Jan Olaszek – „Rewolucja powielaczy. Niezależny ruch wydawniczy w Polsce 1976-1989” – recenzja i ocena

opublikowano: 2016-04-05 09:45
wolna licencja
poleć artykuł:
Jeden z najciekawszych i najbardziej niedocenianych fenomenów w dziejach Polski. Drugi obieg wydawniczy doczekał się wreszcie książki, która ochroni go przed zapomnieniem.
REKLAMA
Jan Olaszek
Rewolucja powielaczy. Niezależny ruch wydawniczy w Polsce 1976-1989
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Trzecia Strona
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
354
ISBN:
978-83-64526-28-2

„Rewolucja powielaczy” jest opowieścią o jednym z najciekawszych fenomenów w dziejach niedawnej historii Polski. Podczas gdy studia nad oporem społecznym i opozycją w PRL rozwijają się w podziwu godnym tempie, z uwagi na niewielki dystans czasowy łatwo przecenić bądź nie docenić niektórych zjawisk. Szersze spojrzenie na historię niezależnego ruchu wydawniczego, którego dokonał Jan Olaszek jest świetnym przykładem docenienia znaczenia „bibuły”, która stała się głównym orężem nie tyle walki z komunizmem, co walki o demokrację i wolność. Stanowi również tło dla funkcjonowania opozycji w latach 1976-1989. Publikacja syntetycznego ujęcia losów świata „bibuły”, które ukazało się nakładem wydawnictwa Trzecia Strona jest pierwszą tego rodzaju próbą. Jej rezultat jest prawdziwie imponujący.

Autorem „Rewolucji powielaczy” jest Jan Olaszek, historyk mający na swoim koncie szereg prac dotyczących dziejów opozycji demokratycznej w PRL. Jest m.in. autorem studiów poświęconych Adamowi Kerstenowi, Michałowi Boniemu i Konstantemu Gebertowi, współredaktorem (wraz z Natalią Jarską) interesującej pracy pt. „Płeć buntu” (2014) poświęconej rolom kobiet w oporze społecznym w okresie powojennym. Wydał także monografię pt. „Nieliczni ekstremiści. Podziemna Solidarność w propagandzie stanu wojennego”. Olaszek jest również redaktorem naczelnym „Encyklopedii Solidarności”, jednego z flagowych projektów Instytutu Pamięci Narodowej..

Historia przedstawiona w książce Olaszka zaczyna się w połowie lat 70., w murach Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w kręgu studentów skupionych wokół profesora Władysława Bartoszewskiego. Grupa młodych osób z Januszem Krupskim na czele zdobyła wówczas powielacz. Losy pierwszego powielacza w rękach rodzącej się opozycji przenoszą czytelnika do świata Komitetu Obrony Robotników. Tu historia nabiera tempa. Poznajemy kulisy redakcji głównych pism tj. drukowanego przez KOR „Biuletynu Informacyjnego” oraz „Robotnika” i „Głosu”, „Opinii” wydawanej przez ROPCiO, literackiego „Zapisu”, lewicowej „Krytyki”, liberalnej „Res Publiki”, solidarnościowego „Tygodnika Mazowsze”. Ich aktywność rzutuje na cały ruch opozycji antykomunistycznej. Na tych łamach odradzają się dawne dyskusje dotyczące historii i przyszłości Polski, wyłaniają się nowe koncepcje ideowe.

REKLAMA

Śledząc wydawaną poza cenzurą prasę możemy zaobserwować jak tworząca się od 1976 roku opozycja polityczna zaczyna dzielić się na gruncie światopoglądowym i towarzyskim. Nierzadko wiązało się to z określeniem tożsamości ideowej w oparciu o tradycje historyczne. Tak więc na kartach drugoobiegowych publikacji odbijały się niemal wszystkie nurty opozycji. Ukazujące się teksty nierzadko wzbudzały lawinę komentarzy i polemik, ujawniając wewnętrzne zróżnicowanie orientacji politycznych. Przykładem była publikacja głośnego szkicu pióra Piotra Wierzbickiego pt. „Traktat o gnidach”, który wywołał reakcje m.in. Adama Michnika i Jarosława Kaczyńskiego. Znaczenia dodaje fakt, że wiele ze sporów czy wręcz awantur między ideologami opozycji wyrażanych w podziemnej publicystyce, boleśnie odbija się na współczesnym życiu politycznym. Wydaje się, że jedną z największych zalet omawianej książki, jest dystans autora do tych sporów. Historia poruszanych przez Jana Olaszka wątków mogłaby stwarzać pokusę zbudowania narracji w taki sposób, by w jakimś stopniu kreować nią niektóre wątki aktualnego dyskursu o polityce. Przecież jest to historia wciąż żywa. Autor zamiast tego dostarcza nam szeregu faktów, które stanowią część genezy spolaryzowania środowiska opozycyjnego w PRL. Ponadto kolejnym walorem jest fakt, że spory polityczne nie zdominowały treści książki, choć zostały omówione z całą rzetelnością i pietyzmem, na który zasługują.

Bezdebitowe publikacje to jednak nie tylko przestrzeń sporów ideowych i politycznych. Te może właśnie zbyt łatwo przewartościować. Na łamach drugoobiegowych czasopism bądź w formie książek i broszur pojawiło się wiele znakomitej literatury, na której publikacje Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk nie wydałby zgody. Tu przeogromne znaczenie mają przekłady dzieł takich pisarzy jak George Orwell, Wasilij Grossman, Aleksander Sołżenicyn, Milan Kundera, Günter Grass czy Josif Brodski. Nie tylko literatura rosyjska cieszyła się dużym zainteresowaniem, ale także historia i kultura Rosji i ZSRR stała się istotnym obszarem znajdujących odbicie w drukowanych poza cenzurą publikacjach. Ukazały się m.in. sowietologiczne prace Richarda Pipesa i Martina Malii. Polskiej literaturze współczesnej także dane było przeciąć dotychczasowe szablony czego dowodzą drukowane poza cenzurą powieści chociażby Tadeusza Konwickiego, Kazimierza Brandysa oraz wiersze Adama Zagajewskiego, Ryszarda Krynickiego czy Zbigniewa Herbera, a także eseistyka Czesława Miłosza (zaistnieli także inni polscy pisarze emigracyjni). Wydawnictwa drugiego obiegu wydawniczego stworzyły też przestrzeń wolności dla historyków. Zaistniały wreszcie tematy rażąco odbiegające od jedynie słusznej interpretacji obowiązujących w oficjalnej historiografii. Tak więc zbrodnia katyńska, początki Polski Ludowej, stalinizm w Polsce, wydarzenia marcowe, a także najświeższa historia dotycząca już ruchów opozycyjnych została wyrażona publikacjami m.in. Jerzego Holzera, Marii Turlejskiej, Krystyny Kersten, Leona Grosfelda, Andrzeja Paczkowskiego i innych badaczy. Obok tego szła publicystyka historyczna najwyższej próby m.in. Adama Michnika i Bohdana Cywińskiego.

REKLAMA

„Rewolucja powielaczy” przybliża nam wydawnictwa podziemne od kuchni. Autor przedstawia czytelnikowi drukarnie, zmieniające się techniki powielania i kolportażu. To niełatwe zadanie, przecież wszystko działo się w konspiracji. Głównym źródłem informacji na ten temat są tu wspomnienia uczestników ruchu, oraz informacje, które zachowały się w materiałach wytworzonych przez Służbę Bezpieczeństwa. Działalność SB prowadzi nas z kolei do osobnego tematu książki, którymi są represje, jakie władza skierowała przeciwko autorom, drukarzom, kolporterom. Bardzo interesującym fragmentem książki jest opisana „konspiracyjna codzienność”. Wydawałoby się, że w konspiracyjnej działalności nie mogło być miejsca na rutynę, typowość, powszedniość. Jan Olaszek przeprowadza czytelnika przez podziemne redakcje, drukarnie i niecodzienne problemy ich pracowników.

REKLAMA

Pod względem formy „Rewolucja powielaczy” jest znakomitym przykładem – niestety rzadko spotykanym – książki popularnonaukowej, nie za długiej (liczącej ok. 300 stron), nieprzeładowanej detalami, ujmującej ważkie w najnowszych dziejach Polski zjawisko w wieloaspektowej całości. Na szczęście, w imię przystępności, autor nie zrezygnował z aparatu naukowego, co pozwala bardziej dociekliwym czytelnikom pogłębić wiele tematów poruszonych w omawianej książce. Tu należy dodać, że praca została oparta na zróżnicowanym, bogatym zestawie źródeł. Autor dołożył wszelkich starań by książka była atrakcyjna dla szerokiego kręgu czytelników. Walorami są: klarowna konstrukcja pracy, zrozumiała i logiczna narracja, staranna polszczyzna, uniknięcie nadmiaru szczegółów. Atutem czyniącym „Rewolucję powielaczy” pozycją przystępną jest również bardzo ciekawy, różnorodny dobór fotografii i staranna szata graficzna.

Powtórzmy raz jeszcze: dorobku drugoobiegowych wydawnictw nie da się oderwać od polskiej kultury. Trudno byłoby je zatuszować, przemilczeć, wykreślić. Dzięki książce Jana Olaszka bliższe staj się nam meandry historii tego fenomenu. Wiemy dzięki komu drukowano podziemne publikacje, kto je przygotowywał, po jakie sięgano techniki i w jaki sposób trafiało do społeczeństwa. Otwartą sprawą, choć także poruszoną w książce, wydaje się kwestia recepcji „bibuły”. Wydawnictwa trafiały wszak do wielu domów, ośrodków, instytucji, środowisk. Do dziś sięgamy po wiele opublikowanych przez nie pozycji, choć drobne literki druków nierzadko zacierają się i blakną. Wiele tekstów jednak możemy nadal przeczytać tylko w tych drugoobiegowych wydaniach...

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tomasz Siewierski
Historyk, doktor nauk humanistycznych. Zajmuje się historią historiografii i historią kultury XIX-XX w. oraz metodologią historii. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Przeglądzie Humanistycznym”, „Rocznikach Humanistycznych” i „Roczniku Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone