Jacek Komuda – „Warchoły, złoczyńce i pijanice” – recenzja i ocena

opublikowano: 2021-11-01 11:30
wolna licencja
poleć artykuł:
W pierwszym odruchu pomyślałem, że „Warchoły, złoczyńcy i pijanice” to reedycja książki Jacka Komudy z 2004 roku. No ale to Komuda, może jednak zaskoczy – no i zaskoczył. Jest to wydanie uzupełnione… mocno uzupełnione.
REKLAMA

Jacek Komuda – „Warchoły, złoczyńce i pijanice” – recenzja i ocena

Jacek Komuda
„Warchoły, złoczyńce i pijanice”
nasza ocena:
8/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Fabryka Słów
Rok wydania:
2021
Okładka:
broszurowa
Liczba stron:
580
Premiera:
październik 2021
Format:
125x195 mm
ISBN:
978-83-7964-278-6
EAN:
9788379642786

Generalnie nie jestem wielkim fanem „poprawiania” książki mającej na celu propagowanie wiedzy historycznej. Skoro spełnia swoją rolę po co to ruszać – wszak „lepsze” jest zawsze wrogiem „dobrego”. Ponieważ ostatnimi czasy brakuje mi staropolskiej twórczości Komudy, ostrożnie podchodziłem do przeróbki „Warchołów i pijanic” sprzed 17 lat. No bo co tu poprawiać?

Pierwsze kilka stron nie zapowiadało wielkiej rewolucji. Ot ten sam wstęp co 17 lat temu. Krótki opis systemu wymierzania sprawiedliwości, oczywiście prosty i przystępny, a także przedstawiony z typowym dla Komudy humorem. Smaczek zaczyna się na kolejnych stronach – sylwetkach „głównych bohaterów” bo inaczej tego nazwać nie można.

Tym razem Komuda odszedł od swojego poprzedniego podziału na warchołów, pijaków, ludzi z fantazją czy okrutników w postaci swawolnych żołnierzy. Aktualny „wykaz” jest alfabetyczny. Zaczynamy od Krzysztofa Arciszewskiego a kończymy na Samuelu Zborowskim – przegląd najlepszych przykładów szlacheckiej fantazji a raczej zachowania na bakier z prawem. Tym razem autor nie dzieli na kategorie – bo każda postać mogła spełnić kilka kryteriów.

Alfabetyczny wykaz ma tę zaletę, że jeśli się kojarzy jakiegoś ancymona staroszlacheckiego, to można go od razu znaleźć. To nie jedyna zaleta tego systemu – dzięki temu poznajemy spektrum ciekawych postaci, z których wielu nie skojarzylibyśmy z warcholstwem. Mnie na przykład zaskoczyła obecność w tym odnowionym poczcie wybitnego artylerzysty generała Marcina Kątskiego. W życiu bym go nie podejrzewał o warcholskie zapędy!

Na kartach poprawionego wydania spotykamy oczywiście starych znajomych z dynastią „Diabłów” Stadnickich na czele. Okazuje się, że cała rodzinka dzielnie pracowała na swoje miano! Istna szatańska dynastia – razem z mamusią, córką czy wnukami… I jak to na piekielny komunik przystało – zostali potraktowani z „egzorcyzmu” przez sąsiadów.

No właśnie – aktualnie modne jest równouprawnienie wszystkich bez względu na wiek czy płeć. Stąd pojawiają się na kartach wcale liczne „wilczyce” szlacheckie a nawet nieszlacheckie, które swą pomysłowością, determinacją czy bezwzględnością potrafiły sobie wywalczyć – przynajmniej na jakiś czas – miejsce w tym brutalnym męskim świecie. Komuda nie przedstawia nam bynajmniej tabunu kokietek, które li tylko tzw. „kobiecymi” sztuczkami osiągają swoje cele. To inteligentne niewiasty, które doskonale wiedza jak poruszać się w tym zmaskulinizowanym, niechętnym białogłowym świecie. Przynajmniej tak to wygląda na kartach książki…

REKLAMA

Komuda ma jednak dość szeroką i elastyczną definicję staropolskich warchołów i… warchołek(?). Na kartach pojawiają się bohaterowie, którzy z Rzeczpospolitą szlachecką mają niewiele lub nic wspólnego. Mowa tu o średniowiecznych „łamaczy” prawa jak urzędnicy pierwszych Piastów (Sieciech, Miecław, Skarbimir) czy średniowieczni negatywni bohaterowie z punktu widzenia prawa (choćby Maćko Borkowic). Zaskoczyła mnie tez obecność Heleny Glińskiej, matki Iwana IV Groźnego. Rozumiem, że to niezwykła niewiasta.. ale – tu proszę nie oskarżać mnie o męski szowinizm – na warchoła bardziej nadawałby się w tym wypadku jej wuj, Michał Gliński. No ale to autor wybiera…

Minusem książki – podobnie jak pierwotnego wydania – jest brak bibliografii. Zdaję sobie sprawę, że takowa mogłaby być dłuższa do samej treści, ale jednak tutaj by się przydała. Można tylko wnioskować z treści czym posiłkował się autor. Na pewno są to źródła pamiętnikarskie, możliwe, że listy i akta sądowe. Bazował też autor na opracowaniach z wiekopomnym „Prawem i lewem” Władysława Łozińskiego czy nowszej literaturze choćby pióra Mirosława Nagielskiego. Ale tę wiedzę można wyczytać z treści (Komuda powołuje się na autorytety wśród badaczy epoki).

Na szczęście – choć trochę się tego obawiałem – pomimo fascynacji epoką (co widać po lekkim i znakomitym dla czytelnika piórze Komudy) autor nie stara się „propagować” opisywanych przez siebie „wartości” szlacheckich. Choć nie ukrywa wyjątkowości wielu mąciwodów (niby rębajło, a poeta/poetka, a uczony/uczona, a wrażliwy/wrażliwa…), to spod barwnej opowieści wyłania się pewien obraz nieładu i bezskuteczności organów państwa – czego Komuda nie pochwala. No ale taką mieliśmy kiedyś epokę – a ożywa ona na kartach recenzowanej książki. Przenieśmy się do niej zatem z naszego wieku. Chociaż na chwilę.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Jacka Komudy „Warchoły, złoczyńce i pijanice” bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy lub w wybranych księgarniach internetowych:

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Staniszewski
Absolwent Wydział Historycznego UW, autor książki „Fort Pillow 1864”. Badacz zagadnień związanych z historią wojskowości, a w szczególności wpływu wojny na przemiany społecznych, gospodarczych i kulturowych - ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów XIX wieku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone