„Trzy opowieści”, czyli socrealizm i propaganda w polskim kinie

opublikowano: 2014-07-19 11:17
wolna licencja
poleć artykuł:
To propagandowe, utrzymane w socrealistycznym duchu dzieło doskonale pokazuje ogłupienie polskiego środowiska filmowego – tak o produkcji z 1953 roku pod tytułem: „Trzy opowieści” wypowiada się profesor Eugeniusz Król. „Takie były czasy” – tłumaczą swój udział znani obecnie aktorzy i reżyserzy. Mało brakowało, a na ekranie zobaczylibyśmy nie trzy, a cztery historie: tę ostatnią nakręcił sam Andrzej Wajda. „Kasia z przędzalni numer 3” trafiła jednak do archiwum.
REKLAMA

– Film „Trzy opowieści” jest reprezentatywnym tytułem polskiej propagandy totalnej zanurzonej w socrealizmie. I choć swoistym prekursorem tego stylu w Polsce był film z 1947 roku „Jasne łany”, to właśnie „Trzy Opowieści” stanowią esencję socrealizmu – podczas ostatniego przeglądu filmów propagandowych w Gdańsku zwracał się do publiczności Eugeniusz Cezary Król, historyk i politolog, dyrektor Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, tłumacz niemieckiej literatury historycznej.

Przegląd Filmów Propagandowych, organizowany przez Muzeum II Wojny Światowej, odbył się w Gdańsku 26-28 czerwca (fot. P. Olejarczyk).

– „Trzy opowieści” stanowią próbę zrealizowania jednego z głównych haseł totalitaryzmu stalinowskiego, zresztą także i totalitaryzmu hitlerowskiego. Chodzi o stworzenie „nowego człowieka”. Człowieka, który będzie właściwy dla nowego systemu – dodawał historyk.

Nakręcony przez studentów reżyserii i studentów wydziału aktorskiego film (Król nazywa go „dużym filmem dyplomowym”) skupił w sobie wiele bardzo rozpoznawalnych w późniejszych latach nazwisk. Zagrali tutaj m.in.: Ferdynand Matysik, Roman Polański, Katarzyna Łaniewska, Jan Bratkowski, Roman Kłosowski, czy Jan Machulski.

Kolektyw – tak!, indywidualizm – nie!

Na film składają się trzy osobne nowele. Pierwsza z nich (wyreżyserowana przez Czesława Petelskiego) opowiada o brygadzie betoniarzy budujących Nową Hutę. Zgrany kolektyw, wspólna, tworząca przyjaźnie praca, współzawodnictwo utrzymane w duchu braterstwa – słowem, prawdziwa sielanka.

Kończy się ona jednak, gdy na scenę wkracza związany z niepodległościowym podziemiem sabotażysta. Uszkadza on przewody wodociągowe, zostaje zalany cement, budowa staje w miejscu, terminy są zagrożone. Dość wspomnieć, że reprezentant podziemia przedstawiony jest tutaj jako bezlitosny, skory do zabijania szantażysta. Z kolei przeprowadzający na własną rękę śledztwo brygadzista to wzór wszelakich cnót. Na końcu dochodzi między nimi do pojedynku i... nie uprzedzamy faktów. W tle mamy jeszcze dobrodusznych agentów Urzędu Bezpieczeństwa i zawsze skorych do poświęcenia junaków z organizacji „Służba Polsce”.

Junak Służby Polsce (fot. Zbigniew Nowakowski, opublikowano na licencji Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication).

Ta założona w 1948 roku, kierowana później przez Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą, powiązana z wojskiem i wykorzystana przy wielkich budowach organizacja pojawia się także w kolejnej noweli. W tej części filmu (reżyseria: Ewa Petelska) brygada młodych ludzi buduje zaporę wodną. Ma ona jednak w swoich szeregach krnąbrnego i niezdyscyplinowanego chłopaka. Kolektyw zastanawia się, jak wyplenić z niego indywidualizm, który kojarzony jest tutaj właściwie tylko z wiejską chuliganerką. Buntownik wciąż pozostaje z boku, zakochuje się jednak w kołchoźnicy (pierwszy dialog między zakochaną parą – palce lizać!), a później szybko zostaje postawiony przed wyborem...

Zobacz też:

Dla wszystkich, którzy do świata nastawieni są raczej „bareistycznie”, ta nowela to źródło przezabawnych, sztampowych dialogów. To także możliwość podejrzenia pierwszej roli Romana Polańskiego i gry Katarzyny Łaniewskiej (znanej obecnie z serialu „Plebania”), która wciela się w socrealistyczny ideał kobiety. Na wyróżnienie zasługuje również występ Bogumiła Kobieli, który nawet w takiej propagandowej agitce potrafił pokazać swój komediowy talent. W 1953 roku opowiadanie to, tak jak i cały film, nie miało pełnić oczywiście roli komedii.

Trzecia nowela (reżyseria: Konrad Nałęcki) pokazuje polską wieś. Czarnym charakterem jest tutaj bogaty chłop, kułak, który finansowo wykorzystuje innych współmieszkańców i krytykuje komunistów. Nie godzi się on na przystąpienie do spółdzielni produkcyjnej, podobnie jak i dużo biedniejszy chłop, jego sąsiad. Ten ostatni jednak zmienia zdanie, kiedy...

REKLAMA

Awans tylko dzięki „komunie”

Tak jak i poprzednio mamy tutaj nawiązanie do „Służby Polsce”. Nie brakuje pięknych haseł i obietnic komunistów, którzy chcą rozprawić się z biedą i zacofaniem polskiej wsi. A to oznacza oczywiście spółdzielnie produkcyjną (nie ma wyjścia, inwentarz staje się „kolektywny”) i konieczność napiętnowania kułaków.

Prof. Eugeniusz Cezary Król przygotował komentarz historyczny do filmów (fot. P. Olejarczyk).

Tyle o samej treści „Trzech Opowieści” (poniżej będzie i o niedołączonej do filmu opowieści numer cztery). Film ten wywołuje szereg dyskusji. Na portalu filmweb znaleźć można ciekawe opinie:

Film dobitnie pokazuje jak komuna zawłaszczyła entuzjazm powojennej odbudowy i niewątpliwego awansu jaki społecznego jaki wtedy nastąpił. Treść filmu jest oczywiście dzisiaj ponurym kuriozum.
Ogólnie - reklama i marketing Służby Polsce gdzie po machaniu łopatą można dorobić się i konia i na socjalistyczną drogę wkroczyć, a nawet razem z UB szpiega wykryć.
Niestety dziś te sceny z junakami wyglądają bardzo przygnębiająco – jak jakieś „chain-gangi” z południa Stanów, albo kulisi z „Mostu na Rzece Kwai” – gromady zniewolonych parobków tracących najlepsze lata życia na jakiś „kombinatach”, które były potrzebne tylko do produkcji uzbrojenia dla sowieckich armii. A w tym samym czasie polscy patrioci w więzieniach lub w pogardzie – w najlepszym wypadku.

Takie to czasy!

Kolejny internauta patrzy na „Trzy opowieści” inaczej:

Tematy poruszane w filmie są ciekawe, aktorstwo dobre. Czy sytuacje podobne do przedstawionych w filmie mogły się zdarzyć – no pewnie! Świat nie jest czarno-biały, a polskie budowy i wsie okresu powojennego nie raz widziały zarówno zagorzałych, głupawych partyjniaków, uciśnionych młodzieńców, którym nie pozwolono myśleć inaczej jak i pełnych zapału członków Służby Polsce, staruszków ,którzy cieszyli się, że wojna w końcu się skończyła. Na pewno było uciśnienie, bieda, ale tez radość, że nie ma wojny i niewątpliwie u wielu: nadzieja i zapał do pracy.

W rozmowie ze mną profesor Król przypomina, że opisywany tutaj film pierwotnie miał składać się z czterech, a nie trzech opowieści. – Nowela została nakręcona, ale nie mieściła się już do filmu. Ta część nosiła nazwę: „Kasia z przędzalni numer 3” i wyreżyserował ją Andrzej Wajda, który może chyba mówić o szczęściu, że „Kasia” trafiła do archiwum, a nie do filmu – mówi historyk.

Przeczytaj również:

Katarzyna Łaniewska (fot. Sławek, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic).

– Widział Pan tę nowelę? – dociekam.

– Tak. Jest ona równie schematyczna, jak pozostałe historie z „Trzech opowieści”. Akcja dzieje się w Łodzi, w tkalni. Jest tu pokazany problem dziewczyny, która chce się uczyć, ale przeszkadzają jej w tym rodzice. Jednak dzięki organizacji partyjnej, Związkowi Młodzieży Polskiej, pomocy kolektywu udaje się spełnić marzenia... – uśmiecha się profesor.

– Rozmawiał Pan z aktorami, którzy zagrali w filmie „Trzy opowieści”? – zadaję kolejne pytanie.

– Tak, oni wstydzą się tych filmów. Ale co mają zrobić, to jest dowód rzeczowy – profesor jest w dobrym humorze. – Całą sprawę traktują więc często z przymrużeniem oka. Rozmawiałem na ten temat z Katarzyną Łaniewską, która stwierdziła krótko: „Takie były czasy”. No cóż, byli aktorzy, którzy byli partyjnymi aktywistami, a później dokonywali zwrotu i stawali się aktywistami opozycyjno-kościelnymi. Tylko krowa nie zmienia poglądów, prawda? – ironicznie puentuje historyk.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Piotr Olejarczyk
Trójmiejski dziennikarz i pasjonat historii XIX i XX wieku. Ceni dokonania przedstawicieli austriackiej szkoły ekonomii. Ma polityczną słabość do retoryki Rona Paula, a kiedyś (znaną mu tylko z książek i archiwalnych nagrań) retoryką Ronalda Reagana i Margaret Thatcher. Zaczytuje się wszelkimi książkami o Powstaniu Warszawskim, polskim Państwie Podziemnym, XX-wiecznej Rosji (tej sowieckiej, jak i współczesnej), Ameryce i Japonii (też XIX-wiecznej). Muzycznie wciąż zauroczony Interpolem. Sportowo – od 20 lat ligą NBA, a właściwie jedną drużyną z Arizony.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone