Zygmunt Mycielski – „Niby-dziennik ostatni 1981–1987” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-11-11 14:02
wolna licencja
poleć artykuł:
Na tę książkę trzeba było stanowczo zbyt długo czekać. Minęło ponad dziesięć lat od wydania trzech tomów dziennika i niby-dziennika Zygmunta Mycielskiego – czwarty, zamykający to dzieło tom ukazał się tej jesieni nakładem wydawnictwa Iskry. Jest to z pewnością edycja bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza, w polskim życiu kulturalnym 2012 roku.
REKLAMA
Zygmunt Mycielski
Niby-dziennik ostatni 1981–1987
Wydawca:
Iskry
Rok wydania:
2012
Okładka:
miękka
Liczba stron:
744
ISBN:
978-83-244-0206-9

Zygmunt Mycielski (1907–1987) był wybitnym kompozytorem, krytykiem muzycznym, był też pisarzem, artystą wszechstronnym. Pochodził z rodziny szlacheckiej o niezwykle długich i ciekawych korzeniach. Dla jego biografii ma to bardzo istotne znaczenie. Z atmosfery domu rodzinnego wywodził się jego styl życia i sposób bycia, który może być odległy nie tylko dzisiejszemu czytelnikowi „Niby-dziennika”, ale również wyróżniał się wśród postaw i stylów typowych dla jego pokolenia. Zygmunt Mycielski zawodowo był związany ze Związkiem Kompozytorów Polskich, przez pewien czas pełniąc funkcję jego prezesa i wiceprezesa, był także przez kilka lat redaktorem naczelnym czasopisma „Ruch Muzyczny”.

Nie był pierwszoplanową postacią polskiego życia publicznego, stał się jednak człowiekiem uznawanym za autorytet nie tylko w świecie muzycznym. Mycielski – na tle czasów, w których przyszło mu pracować – wykazywał się niezależnością. Miewał w związku z tym problemy: w czerwcu 1968 roku przestano drukować jego teksty i wystawiać jego utwory muzyczne. W kręgach opozycyjnych był postacią niezwykle szanowaną. Jedną z postaci, która przewija się przez karty „Niby-dziennika”, jest Adam Michnik, którego z Mycielskim łączyła swoista zażyłość.

„Niby-dziennik ostatni”, podobnie jak poprzednie tomy notatek Mycielskiego, ma w sobie cechy typowych dla dziennika refleksji nad codziennym życiem autora i otaczającym go światem, zarówno w sferze życia osobistego (choć nie przekracza granicy, jaką jest intymność, prywatność), jak i publicznego. Jednocześnie tworzy wspaniałe dzieło literackie: genialnym piórem eseisty kreśli refleksje nad historią Polski i Europy, snuje też literackie wizje sztuki – muzyki nade wszystko, ale też iście filozoficzne rozważania poświęcone istocie człowieczeństwa, rozterkom religijnym, problemom egzystencjalnym. Z tego względu typowe podejście historyka do zapisków Mycielskiego może okazać się pełne pułapek.

Z drugiej zaś strony lektura „Niby-dziennika” rzuca światło na wielobarwną codzienność PRL-u, natomiast zawarte w nim opinie na temat istotnych wydarzeń politycznych bywają oryginalne i burzą czarno-białą wizję dziejów Polski powojennej. Jest to niewątpliwie cechą większości dzienników jako indywidualnych, subiektywnych spojrzeń, jednak Mycielski był postacią wyjątkową, jego poglądy trudno sklasyfikować jednoznacznie. Warto spojrzeć na te notatki również (choć nie przede wszystkim) jak na źródło historyczne do dziejów polskich lat 80. Znajdziemy tu interesujące komentarze do najważniejszych, jak również zapomnianych przez współczesną historiografię wydarzeń politycznych i kulturalnych. Zygmunt Mycielski miał szerokie kontakty zarówno w kraju, jak i w kręgach emigracyjnych, co również jest istotnym tematem poruszanym w dzienniku. Jedną z postaci pojawiającą się na jego kartach dość często jest Józef Czapski. Mycielski jest jednak bardzo oszczędny w mnożeniu ocen postaw swoich znajomych, charakteryzowaniu tych postaci, co z różnych powodów wydaje się być zrozumiałe. Nie zmienia to faktu, że „Niby-dziennik”, który na pewno nie jest dziennikiem intymnym, jest dziełem głęboko osobistym.

REKLAMA

Choć „Niby-dziennik ostatni” jest kontynuacją „Niby-dziennika” (za lata 1969–1981) wydanego w 1998 roku, te dwie książki dzieli jednak istotna różnica. Ten wcześniejszy był przygotowany do druku przez samego Zygmunt Mycielskiego. Choć obejmuje prawie 12-letni okres, zapiski zmieściły się na niewiele ponad dwustu stronach. Natomiast „Niby-dziennik ostatni” (ponad 700 stron) mieści w sobie zapiski z lat siedmiu. Ostatnie zeszyty nie tylko nie były przez autora do druku przygotowywane, ale też pozostały w formie rękopisów. Wcześniejsze zeszyty dzienników były na życzenie Mycielskiego przepisywane na maszynie (miał on świadomość, iż kiedyś zostaną wydane). „Niby-dziennik ostatni”, z tych względów właśnie, wydaje się na tle poprzedniego tomu dziełem bardziej autentycznym.

Obszerne rozmiary omawianego tomu nie są spowodowane wyłącznie brakiem ingerencji autora w jego drukowany kształt. Cierpiący na bezsenność Mycielski nocami zaczerniał kolejne strony. Ta niemożność snu, jak można wnioskować z kart „Niby-dziennika”, zapewne wynikała z niepokoju o losy Polski, której aktualna sytuacja była niewesoła. Podobnie jak trudna była codzienność Mycielskiego z punktu widzenia spraw jak najbardziej przyziemnych: problemy z zakupem najpotrzebniejszych artykułów spożywczych, opóźnienia przyznania paszportu, trudności z wyjazdem do Nieborowa – miejsca, w którym odpoczywał i tworzył. To rodziło w nim pesymizm i dużą nieufność wobec gwałtownie zmieniającej się rzeczywistości, w tym kierunków działania opozycji solidarnościowej. „Niby-dziennik ostatni” jest też dziełem człowieka starego, którego dręczą związane z podeszłym wiekiem fizyczne dolegliwości, odczuwającego nieuchronność końca życia. Jednak w tych zapiskach nie zauważa się lęku przed śmiercią. Jest natomiast niewiara, sceptycyzm, głęboka refleksja nad przemijaniem.

W ostatnich latach wydano wiele dzienników intelektualnych wybitnych artystów, twórców, także działaczy politycznych. Niemniej dzienniki Mycielskiego są dziełem absolutnie fenomenalnym, zupełnie unikatowym na tle innych, ważnych i wielkich przykładów tego gatunku. Ich doniosłość możnaby porównać z „Dziennikami” Jarosława Iwaszkiewicza. Obydwu autorów łączyła przynależność do tego samego pokolenia, wzajemna przyjaźń, pewna wspólnota doświadczeń. Byli świadkami nierzadko tych samych zdarzeń, które opisywali i komentowali w swoich dziennikach. Zestawienie tych dwóch perspektyw będzie niewątpliwie ciekawym wyzwaniem dla przyszłych badaczy.

„Niby-dziennik ostatni” jest lekturą absolutnie pasjonującą, wartościową z punktu widzenia wielu dyscyplin humanistyki, w tym historii. Przede wszystkim jednak jest to wielkie dzieło literackie, absolutnie wyjątkowe na tle reprezentowanego gatunku.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tomasz Siewierski
Historyk, doktor nauk humanistycznych. Zajmuje się historią historiografii i historią kultury XIX-XX w. oraz metodologią historii. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Przeglądzie Humanistycznym”, „Rocznikach Humanistycznych” i „Roczniku Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone