Joanna Hickson – „Oblubienica z Azincourt” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-12-20 21:02
wolna licencja
poleć artykuł:
Mało kto kojarzy, kim była Katarzyna de Valois, córka szalonego króla Francji Karola VI. Chyba tylko zainteresowani czasami wojny stuletniej rozpoznają ją jako żonę wielkiego Henryka V, co w dzień św. Kryspina ściął kwiat francuskiego rycerstwa. Tę lukę swą powieścią uzupełnić Joanna Hickson. Przed nami zatem _Oblubienica z Azincourt_.
REKLAMA
Joanna Hickson
Oblubienica z Azincourt
nasza ocena:
6/10
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Maria Zawadzka
Rok wydania:
2014
Okładka:
broszurowa ze skrzydłami
Liczba stron:
556
Format:
145x205 mm
ISBN:
978-83-08-05412-3

Tytuł książki oraz obecność złotowłosej niewiasty na okładce (czy pięknej, to rzecz względna, ale, jak wiadomo, [de gustibus]…) sugerował książkę w stylu Philippy Gregory – czyli silna kobieca osobowość, ostro zarysowana, z której perspektywy obserwujemy ważne wydarzenia historyczne. Może nie jest to pierwszoplanowa aktorka, ale swój udział w rozgrywce z pewnością będzie miała. Takie powieści pomagają również zarysować, a nawet stworzyć postać z krwi i kości, nadając jej osobowość oraz ludzkie cechy. Dotyczy to szczególnie kobiet (wszak czy historia nie opowiada w większości o mężczyznach?), które przestają być li tylko wzmiankami na kartach dziejów, imionami przy swych sławnych mężach, a zaczynają – w pewnym sensie – swoją karierę.

Hickinson poszła jednak inną, dość popularną drogą – wprowadziła narratora pierwszoosobowego w postaci bohaterki fikcyjnej, nic nie znaczącej, ale wiedzącej praktycznie o wszystkim. W ten sposób poznajemy córkę Walezjuszy oczyma jej niani, która przez większość opowieści nieustannie daje wyraz swojej miłości i troski wobec podopiecznej (jeśli nie odnajdujemy tej erupcji uczuć na którejś ze stron, oznacza to, że tekst nie dotyczy tytułowej oblubienicy). Czy to dobra metoda? I tak, i nie. Dla samej fabuły niezbyt, gdyż opowieść robi się w ten sposób za bardzo wzruszająca i przemienia się w nieco ckliwą literaturę na długie popołudnia. Czasem przydługie rozmyślania niani nużą, aczkolwiek pełnią istotną rolę: pokazują tragizm życia młodszych dzieci Karola VI i Izabeli Bawarskiej.

Mówiąc wprost, autorce lepiej wyszło zarysowanie kontekstu niż sama epicka intryga. Przy czym nie chodzi tu o przedstawienie Francji początku XV wieku, ale o dramatyzm położenia królewskiej progenitury. Szalony ojciec targany na zmianę atakami morderczego szału lub paniki oraz rozwiązła matka, gotowa – dosłownie – sypiać z każdym wrogiem, byleby tylko utrzymać się przy władzy. Punkt dla Hickson – Karol VI i Izabela Bawarska świetnie oddani.

Nie widać jednak tego, czego zawsze szukam w powieści historycznej, czyli tła epoki. Średniowieczny Paryż raczej pojawia się na kartach książki, niż na nich ożywa. Pełni rolę niemej dekoracji, nie słychać jego gwaru. Podobnie z dworem królewskim: gdzie te uczty, gdzie turnieje, waleczni rycerze, piękne damy? Niby są, ale tak jakby w niemym filmie… Intrygi polityczne nie powalają na kolana swym skomplikowaniem i nagłymi zwrotami akcji. Francja – dobra, Burgundia – zła, Anglia – wiadomo… I gdzież tu znaleźć ciekawą interpretację czasów, które się aż o to proszą?

REKLAMA

Ciekawie za to wygląda sylwetka zwycięzcy wojny stuletniej, delfina Karola, czyli późniejszego Karola VII. Mówiąc szczerze, tak mniej więcej go sobie wyobrażałem – praktycznego aż do bólu cynika o dość głębokim poczuciu własnej wartości, o dużej inteligencji, świadomego swych praw. Wie, czego chce, i konsekwentnie dąży do celu. Nieźle przedstawiono też Henryka V. Z jednej strony jest to dalej ten król-rycerz, zwycięzca spod Azincourt, z drugiej brutalny i zawsze skuteczny żołnierz, który zrobi wszystko, aby złamać ducha oporu swoich wrogów. Ale i tak bardziej mi odpowiadał Henryk z Monmouth odmalowany przez Bernarda Cornwella. Bardziej wyraziście przedstawiona była jego brytyjska natura.

A gdzie w tym wszystkim tytułowa oblubienica? Problem w tym, że ginie. Wpierw jest dzieckiem, potem jest u zakonnic, które ją znakomicie edukują, potem wraca na dwór, gdzie wpada w wir intryg. Początkowo sobie nie radzi, ale na posterunku jest ukochana niania, czuwająca nad swoim pisklakiem. Ciekawe to wszystko, choć momentami odrobinę przejaskrawione.

Najmniej, w gruncie rzeczy, jest w tej książce samego Azincourt, co dla mnie – miłośnika opisu soczystej rzeźni – jest dość dotkliwe. Ale z drugiej strony nie żądajmy zbyt wiele. Powieść Joanny Hickson jest dobra na zapełnienie czasu w dwa weekendowe popołudnia. Ale mimo wszystko spodziewałem się czegoś więcej. Może drugi tom nadrobi te straty – wszak pod koniec pierwszego młoda królowa Anglii i Francji oraz Pani Irlandii zapoznała się z młodym łucznikiem uzdolnionym muzycznie, niejakim Owenem Tudorem…

Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Staniszewski
Absolwent Wydział Historycznego UW, autor książki „Fort Pillow 1864”. Badacz zagadnień związanych z historią wojskowości, a w szczególności wpływu wojny na przemiany społecznych, gospodarczych i kulturowych - ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów XIX wieku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone