Życie codzienne polskich emigrantek w okupowanej Francji 1940-1944 (cz. 2)

opublikowano: 2009-12-23 17:22
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Polki wspierały ruch oporu we Francji pracując jako łączniczki, sanitariuszki, zwiadowczynie. Przenosiły broń i amunicję, współorganizowały strajki. Z czasem jednak, z ruchu robotniczego walczącego o prawo do godnej pracy i uczciwych zarobków, polska emigracja przekształciła się w ślepo wierzącą Związkowi Radzieckiemu, potulną masę.
REKLAMA

++<< Zobacz pierwszą część artykułu++

Sytuacja we Francji zmieniła się wraz z napaścią wojsk Hitlera na ZSRR i przystąpieniem Stalina do koalicji antyhitlerowskiej. Otworzenie wschodniego frontu budziło nadzieję na szybsze zakończenie wojny i wyzwolenie spod okupacji niemieckiej. Tymczasem okupant potrzebował więcej siły roboczej na potrzeby przemysłu wojskowego. Miejscem każdego niemieckiego mężczyzny był front, jego posadę w fabryce, przy produkcji broni miał zastąpić robotnik przymusowy. Pod koniec 1940 r. nasiliło się rekrutowanie młodzieży na przymusowe roboty do Niemiec. Kobiety polskie wespół z Francuzkami protestowały przeciwko transportom, kładąc się nawet na torach kolejowych. W miejscach postojowych współorganizowały ucieczki, odprowadzały transportowanych do miejsc schronienia, niejednokrotnie do własnych domów.

Aby uniknąć wyjazdu na roboty młodzi mężczyźni zaczęli ukrywać się w lasach, zasilając stopniowo partyzantkę. Wkrótce przekrój ideologiczny słynnej francuskiej maquis obejmował wszelkie opcje, od skrajnej prawicy po skrajną lewicę, ale najbardziej charakterystyczny okazał się obraz partyzanta lewicowego. W maju 1943 r. doszło do porozumienia między ugrupowaniami pozostającymi pod wpływami Francuskiej Partii Komunistycznej a oddziałami wiernymi generałowi de Gaulle’owi. Powstała Krajowa Rada Ruchu Oporu (CNR). W lutym 1944 utworzono wspólne dowództwo wszystkich organizacji wojskowych Ruchu Oporu (FFI).

W obozie polskich emigrantów nie łatwo było o współpracę. Nie doszło do współpracy polskich komunistów z sympatykami rządu na uchodźstwie. Komuniści zaangażowali się we francuski ruch oporu, a koła prolondyńskie utworzyły własną Polską Organizację Walki o Niepodległość.

REKLAMA

W ruchu oporu jako gospodyni domowa

Tymczasem kobiety z lewicowej emigracji należące do Organizacji Pomocy Ojczyźnie postanowiły wyodrębnić komórkę kobiecą. Decyzją ich towarzyszy, jesienią 1943 r., powstały Koła Kobiet Polskich w ramach OPO. Komórki te stały się zaczątkiem późniejszego Związku Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej.

Kolejne rocznice dotyczące Marii Konopnickiej były pretekstem do uroczystych zjazdów Związku Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej. Tu zjazd jeszcze we Francji w 1948 r.

W tym czasie zaczęły się ukazywać pisma redagowane przez kobiety i dla kobiet. W strefie północnej był to „Głos Kobiet” (od sierpnia 1943), a w strefie południowej „Polka na Wychodźstwie” (od października 1943). Pisma te rozchodziły się w nakładzie ok. 2000 egzemplarzy każde. Wiosną 1944 roku Koła Kobiet liczyły kilkaset członkiń, w większości równolegle działaczek Francuskiej Partii Komunistycznej. Pracą kobiet w strefie północnej kierowała Aniela Makuchowa, natomiast Barbara Małkowa przewodziła kobietom w strefie południowej. Obie, jako uprzednie kierowniczki grup kobiecych w Polskich Grupach Językowych FPK, stały się naturalnymi przywódczyniami.

Cytowana już wcześniej Helena Brendeł wspomina: ... w 1943 r. mąż został aresztowane przez milicji Pajtenowskie, co współpracowali z Niemcami Kolbantów, udało mu się uciec z konwoju, ja nie zwlekając ani chwili, musiałam uciekać bo przecież by mnie pewnie aresztowali. Uciekłam do Lyonu, żyłam na fałszywe papiery hajue obywatel tureckie. Dostałam się jaka nianka do niemieckiego dziecka co Matka była z elzacji, a mąż gdzieś zginął. Umożliwiło mnie to jakie łączniczka z dziecinnym wóżkiem pod dzieckiem jadąc na spacer przewozić no pod punktach literature nielegalnie i nawet broni, i pamiętam raz miałam w wózku niemieckie odezwy przeznaczone dla zdemoralizowane Vermachtu, ulotki te mówili im o sytuacji na froncie wschodnim po stalingradzie, że Hitler kaput, był to rzucone na placach ćwieczeń koło koszary i kastierach gdzie mieszkali niemcy, ale był alarm lotniczy, bo wtedy RAF najwięcej bombardowali i ja z niemieckiem dzieckiem miałam prawo wchodzić do bunkra co był tylko dla Niemców i tam właśnie niepostrzerzenie rzuciłam te ulotki (bunkier był bardzo dużo) wiele Polskich Kobiet z Ruchu oporu pracowały w Hotleach dla Niemieckich oficerów jak koleżanka Myczkanówna, która pracując w takiem hotelu w Lyonie jakie sprzątaczka wykradła i wynoszyła dowody, dokumenty co się przedawało ruchu oporu zdaje my sie, że ta koleżanka gdzieś jeszcze żyje w Polsce. Wiele razy jeszcze w Stetien i Fiemyny Kobiet Polskich urządzili zabawę dla młodzieży żołnierzy polskich ze Śląska ściągnięty przymusem do Wermachtu w celu dostarczeni wiadomości i broni wiele dezerterowało i prześli do Ruchu Oporu. Niemcy przez to zamordowali 5e tych Polaków, które zostali pochowane w okolicy Santedien i w nocy Kobiety Polskie złożyły kwiaty na ich mogiłach, późnie zostało im zabrionione spotkać się z Polakami i chodzić na ich zabawach w Lyonie.

REKLAMA
Plakat skierowany przeciwko lewicowym oddzialom partyznatki pokazuje przekrój narodowościowy wewnątrz ruchu oporu, złożonego głównie z cudzoziemców.

W ankietach członkiń Związku Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej przeprowadzonych w 1959 roku na potrzeby zbliżającego się zlotu „Konopniczanek” zadano dwa pytania dotyczące bezpośrednio działalności w czasie okupacji: pyt 8. Czy brałaś udział w ruchu oporu w czasie okupacji. Do jakich oddziałów zbrojnych należałaś w okresie okupacji hitlerowskiej. Pyt 9. Wymienić akcje, w których uczestniczyłaś. Zdecydowana większość wypowiedzi, z 35 losowo wybranych ankiet spośród 127 przeprowadzonych, nie dotyczy samej walki zbrojnej, a raczej pomocy oddziałom partyzanckim czy prowadzenia akcji agitacyjnej. Każda z kobiet miała na koncie kolportowanie nielegalnych ulotek – podrzucanie pod drzwi, przekazywanie innym osobom lub, rzadziej, naklejanie w widocznych miejscach np. na latarniach ulicznych. Do kobiet należało również robienie chorągwi z „naszymi hasłami”. Jedna z kobiet na pytanie o udział w ruchu oporu odpowiedziała: Brałam udział tylko jako gospodyni domowa, przechowywałam partyzantów i materiały propagandowe. W dołączonym do ankiety życiorysie tłumaczy, że jej praca polegała na wyłącznie ukrywaniem towarzyszy, w domu moim odbywały się zebrania, układało się plany działania przeciw okupantowi. Doręczałam rosyjskim niewolnikom żywność do kopalni.

REKLAMA

Działalność propagandowa wychodziła poza walkę z okupantem kierując się również ku przeciwnikowi politycznemu. Jedna z działaczek z Pas-de-Calais w ankiecie napisała, że do jej zadań należało rozbijanie Związków Katolickich Św. Różańca.

Helena Brendeł w punkcie 9. ankiety podaje, iż do jej zadań w Loire Chambon należało malowanie haseł na murach, nawoływanie do sabotażu i strajku oraz niesienie pomocy „familji” aresztowanych w akcji. Do kobiet należała organizacja uroczystości rocznicowych o charakterze patriotycznym np. czwartej rocznicy ataku hitlerowców na Polskę. Brendeł wymienia również przenoszenie wykradzionego z kopalni dynamitu. W wózku, pod śpiącym niemowlęciem, kolportowała nielegalną prasę.

Wygrana Armii Czerwonej pod Stalingradem i jej dalsze sukcesy zostały optymistycznie przyjęte przez naród francuski a zwłaszcza jego lewicującą część. Uwierzono wówczas w szansę wygrania z hitlerowskim okupantem. Francuzi obserwowali odchodzących na front wschodni żołnierzy, ciesząc się z osłabienia sił okupanta. Ruch oporu przystąpił do kontrataku, organizując ataki leśnej partyzantki oraz powołując do życia Milicję Patriotyczną w kopalniach i fabrykach. Na terenie całej Francji powstawały Miejscowe Komitety Wyzwolenia Narodowego.

Strajk jako forma oporu

Interesującą formą sprzeciwu wobec władz okupacyjnych były manifestacje i strajki kobiece. Krystyna Kozłowska, autorka książki Polki w Resistance, nazwała tę formę protestu „gniewem matek”, bowiem powodem do tak licznych wystąpień były niewystarczające racje żywnościowe oraz złe traktowanie górników w kopalniach. Strajk ten powstał w głowach działaczy ruchu oporu, członków Francuskiej Partii Komunistycznej. Początkowo tylko mężczyźni protestowali, ale po wzmożeniu represji wobec strajkujących, przyłączyły się kobiety. Werbowanie kobiet odbywało się w trakcie wizyt sąsiedzkich, kiedy pod pretekstem pożyczenia soli, członkinie FPK badały nastroje i przekonania polityczne innych kobiet.

REKLAMA

Wszystko zaczęło się od garstki kobiet, która wyszła na ulice osiedli górniczych Salluminnes, Mericourt, Fouquieres-les-Lens. Z każdym skrzyżowaniem dołączały do nich kolejne kobiety, które dopiero, co odeszły od prac domowych. Skandowały hasła antyfaszystowskie, żądały chleba, mydła, podwyżki płac. Na placu przed merostwem Sallaumines, gdzie w proteście uczestniczyła Łucja Pletko-Larysz, utworzyły barwny tłum gospodyń domowych ubranych w fartuchy, chustki, szerokie robocze spódnice. Spośród nich wybrano trzy delegatki do mera: Delbarre, Passion, Pletko, które miały przedstawić mu postulaty. Niestety nie udało im się odbyć rozmowy z merem i rozczarowany tłum rozszedł się a organizatorki strajku postanowiły iść do kolejnego merostwa. Po drodze, na szosie, zostały zaatakowane przez oddział żandarmerii francuskiej. Jedna z Francuzek wpadła pod samochód, kilka zostało poturbowanych przez uciekający tłum. Okoliczni mieszkańcy szybko przekazali informację o napaści i już wkrótce kobiety ponownie wyszły na ulicę, liczniej niż kilka godzin wcześniej. Nielicznymi grupkami szły bocznymi drogami w kierunku Billy-Montigny, do siedziby dyrekcji kopalń. Z każdą chwilą szeregi ich stawały się coraz liczniejsze. Przybywały nowe gospodynie, starsze kobiety, młode dziewczęta. Odważnie weszły na ulicę przylegającą do kopalni Mines-de-Courrières; były spokojne. Na widok kordonu policji w ogóle nie reagowały. Ta miała widocznie polecenie nieinterweniowania, więc kobiety przez nikogo nie niepokojone przeszły pod budynkami administracji powtarzając hasła z Sallumines.

W tym samych czasie w miejscowości Fouquières-les-Lens Aniela Rak, członkini FPK, organizowała swoje sąsiadki: W 1941 r. w maju, dnia nie pamiętam, około godziny 4 rano koleżanka Ziarkowska przybiegła mnie zawiadomić, że mam zwołać kilka kobiet i iść pod kopalnię. Udałyśmy się zaraz do bramy na dziewiątce. Było nas sześć: koleżanki Eufrazja Ziarkowska, Władysława Jakubowska, Stanisława Rzeszustek, Jugosłowianka, Kniaziewicz i ja. Przy bramie czekały już dwie Francuzki z szybu 21 i towarzyszka Raymonde Debarge z Harnes. Zadanie nasze polegało na tym, ze każdego z górników, który przychodził do pracy na ranną zmianę trzeba było nakłonić, by wrócił do domu. Trwało to aż do godziny szóstej. Żaden górnik nie zajechał na dół. W godzinę później przyjechało auto. Wysiadło czterech gestapowców. Jeden zbliżył się do nas i pyta, kto umie po niemiecku. Wystąpiła kol. Jakubowska, która znała niemiecki. Gestapowiec pyta, dlaczego nie pozwalamy górnikom iść do pracy, przecież oni muszą pracować, bo jest wojna i trzeba dużo węgla. Jakubowska śmiało oświadczyła, że górnicy cierpią głód i nie pójdą do pracy, aż dostaną żywność. Było to naprawdę śmiałe oświadczenie. No, ale jakoś nic nam nie powiedzieli, tylko wsiedli do auta i odjechali. Uradziłyśmy, że trzeba zorganizować manifestację i iść do merostwa w Fouquieres-les-Lens. Zebrałyśmy sporą grupę kobiet i w samo południe ruszyłyśmy do gminy. Po drodze dołączył do nas niemal wszystkie kobiety z kolonii. Było nas około dwóch tysięcy… Gdy przyszłyśmy do gminy mer oświadczył, że nie może nam pomóc, musimy udać się do głównego biura do Billy-Montigny. Tylko dyrekcja może dać górnikom żywność. Po obu stronach drogi do Sallaummines stali Niemcy z karabinami najeżonymi bagnetami, a co kilka metrów karabin maszynowy. A myśmy szły cicho i spokojnie aż do bramy biura. Brama była zamknięta. Wróciłyśmy więc z powrotem do domu. Jednak manifestacja nie minęła bez echa: za dwa lub trzy dni wywiesili w kopalni ogłoszenie, żeby przychodzić po ziemniaki (30 kg na rodzinę). W konsumie wydali masła, margarynę, no i porcję kiełbasy….

REKLAMA

Ta manifestacja kobieca odniosła sukces – władze kopalni uwzględniły cześć postulatów. Kobiety poczuły swą siłę, solidarność i umiejętność wysuwania żądań i organizowania się. Dyrekcje kopalń zdecydowały się również na częściowe podwyżki płac robotniczych.

Marsz uformował się w Harnes, pod przewodnictwem żon bohaterów strajków po ziemią: Debarge, Defils, Lefebrve, Delattre, a zakończył przed siedzibą Towarzystwa Węglowego Mines de Courrières Billy-Monigny.

Do strajku, który miał miejsce między 26 maja a 9 czerwca 1941 r. przystąpiło 100 tys. górników oraz niezliczona ilość kobiet. Organizatorzy strajku sprytnie wykorzystali do własnych potrzeb tryb życia niepracujących zawodowo kobiet. Pod pretekstem sąsiedzkiej wizyty czy wyprawy na targ przenosiły informację jak zawodowe łączniczki lub kurierki. Pomagały w pisaniu odezw i haseł, powielały i roznosiły ulotki. Pomimo zagrożenia ze strony władz okupacyjnych, ciągłych rewizji w domach, patroli na ulicach, ukrywały zagrożonych aresztowaniem działaczy, organizowały przerzuty. Ich udział nie sprowadził się tylko do pomocy mężczyznom. W dniu 4 czerwca 1941 roku nastąpił słynny marsz żon górników, w którym wzięło udział ponad 2 tysiące kobiet. Marsz uformował się w Harnes, pod przewodnictwem żon bohaterów strajków po ziemią: Debarge, Defils, Lefebrve, Delattre, a zakończył przed siedzibą Towarzystwa Węglowego Mines de Courrières Billy-Monigny. Podczas protestu kilkakrotnie zaatakowała je żandarmeria francuska i Wehrmacht. Powodem manifestacji były braki żywnościowe, podczas gdy do Niemiec wysyłano wagony pełne żywności.

REKLAMA

Przedstawicielka kobiet polskich. Lucyna Pletko-Larysz, została zaproszono wraz z francuskimi towarzyszkami na rozmowę do siedziby Towarzystwa. Udało im się wynegocjować dodatkowe racje żywności, w tym masła, niedostępnego wówczas na rynku. Władze okupacyjne aresztowały przy tym blisko 500 najaktywniejszych uczestników strajku, z czego połowę stanowiły kobiety, wśród nich Polki – Celina Szczepaniak, Maria Stasiak, Michalina Procharska.

Wanda Żurańska, pochodząca ze środowiska Westfalczyków, również uczestniczyła w strajkach górniczych, ale nie maszerując po ulicach czy protestując przed merostwem. Jako jedyna kobieta polska uczestniczyła w strajku kobiet francuskich stojąc pod bramą kopalnianą żeby nie wpuszczać łamistrajków gdzie parę kobiet zostało aresztowanych.

Francuski badacz, André Rossi, w opublikowanej zaraz po wojnie w Paryżu książce Psychologie du Parti Communiste Français, twierdzi, że strajk górników w żadnym momencie nie miał charakteru walki przeciwko okupantowi a jedynymi jego przesłankami były cele ekonomiczne. Kazimiera Kozłowska zaprzecza temu stwierdzeniu przytaczając Raport prefekta departamentu Nord z 7 czerwca 1941: Wiele ulotek komunistycznych rozprowadzanych w licznych miejscach podczas nocy z 4 na 5 czerwca nawoływało pracowników do strajku generalnego. W ulotkach tych jak zawsze była mowa o trudnościach w zaopatrzeniu w żywność, o brakach, niedostatecznych zarobkach, jak i konieczności rewolty przeciwko rządowi Vichy i niewoli niemieckiej. Również Witold Bagiński uważa, że strajk górników w Pas-de-Calais i Nord przyczynił się do aktywizacji polskich skupisk emigracyjnych i stanowił pierwszą masową akcję ruchu oporu. Wedle obliczeń w wyniku strajku okupant stracił około 500 tys. ton węgla.

REKLAMA

Postawa kobiet polskich i francuskich przybierała różne formy protestu. Jedno z głośnych haseł brzmiało „Il n’aura pas de bombardement si les voies ferrees ne sont pas retablies!”, które na polski tłumaczono jako: „Nie będzie bombardowań gdy koleje nie będą reperowane!”. Odbudowa torów bombardowanych przez aliantów ułatwiała kolejne transporty żywności do Niemiec, ale i wywoź ludzi do pracy w obozach hitlerowskich. Nie da się ukryć, że większe formy oporu inspirowane były przez ugrupowania polityczne z którymi sympatyzowały kobiety, przede wszystkim przez Francuską Partię Komunistyczną i jej sekcje językowe.

Wyzwolenie

Ostatni okres okupacji niemieckiej we Francji, między czerwcem a sierpniem 1944 r., upłynął na tzw. walkach wyzwoleńczych. Lądowanie aliantów w Normandii 6 czerwca zaktywizowało polskie środowisko emigracyjne, bowiem już w dniu 6 czerwca PKWN we Francji ogłasza dekret o powszechnej mobilizacji Polaków do Polskiej Milicji Patriotycznej. Wolni Strzelcy i Partyzanci atakują tyły wojsk niemieckich walczących z aliantami w Normandii lub powstrzymują nadchodzącą z innych regionów odsiecz niemiecką.

REKLAMA

W przygotowaniach do powstania powszechnego uczestniczyły również Koła Kobiet Polskich, które w niektórym miejscowościach przekształcono już w Związek Kobiet Polskich im. Marii Konopnickiej. Zwłaszcza młodsze, sprawniejsze fizycznie członkinie włączyły się w akcje sabotażowo-dywersyjne. W ramach Milicji Patriotycznej przechodziły szkolenie sanitarne. Zintensyfikowano akcję pozyskiwania Polaków wcielonych do Wehrmachtu na rzecz leśnej partyzantki. Kobiety te były podwójnie narażone. Gestapo bezwzględnie rozprawiało się z przypadkami akcji dywersyjnej, a niewtajemniczone społeczeństwo potępiało kobiety dążące do kontaktów z Niemcami.

W walkach wyzwoleńczych brało udział ok. 23-25 tys. Polaków. Kobiety wspierały ich pracując jako łączniczki, sanitariuszki, zwiadowczynie. Przenosiły broń i amunicję. Nadal współorganizowały strajki, które ogarniały całą Francję, np. strajk kolejarzy. Haftowały sztandary dla polskich oddziałów, np. dla batalionu A. Mickiewicza. Tam gdzie były duże skupiska Polaków oddziały partyzanckie nabierały polskiego charakteru. W przypadku małego skupienia ludności polskiej włączali się do walki w ramach oddziałów francuskich.

Helena Brendeł wspomina: ...Kiedy wybuchło powstanie narodowe w sierpniu 1944 r. gdzie Witerban – przedmieście Lyonu (podobnie jak Praga i Warszawa tylko bez mostu) była już zajęte przez Powstańców a Lyonu jesce byli Niemcy, wysłane mnie do Lyonu przez kręte drogi, w misji wywiadowcze, ludzie podczas przerwe strzelaninie, wyśli na ul. w calu zaopatrzenie, ja chodząc po mieście zauważyłam 5e żołnierzy niemieckich uzbrojone do zęby chodząc zanimi usłyszałam polskie mowe że szukają spsobności gdzie uciekać i podać się, zwracałam się do nich i mówiłam, że jestem Polką z powstańców i ja mogę zaprowadzić ich do nich i gwarantuję im, że włos z głowy im nie spadnie, oni szli naprzód a ja za nimi i kiedy doszliśmy do nasze pierwsze pozycji cywylów chcieli się rzucić na nich (zrozumiałe, że nienawiść do Niemców był wtedy wielkie) ja do tego wtedy nie dopuściłam (zwiątała mnie obietnice) i mówiłam, że te są moje Niemcy i jeżeli chcą się zemścić, to niech idą i niech ich wyłapią gdzie oni są.

REKLAMA
Emigrantki po powrocie do kraju spotykały się na zjazdach. Tutaj w Domu Zdrojowym w Szczawnie Zdroju w 1960 r. Większość emigrantek po powrocie do Polski osiedliła się na Śląsku.

Wyzwolenie Francji to również okres, kiedy kobiety zaczęły pracę nad tworzeniem własnej organizacji, całkowicie wyodrębnionej od Organizacji Pomocy Ojczyźnie. Jak w przypadku wszystkich organizacji polskich o charakterze niepodległościowym nie możemy oczywiście mówić o pełniej niezależności ideologicznej. Program, opracowany przez Marię Pieczyńską, ogłoszono na przełomie maja-czerwca 1944 r. pt. Polka patriotka w obliczu swych zadań. Dla celów propagandowych za patronkę organizacji przyjęto Marię Konopnicką, głównie ze względu na tekst roty nie będzie Niemiec pluć nam w twarz, Ni dzieci nam germanił. Jednym z najczęściej wykorzystywanych argumentów w walce o nowe dusze było wykorzystanie strachu przed Niemcami, jako bezwzględnego wroga, od wieków dążącego do zniszczenia narodu polskiego. Helena Brendeł tłumaczy, czym był Związek: ...z kobiet na wychodźstwie, które nieśli za sobą najlepsze tradycji walk wolnościowych i rewolucyjnych powstało w 1944 r. Związek Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej i zaraz od jego zarania stanął na platformie program PKWN w Lublinie, kiedy w 1946 r. zostało zapoczątkowane Akcja Remygrucja powrót do Ojczyzna, co przy panowanie Reakcji to było dla nich tylko macochą i gdzie był zmuszony wyjechać w poszukiwanie chleba i prace co wtedy tego w ojczyźnie nie było ale z powodu terroru i represji. Związek ten prowadził wielkie prace uświadomiony wśród kobiet, opowiadać prawdę o Polskie, które rząd reakcyjne na emigracje z Mikołajczykiem na czele rozpowszechnili różne kłamstwa (a najwięcej pomiędzy kobiet, co jest łatwiejsze ich odstraszyć) i brednie, że w Polsce każde, które wraca Rusjanie wysyłają do białe niedźwiedzie itp. żeby zatrzymać remigracje i to było Związek Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej.

Emigracja polska we Francji bezkrytycznie przyjęła idee lewicowe. Z początkowego ruchu robotniczego, walczącego o prawo do godnej pracy i uczciwych zarobków, przekształciła się w ślepo wierzącą Związkowi Radzieckiemu potulną masę. Znaczna część emigracji wróciła do Polski włączając się w budowę nowego systemu. W korespondencji zachowały się ślady rozczarowania sytuacją w Polsce i chęci ponownego wyjazdu do Francji.

Zobacz też

Bibliografia

Źródła archiwalne:

  • Archiwum Akt Nowych (AAN):
  • Towarzystwo Przyjaciół Pamiętnikarstwa
  • Zbiór dokumentów byłych działaczy ruchu lewicowego we Francji i Belgii
  • Związek Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej
  • Archiwum autorki (AA):
  • Relacja Michaliny Biernackiej-Małek z 2009
  • Udział Polek we Francuskim Ruchu Oporu, oprac. prawdopodobnie Barbary Małek

Opracowania i artykuły:

  1. Baudot M., Kwestia polska okresu wojny i okupacji w oczach walczącej Francji [w:] Polsko-francuskie współdziałanie w walce z hitlerowskim najeźdźcą oraz jego odniesienia do współczesności, Warszawa 1979.
  2. Biuletyn Prasowo-Organizacyjny Światowego Związku Polaków z Zagranicy 1939 nr 13.
  3. Biegański W., Polska i Francja w walce z blokiem faszystowskim w II wojnie światowej, [w:] Polsko-Francuskie Współdziałanie w walce z hitlerowskim najeźdźcą oraz jego odniesienia do współczesności, Warszawa 1979.
  4. Biegański W., Wojsko Polskie we Francji 1939-1940, Warszawa 1967.
  5. Bobkowski A., Szkice piórkiem, Warszawa 2007.
  6. Janowska H., Polska emigracja zarobkowa we Francji 1919-1939, Warszawa 1965.
  7. Jaszczyk T., Z gorącej miłości do ojczyzny… (W 40 rocznicę powstania ZMP „Grunwald” we Francji), „Pokolenia”, 1983 nr 9, s. 107.
  8. Kozłowska K., Polki w Resistance, Warszawa 1977.
  9. Lerski J., Polacy z „Nordu”, „Kultura”, Paryż 1949, nr 1/18.
  10. Linowski A., Polsacy w Partyzantce francuskiej 1940-1944, Warszawa 1950.
  11. Maj K., Polscy komuniści we Francji 1919-1946, Warszawa 1971.
  12. Maj K., Związek Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej V-VI 1944-1950, [w:] Prace Instytutu Historycznego UW. Studia z dziejów polskiego ruchu robotniczego, t. 11, Warszawa 1983.
  13. Nowakowska A., _Konopniczanki, _„Zadra” 2008, nr 3-4.
  14. Putrament, Pół wieku, rok 1947 za granicą, „Życie Warszawy”, 19 VIII 1964.
  15. Rossi A., Psychologie du Parti Communiste Français, Paris 1948.
  16. Turajczyk L., Społeczno-polityczne organizacje polskie we Francji 1944-1948, Warszawa 1978.
  17. Zamojski J., Polacy w ruchu oporu we Francji 1940-1945, Wrocław 1975.

Zredagował: Kamil Janicki

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Anna Nowakowska-Wierzchoś
Doktor historii, archiwistka. Autorka książki Wanda Gertz. Opowieść o kobiecie żołnierzu (Kraków 2009) oraz artykułów naukowych i popularnych poświęconych aktywności społecznej i politycznej Polek w kraju i na emigracji w XX w., a także edycji tekstów źródłowych. W 2014 r. obroniła w IH PAN doktorat pt. „Konopniczanki”. Związek Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej w latach 1944-1950.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone