osób zamordowano na ulicach getta, a nad wielkimi mogiłami w Płaszowie rozstrzeliwano tych, których uznano za nieprzydatnych do pracy w obozie, a więc dzieci, którym nie pozwalano wejść do obozu, kobiety, osoby starsze. Dzień później zlikwidowano getto „B”, jego mieszkańców w liczbie blisko 2 tysięcy, skierowano do KL Auschwitz, gdzie jeszcze tego samego dnia zginęli w komorach gazowych. Getto krakowskie przestało istnieć.

Jaki charakter miał obóz w Płaszowie?

Początkowo był to obóz pracy przymusowej utworzony wyłącznie dla Żydów. Bardzo wymowne jest, w jakim miejscu go usytuowano, a mianowicie na obszarze dwóch cmentarzy żydowskich. Prace przy budowie obozu wiązały się z dużymi przekształceniami i dewastacją terenu, nierzadko z profanacją pochowanych tam zwłok. Roboty odbywały się w ciężkich warunkach zimy 1942/1943 roku. Pierwszych więźniów osadzano w niewykończonych, zimnych barakach, warunki życia w pierwszej fazie były skrajnie trudne.

Widok obozu w Płaszowie, 1942 r.

Sytuacja pogorszyła się, gdy kierownictwo nad obozem objął przysłany ze sztabu Odilo Globocnika z Lublina oficer SS, osławiony Amon Göth. Jego postać budziła wśród więźniów ogromną grozę. Był to człowiek nieobliczalny, nierzadko mordujący więźniów pod byle pretekstem lub bez żadnego powodu. Początkowy okres jego rządów w obozie to czas kompletnej samowoli SS, wszyscy więźniowie zgodnie wspominali pierwsze miesiące istnienia obozu płaszowskiego i codziennych zbrodni Götha i jego esesmanów, jako najgorszy okres.

Paradoksalnie, gdy w 1944 roku obóz pracy przekształcono w obóz koncentracyjny, los więźniów uległ poprawie, ustały samowolne egzekucje, wprowadzono regulaminowe kary, poprawiło się wyżywienie itp. Ludzie zaczęli żywić nadzieję na to, że uda im się przetrwać ten czas i doczekać wolności.

REKLAMA

W lipcu 1943 roku na zarządzenie dowódcy SS i policji w dystrykcie krakowskim utworzono w Płaszowie obóz „wychowawczy” dla Polaków. Co to było?

To był swego rodzaju obóz w obozie, przeznaczony dla ludzi mających na pieńku z prawem okupacyjnym, naruszających przepisy administracyjne, jak choćby przekroczenie godziny policyjnej, zaniedbania w miejscach pracy czy nieoddawanie kontyngentów, trafiali tam również więźniowie pospolici. Polacy zajmowali kilka ogrodzonych dodatkowo baraków, byli odizolowani, nie mogli kontaktować się z więźniami żydowskimi. Pozostawieni sami sobie i kierowani do najgorszych prac zapadali na choroby, zdarzały się zgony z wycieńczenia, natomiast – co należy podkreślić – nie podlegli oni egzekucjom zbiorowym. Więźniowie polscy nie ogrywali większej roli w obozie utworzonym – jak wspomniano – dla Żydów, którzy jako „starzy” więźniowie i fachowcy, objęli prawie wszystkie znaczące funkcje.

W tej formie obóz istniał do końca 1943 roku. Gdy w styczniu 1944 roku utworzono obóz koncentracyjny podział zniknął, wewnętrzne ogrodzenia też, wszyscy więźniowie teoretycznie podlegali regulaminom panującym w kacetach. Mieli wspólne apele, obowiązywała jedna numeracja itd.

Czy wiadomo coś o żydowskim ruch oporu w obozie?

Niestety wciąż wiemy niewiele, pojawia się sporo informacji sprzecznych, niesprawdzonych. Apogeum żydowskiego oporu nastąpiło tak naprawdę w getcie krakowskim, zwłaszcza pod koniec 1942 roku. Jednak konspiratorzy, ideowa młodzież żydowska, pozostali bardzo osamotnieni w swoich działaniach – byli odcięci od Armii Krajowej, Delegatury Rządu na Kraj. Skazani w zasadzie wyłącznie na kontakty z komunistami, którzy poza hasłami niczego nie mogli zaoferować. W efekcie konspiracja została niemal w całości rozbita przez policję bezpieczeństwa na przełomie 1942 i 1943 roku. Do Płaszowa dostali się nieliczni konspiratorzy, ale początkowo nie myśleli o czynnym oporze ze względu na pewne specyficzne cechy charakteryzujące obóz.

Jakie? Czym różnił się ten obóz od innych obozów pracy czy później obozów koncentracyjnych?

Choćby tym, że do Zwangsarbeitslager Plaszow trafiły całe rodziny, mężczyźni, kobiety, nie raz udawało się również przemycić dzieci. Zatrudniano tysiące ludzi i wydawało się, że to tworzy pewną stabilizację – więźniowie wierzyli, że poprzez pracę są potrzebni, że to stwarza im jakąś szansę na przetrwanie. Sprawa potencjalnego oporu i narażania życia osób bliskich wydawała się więc dość odległa.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie zamów książkę Ryszarda Kotarby „Żydzi Krakowa w dobie zagłady (ZAL/KL Plaszow)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Ryszard Kotarba
„Żydzi Krakowa w dobie zagłady (ZAL/KL Plaszow)”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
828
ISBN:
978-83-8229-600-6
EAN:
9788382296006
REKLAMA
Miejsce straceń (fot. Zygmunt Put Zetpe0202)

Dopiero jesienią 1943 roku zaszły pewne zmiany, które pogorszyły sytuację więźniów żydowskich. Przede wszystkim zakazano im pracy w mieście, co nie tylko uderzyło w ich warunki bytowe, ale i odcięło od kontaktów z miastem. W tym czasie zaczęto likwidować podobozy – tzw. julagi. Okoliczności wywózki przebywających tam ludzi były straszne – bicie, egzekucje, nieznany cel transportów wywołały niepewność i panikę, stwarzały poczucie bezpośredniego zagrożenia. Wtedy właśnie zaczęły się organizować pierwsze grupy oporu.

Zaczęto myśleć o zbiorowej ucieczce, zbierać narzędzia potrzebne np. do przecięcia drutów, są przekazy mówiące o wykradaniu broni i magazynowaniu jej w podziemnym bunkrze, pojawiają się też wzmianki o próbach samodzielnego wytwarzania granatów z rur i materiału wybuchowego, który wykradano z kamieniołomu. Trudno powiedzieć jednak, czy rzeczywiście do tego doszło. Po wojnie wielu z tych którzy przeżyli, znalazło się na prominentnych stanowiskach w nowej rzeczywistości politycznej. Trudno uwierzyć, że nie pochwaliliby się historią oporu przeciwko Niemcom i nie ujawniliby rzekomych kryjówek broni. Władze komunistyczne natychmiast wykorzystałyby to propagandowo. Nic takiego jednak nie nastąpiło.

Czy wiadomo ile osób przewinęło się przez obóz w Płaszowie?

Nie znamy dokładnej liczby choćby z tego powodu, że nie zachowała się oryginalna dokumentacja obozu. Szacunki są bardzo rozbieżne. Sadzę, że liczba osób, które przewinęły się przez obóz i jego filie, sięga od 30 do 35 tys. osób. Z dalszych obliczeń wynika, że na skutek egzekucji zbiorowych i pojedynczych, chorób i wycieńczenia, w obozie mogło zginąć co najmniej 5 tys. ludzi – mowa tu zarówno o więźniach, jak i ludziach przywożonych do obozu na egzekucje.

A to zdarzało się dość często – co najmniej 2 tys. Polaków, więźniów Gestapo, zostało rozstrzelanych w Płaszowie, również zwłoki ofiar niektórych egzekucji ulicznych przywożono tu do pochowania. Gdy wczesną jesienią 1944 r. zacierano ślady zbrodni w obozie, na stosach spalono tysiące wykopanych zwłok. Ich szczątki – jak opowiadają świadkowie – 17 wozów popiołów ludzkich rozsiano po całym terenie obozu. Stąd obszar dawnego obozu traktujemy jak wielkie cmentarzysko.

Przez wiele lat obóz w Płaszowie był nieobecny w świadomości nie tylko Polaków, ale i krakowian. Dlaczego?

REKLAMA

To prawda. Początkowo Płaszów był w rękach władz sowieckich, później stał się w zasadzie terenem bezpańskim. Od czasu do czasu dochodziło tu do różnych aktów profanacji. Wiązało się to z pewną demoralizacją i znieczulicą z czasu wojny. Jeśli chodzi o Żydów, którzy ocaleli i wrócili do miasta, to jednak nie czuli się tu dobrze. Wszędzie towarzyszyła im pamięć tragicznych wydarzeń i nieobecność bliskich, którym nie udało się przeżyć. To już nie było ich miasto.

Pomnik upamiętniający ofiary obozu koncentracyjnego w Płaszowie (fot. Dariusz Żukowski)

Ze względu na tę bolesną pamięć, niechęć otoczenia i zdarzające się pogromy, do jakich dochodziło wobec Żydów w różnych miejscach, większość z nich szybko emigrowała. Tym samym zabrakło strażników pamięci o męczeństwie Żydów w Krakowie. W efekcie też szybko zapomniano o płaszowskim obozie. Przez całe lata teren był zaniedbany, co prawda stały już pomniki, ale nie przejmując się charakterem miejsca, prowadzono tu inwestycje miejskie, spory teren zajęły budynki mieszkalne. To kuriozalne, że kilka kilometrów od krakowskiego rynku istniał obóz pracy i obóz koncentracyjny, a dla mieszkańców i władz miasta, sprawa ta stała się obojętna i nieznana.

To się chyba zaczęło zmieniać?

Pewne próby przywrócenia pamięci podjęto dopiero w latach 80. XX wieku. Pojawiały się wówczas pierwsze oddolne inicjatywy uporządkowania tego terenu i przywrócenia pamięci o tym szczególnym miejscu. Początkowo spotykało się to jednak z różnym oddźwiękiem.

Pamiętam z tych lat swoje kontakty z Tadeuszem Pankiewiczem, słynnym właścicielem apteki „Pod Orłem” funkcjonującej w getcie krakowskim. Pozostawił on po sobie niezwykle cenne świadectwo tego, co przeżył i widział w getcie. Rozmawiałem z nim nie raz i odniosłem wrażenie, że był on tym wszystkim przytłoczony, stłamszony. Nie było jeszcze dobrej atmosfery, by opowiadać o tych traumatycznych wspomnieniach.

Ostatnie dekady zmian w Polsce spowodowały, że pamięć o krakowskich Żydach i obozie w Płaszowie wróciła. Wpierw uporządkowano sprawy na terenie dawnego getta w Podgórzu, oznaczono ważniejsze obiekty, w aptece Pankiewicza stworzono ekspozycję przybliżającą tematykę getta. Trwają też prace koncepcyjne nad stworzeniem muzeum w Płaszowie. Miejsce to przyciągało i będzie przyciągać ludzi. Niemałą rolę odegrała w tym niewątpliwie legenda związana z Oskarem Schindlerem, który uratował co najmniej tysiąc żydowskich robotników przed zagładą. Ta legenda poszła w świat. Mnóstwo przyjeżdżających turystów jest zainteresowanych historią, kulturą i tragicznymi dziejami Żydów krakowskich. Mam nadzieję, że dzięki temu również historia obozu w Płaszowie wyjdzie w końcu z cienia i zyska należne jej miejsce w świadomości nie tylko krakowian, ale i całego społeczeństwa.

Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Instytutu Pamięci Narodowej.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie zamów książkę Ryszarda Kotarby „Żydzi Krakowa w dobie zagłady (ZAL/KL Plaszow)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Ryszard Kotarba
„Żydzi Krakowa w dobie zagłady (ZAL/KL Plaszow)”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
828
ISBN:
978-83-8229-600-6
EAN:
9788382296006
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Natalia Pochroń
Absolwentka bezpieczeństwa narodowego oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Rekonstruktorka, miłośniczka książek. Zainteresowana historią Polski, szczególnie okresem wielkich wojen światowych i dwudziestolecia międzywojennego, jak również geopolityką i stosunkami międzynarodowymi.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone