Szeregowiec pokonał pianistę

opublikowano: 2006-10-13 07:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Plebiscyt zakończony. Czytelnicy „Histmaga” wybrali swoje ulubione filmy wojenne. Bezkonkurencyjny okazał się „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga. Drugie miejsce zajął „Pianista” Romana Polańskiego. Reszta została daleko w tyle.
REKLAMA

Forum przemówiło

Dlaczego wybraliście właśnie te dwa filmy? Wasze uzasadnienia były zwykle bardzo krótkie i ogólne. Magnolia wybrała „Szeregowca…” za „przepiękne zdjęcia”. Ppatt1 był zachwycony świetnymi efektami i scenariuszem. Na te dwa aspekty filmu Spielberga zwróciliście największą uwagę. „«Pianista» to film, który sprawił, że zacząłem interesować się historią” – napisał Mac. „Piękny film. Opowiada o prawdziwej rzeczywistości getta” – dodał Ppatt1.

Niektórzy z forumowiczów w głosowaniu wyszli daleko poza wojenne standardy. W naszych notowaniach znalazły się „Ognie Polne” Kona Ichikawy. „To film antywojenny. Końcówka wojny, błąkający się japońscy żołnierze na Filipinach. Główny bohater nie zostaje zjedzony przez towarzyszy tylko dlatego, że ma gruźlicę” – streszcza Kaj. Darkman szuka w jeszcze innych filmowych rejonach. Poleca wstrząsający „Idź i patrz”. „Okrutny świat widziany oczami dziecka, To tam bodajże pierwszy raz pokazano, jak Rosjanie mordują jeńców niemieckich” – pisał. Jego dwa kolejne typy to „Ptaki ptakom” Pawła Komorowskiego i „Imperium słońca”. Wstrząsający los dziecka w czasie zawieruchy wojennej, ale tym razem bogatego i rozpieszczonego, które niespodziewanie musi samo sobie radzić w okupowanym przez Japończyków Singapurze, jak pisał Darkman.

Narodziny Szeregowca

Spielberg wygrał. W naszym plebiscycie i w momencie, gdy zdecydował się na realizację „Szeregowca Ryana”. „Znalezienie swojego miejsca w czasie i przestrzeni jest dla każdego twórcy momentem przełomowym. Te unikalne chwile natchnienia nadchodzą dla szczęśliwców raz, może dwa razy w życiu, kiedy to doświadczenie, talent i techniczna sprawność osiągają mistyczną niemal spójność. Jego najnowszy dramat wojenny, «Ocalić szeregowca Ryana», daje kolejny dowód na to, że Hollywood lat 90. stać na tworzenie dzieł moralnie wartościowych, gdy odpowiedni ludzie decydują się na porzucenie typowo komercyjnego podejścia do sztuki filmowej” – pisze Jarek Kupść, recenzent Stopklatki.

Jak doszło do powstania tego, uznanego przez naszych czytelników za najlepszy, filmu o II wojnie światowej? Najpierw był scenariusz Roberta Rodata, dla którego inspiracją były dwa wydarzenia: pięćdziesiąta rocznica lądowania aliantów w Normandii i narodziny drugiego syna scenarzysty. „O dniu D napisano wiele książek, jedną z nich właśnie czytałem, gdy urodził się mój syn. Niemal w każdej wojnie powtarzają się nazwiska braci, którzy zginęli na polu bitwy. Sama myśl o tym, że tracisz syna na wojnie jest bolesna, myśl o stracie więcej niż jednego dziecka jest niepojęta” – tłumaczył Rodat. Steven Spielberg nie zastanawiał się długo, czy przyjąć scenariusz. Wszyscy w środowisku wiedzieli, że interesuje się czasami II wojny światowej. Nakręcił przecież „Listę Schindlera”, „1941” czy krótkometrażową „Escape to nowhere”. Dorastał na filmach wojennych. Miały one na niego duży wpływ.

„Jak znaleźć przyzwoitość w piekle wojny? To był paradoks, który zwrócił moją uwagę na scenariusz” – mówił reżyser tuż po premierze. Tom Hanks, grający w filmie dowódcę oddziału wyruszającego na poszukiwanie Ryana, uważa „Szeregowca...” za kino wielkiej przygody i za przejmujący ludzki dramat jednocześnie. To dla niego stanowi o niezwykłości tej celuloidowej wizji II wojny światowej.

Dla wielu wielkość dzieła Spielberga leży w scenie lądowania na plaży w Normandii. Ta sekwencja to prawdziwy majstersztyk i chyba najsugestywniej odtworzona scena bitwy w historii. „To była rzeźnia. Wszystko poszło źle. Dlatego nie chciałem niczego upiększać, próbowałem być tak brutalnie szczery, jak tylko mogłem” – tłumaczył reżyser. Udało mu się. Widz czuje się, jakby tam był. Nie widzi heroizmu, odwagi żołnierzy i pięknych czynów, a jedynie rozrywane mięso. Świst kul, huk granatów, przerażenie w oczach aliantów. Nawet aktorom w trakcie kręcenia udzielał się nastrój strachu. „Skoku adrenaliny nie dało się porównać z żadnym innym doświadczeniem z wcześniejszych filmów, w których grałem. W niektórych scenach widać w naszych oczach strach i jest on prawdziwy, byliśmy autentycznie przerażeni… a przecież wiedzieliśmy, że to tylko film” – przypomina sobie Tom Hanks. Według Stephena E. Ambrosa, historyka i autora „D-Day: The climatic Battle of World War II”, „Szeregowiec...” jest najbardziej realistycznym obrazem wojny, jaki pojawił się na kinowym ekranie.

Materiały:

"www.filmweb.pl":www.filmweb.pl

"www.stopklatka.pl":www.stopklatka.pl

"histmag.org/forum":histmag.org/forum

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Adam Pisarek
Magister politologii (specjalność dziennikarstwo i komunikacja społeczna) oraz student teorii i historii kultury na Uniwersytecie Śląskim. Aktywnie uczestniczył w przedsięwzięciach Międzywydziałowego Stowarzyszenia Dziennikarzy „Mosty”, obecnie jest prezesem Stowarzyszenia Działań Nietypowych „Szatnia”, działającego na polu kultury na Śląsku. Organizował między innymi Festiwal Wolnych Ludzi i „Kapu!erę” – Festiwal Sztuki Podróżowania. Przez rok był współpracownikiem „Dziennika Zachodniego”. Współpracował również z Teatrem Śląskim, gdzie jako wolontariusz był założycielem i jednym z liderów Rady Studenckiej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone